Berkeley dociera do Polski
Tomasz P. Terlikowski
Dobra zmiana dobrą zmianą, ale lewica i tak bierze, ile może. Na polskich uniwersytetach – a szerzej: w przestrzeni edukacji – rozpoczął się proces, który w Stanach Zjednoczonych czy w Belgii przerobiono już dawno i który doprowadził do eliminacji realnych konserwatystów oraz ludzi wierzących z przestrzeni publicznej. Tam obrońcy życia są wykluczeni już nie tylko z mediów (BBC uznaje, że przeciwnicy aborcji to niebezpieczni ekstremiści), lecz także z uczelni, nawet katolickich (najnowszym tego przykładem jest wyrzucenie Stéphane’a Merciera z Katolickiego Uniwersytetu w Louvain za nazwanie aborcji zabójstwem). I podobny proces ma mieć miejsce także w Polsce. Uniemożliwienie wystąpienia Rebecce Kiessling na uniwersytetach czy mnie samemu w warszawskim XIV LO im. Stanisława Staszica (księdza katolickiego) jest tylko początkiem walki o całkowite wykluczenie „ekstremistów”.
Jak się to robi? Odpowiedź jest bardzo prosta. Zastraszając organizatorów przez sprawne działania radykalnie lewicowej mniejszości. Lewaccy działacze (niekoniecznie związani ze szkołą lub uniwersytetem) ostrzegają, że jeśli instytucja edukacyjna się nie wycofa, nie ustąpi, to zorganizowane zostaną pikiety, protesty, sprowadzone będą media. I w imię największej wartości przeciętnego wieloletniego szefa szkoły, jaką jest święty spokój, ustępuje się. Lewica może więc świętować sukces, dyrektor ma święty spokój, a przestrzeń wolności radykalnie się zmniejsza. A jeśli, nie daj Boże, opluty konserwatysta zaczyna się bronić, to zawsze do akcji wkroczyć może… Facebook, który w ramach obrony własnych standardów skasuje wyjaśnienia, a potem zablokuje profil. I tak – niezależnie od tego, kto rządzi – lewica przejmuje kolejne przestrzenie edukacji, mediów. Niszcząc wolność. © ℗