Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

w rzeczy samej

Inwersja wartości

Paweł Lisicki

Dość to groteskowe, a jednak: obecny polski rząd – z powodu swojej postawy wobec unijnej polityki imigracyjnej – coraz częściej bywa oskarżany o sprzeniewierzenie się chrześcijaństwu. Niestety, tę retorykę ułatwiają kolejne, coraz dalej idące wypowiedzi niektórych hierarchów. Być może najbardziej skrajne stanowisko zajął w tej sprawie obecny prymas Polski, abp Wojciech Polak, który w wygłoszonym w Gnieźnie kazaniu powiedział: „Ci, którzy podsycają strach przed migrantami, być może w celach politycznych, zamiast budować pokój, sieją przemoc, dyskryminację rasową oraz ksenofobię, które są źródłem wielkiego niepokoju dla tych wszystkich, którym leży na sercu ochrona każdego człowieka”. Nic dziwnego, że zachwyceni lewicowo-liberalni komentatorzy natychmiast wykorzystali sytuację i przeciwstawili wezwania arcybiskupa postawie polskiej prawicy. Rzeczywiście, słowa prymasa Polski to faktycznie woda na ich młyn.

To najwyraźniejszy obecnie w Polsce głos poparcia dla prowadzonej przez papieża Franciszka już od trzech lat proimigranckiej kampanii. Ojciec Święty domaga się od polityków, by imigrantów nie tylko wpuszczali, lecz także chronili ich, promowali i integrowali. Co charakterystyczne, nigdzie nie ma tu wyraźnie mowy o koniecznym warunku gościny: ścisłym i posłusznym dostosowaniu się imigrantów do praw i wartości państw, do których przybywają. Nie ma też, wydawałoby się dość podstawowego w ustach duchownych, oczekiwania, że przybysze się nawrócą. Nie. Wszystkie te przemówienia są typowym przejawem nowej, altruistyczno-postępowej moralności, zgodnie z którą miłość bliźniego zostaje zastąpiona miłością obcego. Nie chodzi o miłość ludzi, którzy są wokół nas, ale o abstrakcyjną miłość ludzkości. Do tej nowej formy miłości najczęściej wzywają ci, którzy sami jej skutków znosić nie muszą. Gorzej, że nie tylko wyraża się w nich nowa świecka mentalność, zgodnie z którą tak tożsamość religijna, jak wierność własnej kulturze są mniej istotne niż otwarcie się na obcych kulturowo przybyszów, lecz także widać w nich – mówię to ze smutkiem – brak odpowiedzialności.

Łatwo to dostrzec w samej treści przemówień. Otóż, okazuje się, że zdaniem prymasa Polski głównym problemem obecnie nie są potencjalni terroryści. Podobnie nie chodzi o to, że skupiska muzułmanów w Europie są naturalnym środowiskiem, w którym kiełkuje i rozwija się radykalizm, a także przestępczość oraz wrogość. Tak samo polski hierarcha nie widzi tego, co zdolny jest zaobserwować każdy średnio spostrzegawczy turysta: coraz więcej ulic zachodnich miast przypomina twierdze, na wielu widać patrole policji i wojska, znaczące budowle publiczne, w tym starożytne kościoły, otoczone są zasiekami i wozami pancernymi. Nie widzi, że unijne państwa z napływem przybyszów sobie nie radzą, że stopniowo wycofują się z poszczególnych regionów i dzielnic, zostawiając własnych obywateli na pastwę przybyszów. Nie, tego wszystkiego prymas nie dostrzega.

Winnymi okazują się nie ci, którzy są źródłem przemocy, ale ci, którzy się jej boją i przed nią ostrzegają! To dopiero inwersja wartości… Nie ci, którzy szerzą przemoc, są winni, ale ci, którzy się jej boją! Okazuje się, że nawet nie mają prawa do strachu! Co to bowiem znaczy „podsycać strach przed imigrantami?” Czy arcybiskup Polak chce w ten sposób pochwalić szefów niemieckich mediów, którzy ukrywali przed opinią publiczną przypadki powszechnych gwałtów w Kolonii? Najlepszą formą „niepodsycania” byłoby zatem oszustwo. Co to znaczy „wyolbrzymiać zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego”, skoro istnieje oczywisty związek między napływem imigrantów muzułmańskich a zagrożeniem dla życia i zdrowia obywateli społeczeństw, które udzieliły im gościny? Słowa te przypominają mi rozważania pewnej dziennikarki „Gazety Wyborczej”, która sugerowała, że dla przyjęcia kilku tysięcy imigrantów warto poświęcić życie kilku Polaków. To jest dokładnie ta sama, dziwaczna, logika. Naprawdę, słuchając takich nauk, aż trudno nie pomyśleć o pewnej starej metaforze, o obrazie pasterzy wiodących swe owce na rzeź. Brrr… © ℗

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań