Listy
Drodzy Czytelnicy,
W tym tygodniu w naszej rubryce ostry protest naszej czytelniczki. Inne gorące komentarze można znaleźć na naszym portalu DoRzeczy.pl, na który tradycyjnie zapraszamy.
„Sędziów należy potraktować poważnie”
Ze zdumieniem przeczytałam w ostatnim numerze „Do Rzeczy” wypowiedź Wiesława Johanna, byłego sędziego Trybunału Konstytucyjnego, który w wywiadzie udzielonym Łukaszowi Zboralskiemu ocenia pracę kobiet w sądach. Na pytanie o ocenę środowiska sędziowskiego (a konkretnie: czy można na nim polegać, skoro samo ma problemy, żeby wyegzekwować we własnych szeregach dyscyplinę) sędzia Johann odpowiada: „Żadne środowisko nie może o sobie powiedzieć, że jest kryształowo czyste. […] Charakterystyczny jest pewien okres, gdy mieliśmy dużo kobiet w sądach. Nie mam nic przeciwko sędziom kobietom, są znakomite, wspaniałe. Tylko w mojej ocenie praca wielu pań nie była efektywna. Tak sobie układały program zajęć, że miały jedną lub dwie sesje w tygodniu, kolejny dzień to dyżur, a cztery dni opiekowały się domem i dziećmi”. A w następnym zdaniu sędzia dodaje: „Nie chcę się wypowiadać na temat środowiska, bo nie czuję się upoważniony”. Chciałam wyrazić swoje oburzenie tymi słowami i tym, że redaktor nie dopytał o konkrety, o to, skąd sędzia (nieupoważniony – jak sam mówi – do oceny środowiska) czerpie swoją wiedzę o pracy kobiet w sądach (używając protekcjonalnej formy: „pań”!). Na jakiej podstawie opiera swoje oceny? Czy są to statystyki, listy obecności, grafiki dyżurów czy wiedza czerpana z głowy, czyli z niczego? I najważniejsze: Kto mu dał upoważnienie do oceny części środowiska? Akurat tej części. Mam prawo sądzić, że ocena ta jest niesprawiedliwa, a nawet krzywdząca. Moim zdaniem wynika z powszechnego dziś lekceważenia pracy, wykształcenia i znaczenia kobiet. Z przekonania, że o kobietach można powiedzieć wszystko, ponieważ żadna z nas nie zaprotestuje. A jeśli zaprotestuje, to męska część środowiska ją wyśmieje, że przecież nie ma się o co oburzać, człowiek nie powiedział niczego złego. I ostatecznie chodzi o to, żeby kobiety się nie rzucały, a jeśli któraś z nas się odważy, to mężczyźni będą mogli nam powiedzieć, że jesteśmy histeryczkami i w związku z tym nie da się z nami rozmawiać, pracować i same jesteśmy sobie winne. Protestuję przeciwko takiemu traktowaniu kobiet.
(imię i nazwisko do wiadomości redakcji)