Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

W RZECZY SAMEJ

Niezbywalne prawo do pożądania

Paweł Lisicki

Projekt całkowicie zakazujący aborcji zniknął z Sejmu tak szybko, jak się w nim pojawił. Na całej awanturze, obawiam się, zyskały głównie różnej maści organizacje feministyczne. Chociaż w sensie prawnym utrzymano status quo, to jednak w sferze retoryki sytuacja wygląda inaczej. Tę bitwę środowiska obrońców życia przegrały. Być może nie potrafiły się do niej przygotować, nie doceniły przeciwnika, nie zrozumiały, że samo opracowanie projektu ustawy i zdobycie pod nim podpisów to za mało. Tak samo błędy popełnili politycy prawicy. Najpierw niepotrzebnie ostentacyjnie lekceważyli przeciwników zaostrzenia ustawy, następnie pospiesznie uciekli z pola walki. Co więcej, mimo że na czele rządu stoi kobieta, że kobietami są inni ważni ministrowie rządu, PiS nie umiał przeciwstawić się feministycznej propagandzie, zgodnie z którą „wszystkie kobiety” są przeciw partii Jarosława Kaczyńskiego i „wszystkie kobiety” biorą udział w wielotysięcznych demonstracjach i protestach.

Większość przeciwników zmian – tak kobiet, jak i mężczyzn – uznała, że należy zachować obecny system. Jednak tym, co musiało uderzać, jest pojawienie się nowej krzykliwej grupy, która zaczęła domagać się nieskrępowanego prawa do aborcji. Widać było swoisty sojusz feministek, a więc kobiet, które walczą lub przynajmniej deklarują, że walczą, o prawa kobiet, i radykalnej, anarchistycznej lewicy, która występuje przeciw kapitalizmowi, państwu, rządom. To właśnie anarchofeministki najgłośniej i najbardziej bezwzględnie atakowały polityków prawicy. Dla nich prawo do aborcji ma być podstawowym prawem kobiety, a każdy, kto śmie je ograniczać, podważać lub kwestionować, automatycznie powinien liczyć się z medialnym linczem. Na szczęście w Polsce anarchofeministki wciąż stanowią margines, jednak łatwo sobie wyobrazić, że będą zyskiwać na sile.

Zgodnie z ich ideologią podstawą godności kobiety ma być prawo do usuwania płodu. Tyle że owo tak bronione przez lewicę prawo jest – dokładnie odwrotnie, niż by chcieli tego ideolożki czy ideologowie – przejawem całkowitego podporządkowania się temu systemowi kapitalistycznemu, który rzekomo lewica kontestuje. Uznawać nieskrępowane prawo do aborcji oznacza godzić się z tym, że kobieta może usuwać niechciane skutki stosunku seksualnego. Aborcja przestaje być koniecznym złem, staje się źródłem godności, gwarancją emancypacji.

Z jednej strony następuje dehumanizacja dziecka, przekształca się ono w płód, w część macicy, w coś w rodzaju niechcianego wrzodu albo niezłośliwego guzka. Z drugiej zaś sama kobieta lepiej jeszcze i dokładniej zostaje dopasowana do systemu, przeciw któremu rzekomo lewica protestuje. Prawo do aborcji jest tylko mechanizmem zabezpieczającym przed odpowiedzialnością za niechciane skutki przyjemności, kobieta miast zyskiwać godność, łatwiej się uprzedmiotawia, mocniej jeszcze zostaje poddana bezwzględnemu prawu popytu. Współczesny kapitalizm do perfekcji opanował kreowanie podniet i pożądania, które stają się tylko częścią rynku usług. W tym idealnym systemie ludzie żyją, by pożądać i zaspokajać się, nie musząc się troszczyć o ewentualne skutki. Ochrona dziecka poczętego jest ostatnią granicą, która ów łatwy przepływ pożądań i zaspokojeń powstrzymuje. Doprawdy nie rozumiem, jak tego można nie widzieć. © ℗

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań