DO REDAKCJI
Drodzy Czytelnicy,
W tym tygodniu wspomnienie z dawnych lat, a także glossa do rozważań Pawła
Lisickiego o nauczaniu papieża Franciszka w czasie Światowych Dni
Młodzieży.
„Trawnik Króla Rybaka”
Rafał A. Ziemkiewicz w felietonie zamieszczonym w numerze 29. tygodnika pisze,
jak to Internet wyśmiał „Wyborczą” za umieszczenie fałszywego zdjęcia
„tłumu” w zimowych czapkach z lipcowego rzekomo wiecu KOD na skwerku im.
Martina Luthera Kinga w Warszawie.
Otóż we wczesnych latach 50. ub. stulecia jako kilkunastoletni chłopak
wycinałem zdjęcia z kupowanego przez ojca „Przeglądu Sportowego”
i wklejałem je do małego zeszytu. [....] W roku bodaj 1951 do tego albumu
wkleiłem zdjęcie wspaniałej parady bramkarza któregoś z krakowskich lub
śląskich klubów, Rybickiego. Za rok, w tym samym „Przeglądzie”, to samo
zdjęcie ukazało się „na okoliczność” bodaj rewolucji październikowej
z podpisem: „Wzorowa robinsonada bramkarza radzieckiego”. Oba zdjęcia
z odpowiednim komentarzem umieściłem koło siebie. Albumik był prywatny, do
szkoły go nie zanosiłem. „Wujo Stalin” jeszcze bowiem dychał… To tak bez
komentarza dedykuję KOD-owcom… No i jak zawsze prawdomównej „Wyborczej”.
Stanisław Jastrzębski, Wrocław
„Moja babcia i papież”
W związku z rozważaniami Pana Pawła Lisickiego nt. nauczania o sprawiedliwości
(„Do Rzeczy” 32/2016) chciałbym podsunąć jedną myśl, mam nadzieję
użyteczną. Otóż nieustannie pamiętać należy o tym, że myśli Boże nie są
naszymi i górują nad nimi jak niebo nad ziemią (por. Iz 55).
Transcendencja Bożego misterium domaga się obok rozważań także pokory,
milczenia, teologii negatywnej, kontemplacji misterium. Są to sposoby,
których teolog, także w znaczeniu wierzącego człowieka, zaniedbać nie
może, bo więcej tu zależy od Ducha Świętego niż dociekań rozumowych.
Ostatecznie poznajemy przez widzenie.
Problem w tym, że nasze pojęcia, takie jak sprawiedliwość, jedynie
analogicznie przybliżają misterium Bożej sprawiedliwości. Poszukując
zrozumienia, trzeba tu sięgnąć do wnętrza teologii trynitarnej, do prawdy
o tym, że Bóg nie tyle jest sprawiedliwy, ile jest sprawiedliwością, jest
miłosierdziem. W ten sposób każdy akt Boga jest jednocześnie sprawiedliwy
i miłosierny, jest objawieniem jednego w swej naturze, żywego Boga.
Tymczasem skłonni jesteśmy (św. Anzelm też) pojmować Boga jako wykonawcę
jakiejś „zewnętrznej” sprawiedliwości.
O transcendencji Bożej rzeczywistości świadczy choćby oparte na solidnej
patrologii rozważanie teologów nowożytnych, którymi się w mojej pracy
zajmowałem. Na pytanie, czy Bóg mógł zbawić świat bez krzyża, odpowiadają,
że oczywiście. Mógł po prostu jednym aktem usprawiedliwić świat, tak jak
jednym aktem go stworzył. Mógł odkupić go jedną kroplą krwi Chrystusa,
która spłynęła już przy obrzezaniu. A jednak wybrał krzyż... I tu otwiera
się pole niezwykle głębokiej i bardzo pokornej teologii. Podobnie z naszym
pojmowaniem Bożej sprawiedliwości – ona się zawsze dokonuje, lecz czy
zawsze rozpoznajemy jej formę? Czy ojciec syna marnotrawnego nie był
sprawiedliwy? Ktoś powiedziałby, że nie, bo bez ukarania, bez wymówki
przyjął i wywyższył łobuza.
Czy jednak poniżenie przy pasieniu świń nie było pokutą? Kto wypowie, co się
między nimi dokonało? Tu właśnie dostrzegamy też, że przyczyną potępienia
jest akt człowieka, akt radykalnego odwrócenia się od Boga. Ojciec jednak,
„tolerując” odejście, kochać syna nie przestał i nie ma też żadnej
sprzeczności w twierdzeniu, że Bóg nie przestaje kochać grzesznika.
Serdecznie pozdrawiam z modlitwą
ks. Marcin Godawa