Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

w rzeczy samej

Co to jest państwo

Paweł Lisicki

Należę do tych obserwatorów, u których wystąpienia kolejnych zeznających przed komisją śledczą do spraw Amber Gold przestały wywoływać dreszczyk emocji. Może dlatego, że człowiek ma ograniczoną zdolność skupienia? A może dlatego, że już kilka razy wygłaszane przez członków komisji konkluzje, że w Gdańsku istniała mała Sycylia, że funkcjonowała tam prawdziwa mafia, że państwo wykazało się indolencją, że mieliśmy do czynienia za swoistym systemem tolerowania i wspierania korupcji, w który zaangażowani byli sędziowie, prokuratorzy, miejscowi politycy i służby – tak głęboko wbiły się w moją świadomość, że niczego więcej po dalszych jej pracach się nie spodziewałem. A jednak kiedy zacząłem się przysłuchiwać wystąpieniu byłego szefa CBA Pawła Wojtunika poczułem prawdziwą emocję. Coś na kształt rozbawienia, które potem przekształciło się niemal w strach. O Boże, pomyślałem, to niemożliwe. Czyżby było aż tak źle?

Faktycznie, to było chyba najbardziej groteskowe wystąpienie ze wszystkich. Były szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego, człowiek, po którym można się było spodziewać błyskotliwej inteligencji, ciętych ripost, przenikliwych analiz – w końcu jego zadaniem i zadaniem podległych mu osób jest walka z najtrudniejszym wyzwaniem współczesnego państwa, z korupcją, z potężnymi politykami i nie mniej potężnymi oligarchami; walka, w której trzeba wykazać się stanowczością, roztropnością, energią i odwagą – zachowywał się jak, nie przymierzając, przyłapany na nieróbstwie uczniak. Łamanym głosem, po długich pauzach, mamrotał niezbyt składne zdania, z których nic nie wynikało. Doprawdy, żenada. Patrzyłem na to przesłuchanie i pomyślałem, że ostatni raz miałem podobne wrażenia w szkole średniej, kiedy to wywołany do odpowiedzi do tablicy zupełnie nieprzygotowany kolega próbował przetrwać serię niebezpiecznych pytań nauczyciela, licząc na to, że bełkotliwym przeciąganiem sylab i zanudzeniem na śmierć wszystkich wyłudzi trójkę (w moich czasach była czterostopniowa skala ocen). Ależ to była mordęga!

Na pytanie przewodniczącej, Małgorzaty Wassermann, czy próbował zdobyć wiedzę o możliwym naruszeniu prawa przez Amber Gold, Wojtunik po długim wahaniu stwierdził: „Nie pamiętam, abym uzyskał taką informację”. Przypomniał sobie wprawdzie o doniesieniach i „dywagacjach” medialnych na ten temat, ale sprawą się nie zajął, bo „nie ustalono, że chodziło o korupcję”. Na przytomną uwagę Wassermann, w jaki sposób do owego „nieustalenia” doszło, skoro to właśnie CBA było jednym z podmiotów powołanych do ustaleń, Wojtunik, znowu po długim i uciążliwym milczeniu, powiedział, że „prowadzono bieżące sprawy operacyjne”. Jednak na pytanie, jakie są dowody pokazujące, że CBA kiwnęło w tej sprawie palcem (a choćby i paluszkiem), można było usłyszeć z ust Wojtunika, że „odpowiedź nie jest możliwa”.

Po tym przesłuchaniu jedno jest pewne: z takim potencjałem intelektualnym CBA za czasów PO mogło złapać co najwyżej przestępców, którzy sami się do niej zgłosili. Nawet zastanawiam się, czy były minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz nie podniósł zbytnio rangi tamtego państwa, mówiąc o nim jako o bycie teoretycznym. Państwo? W ogóle nie wiadomo, sadząc z wypowiedzi byłego szefa CBA, o co chodzi. No, chyba że ta maska nieudolności i bełkotu to pozór. Nie wykluczam tego, ale byłbym bardzo zdziwiony, gdyby tak było. © ℗

PS Pięć lat temu ukazał się pierwszy numer „Do Rzeczy”. Wiem, że są tacy czytelnicy, którzy skrzętnie zbierają wszystkie wydania. W jednym domu widziałem nawet niedawno pokaźny stos, w całości złożony z pojedynczych egzemplarzy naszego pisma. Dla tysięcy ludzi to pismo jest stałym punktem odniesienia – czasem się z nim zgadzają, czasem kłócą, ale, co najważniejsze, wiedzą, że mogą mieć zaufanie do jego autentyczności. Za to, że są Państwo z nami przez tych pięć lat, bardzo, bardzo dziękuję. I mam nadzieję na kolejne!

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań