Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

Co się stało z opowieścią?

Paweł lisicki

To już nie są przelewki – pomyślałem, obserwując wyniki ostatniego sondażu dla TVN. Według niego na koalicję Zjednoczonej Prawicy oddałoby głos 28 proc. respondentów. To aż 12 proc. mniej niż jeszcze w lutym. Gdyby te wyniki się potwierdziły, PiS nie mógłby już rządzić samodzielnie. O ile w ogóle pozostałby przy władzy. Jak wiadomo, do poszczególnych sondaży należy podchodzić ostrożnie i nie ma powodu, żeby od tej reguły odstąpić obecnie. Być może spadek pokazany przez różne pracownie nie jest tak duży. Jednak nie ma wątpliwości, że coś się zepsuło, że doskonale do tej pory naoliwiona maszyna zaczęła szwankować. Przyczyn jest kilka.

Trudno powiedzieć, która z nich jest najważniejsza, raczej można mówić o ich kumulacji. Pierwszą jest fatalnie rozgrywany konflikt ze środowiskami żydowskimi. Powtórzę to, co pisałem wiele razy na tych łamach: Polska uwikłała się w walkę, nie mając do tego ani dość sił, ani wizji, jak miałoby przebiegać starcie. To, co musiał obserwować zaskoczony wyborca, robiło i robi fatalne wrażenie. Od retoryki „ani kroku w tył” dotarliśmy do sytuacji, w której sami autorzy ustawowych zmian teraz nagle otrzeźwieni wycofują się w popłochu. Ustawa, która miała w zamierzeniu bronić dobrego imienia Polski, spowodowała wizerunkową klapę. I – jak łatwo przewidzieć – nie ma w tej sprawie winnych. Łatwo przewidzieć, że takie postępowanie musi spowodować zniechęcenie i frustrację wśród tych wyborców, którzy zaufali pierwszym, mało realistycznym obietnicom władzy. Czują się porzuceni i widzą kompletną bezradność rządzącej większości w starciu z bezczelnością i radykalizmem przeciwników. To uczucie tym bardziej dojmujące, że towarzyszy mu złość na tych, którzy tak nieudolnie bronią polskiego wizerunku. Doprawdy, można się wręcz zastanowić, czy Polska Fundacja Narodowa nie odgrywa tu roli instytucji wynajętej przez opozycję. Nie da się określić skali szkód, jakie przyniosła jej działalność. I co? I nic. Działa w najlepsze.

Druga przyczyna ma podobny charakter – chodzi o powolne ustępowanie w kwestii reform sądownictwa. Być może gdyby rządzący ograniczyli się tutaj tylko do zmiany, efekty nie byłyby tak znaczące. Jednak nałożenie na siebie dwóch zjawisk – odchodzenie od ustawy o IPN i powolne cofanie się w kwestii sądownictwa – robi wrażenie

słabości i uległości. PiS sam stał się tu ofiarą nieustannie używanej godnościowej retoryki: kiedy mus podejmować pragmatyczne decyzje, a tak jest w obu przypadkach, opuszcza go część wyborców.

Trzecia przyczyna to mielona w kółko od tygodni przez media sprawa nagród dla ministrów i wiceministrów. W tym przypadku partia rządząca płaci za własny wcześniejszy populizm. Zabrakło jej też jasnego przekazu, a kolejne wypowiedzi Mateusza Morawieckiego i Beaty Szydło z pewnością nie brzmiały spójnie. Obecny premier nagrody likwiduje, były twierdzi, że się należały. Być może dodatkowym powodem spadku było też wprowadzenie wolnych niedziel – na pewno zniechęciło to do PiS znaczącą część elektoratu wielkomiejskiego. Jednak obecnego problemu nie da się sprowadzić do sumy poszczególnych błędów. Największą obecnie słabością rządzącej prawicy jest brak spójnej i przekonującej opowieści. W przypadku Beaty Szydło sprawa była jasna: PiS to partia zwykłych ludzi, walcząca z establishmentem. Premier pachniała rosołem i była swojska Ta opowieść dawała zwolennikom PiS poczucie przynależności, budowała w dużej mierze ich tożsamość, trafiała do ich emocji. Tylko że wraz z wyborem na premiera Mateusza Morawieckiego kompletnie się ona załamała. A żadnej innej w jej miejsce PiS nie potrafił do tej pory wymyślić. Tutaj leży tak naprawdę klucz do odzyskania zaufania: jakkolwiek dziwnie by to brzmiało, PiS potrzebuje nowego otwarcia. Nowej, mówiąc modnie, narracji, która trafi w emocje. Bo opowieści o innowacji, rozwoju i sukcesach gospodarczych do zwycięstwa politycznego mogą nie wystarczyć. © ℗

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań