Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

W rzeczy samej

Na co mogą sobie pozwolić sędziowie?

Paweł Lisicki

Wygląda na to, że na wszystko. Tak przynajmniej należy interpretować wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, zgodnie z którym związki homoseksualne stały się równe małżeństwom.

Pozornie orzeczenie dotyczyło sprawy nie najważniejszej, a mianowicie zasad rozumienia swobody przepływu osób w UE. Trybunał rozstrzygał spór między rumuńskim Trybunałem Konstytucyjnym a parą panów, z których jeden był Amerykaninem i formalnie „mężem” drugiego. Chodziło o to, czy ich relacja nakłada na Rumunię obowiązek przyjęcia na swoje terytorium Amerykanina w taki sam sposób, jakby był małżonką Rumuna. Sędziowie Trybunału ogłosili, że „pojęcie »współmałżonka« w rozumieniu przepisów prawa Unii dotyczących swobody przemieszczania się obywateli Unii i członków ich rodziny obejmuje współmałżonków tej samej płci. Chociaż państwa członkowskie mają prawo decydowania o tym, czy chcą dopuścić możliwość zawierania małżeństw homoseksualnych, to nie mogą naruszać swobody pobytu obywatela Unii na swoim terytorium, odmawiając wydania jego mającemu tę samą płeć współmałżonkowi, będącemu obywatelem państwa nienależącego do Unii, pochodnego prawa pobytu na swoim terytorium”. Wiem, tekst jest nieco zawikłany i nie wszyscy zdają sobie sprawę, przynajmniej po pobieżnym przeczytaniu, z jego wagi.

W

 istocie jednak oznacza on prawdziwy przewrót, rewolucję. Może trochę mniej dramatycznie: pierwszy krok w stronę rewolucji. I, jak łatwo zauważyć, jest wewnętrznie sprzeczny. Z jednej strony bowiem sędziowie stwierdzają, że „państwa członkowskie mają prawo decydowania, czy chcą dopuścić możliwość zawierania małżeństw homoseksualnych”, z drugiej mówią, że „nie mogą [państwa członkowskie] naruszać swobody pobytu obywatela Unii na swoim terytorium, odmawiając wydania jego mającemu tę samą płeć współmałżonkowi”. To się nazywa absurd, za który czcigodni sędziowie powinni dostać dwóję z logiki na pierwszym roku prawa.

Przecież jeśli państwa „mają prawo decydowania, czy chcą dopuścić możliwość zawierania małżeństw homoseksualnych”, to mają prawo określić, czy dany obywatel jest, czy nie jest współmałżonkiem drugiego! Zgodnie z logiką sędziów, jeśli na terenie UE pojawi się muzułmanin z czterema żonami lub całym haremem, to należałoby uznać, że wszystkie jego panie są jego „współmałżonkami”, bo takie zasady obowiązują w państwie, z którego przybywa! Niedorzeczność rozumowania sędziów polega na tym, że ich zdaniem „bycie współmałżonkiem” jest czymś niezależnym od prawa danego państwa! O tym, kto jest, a kto nie jest współmałżonkiem, decydują – wynika z tego – te państwa, które tzw. małżeństwa homoseksualne uznały. To ich decyzja ma być respektowana przez te narody, które takie prawo odrzucają. Po prostu w głowie się to nie mieści. To tak, jakby powiedzieć, że państwo ma prawo decydować o czasie wolnym na swoim terytorium, ale nie może uniemożliwić swobodnego otwierania sklepów obywatelowi innego państwa tylko dlatego, że w jego kraju obowiązuje inne prawo!

Określenie „współmałżonek”, zdaniem sędziów, może odnosić się do osób tej samej płci. To tak, jakby ktoś ogłosił, że kolor czerwony odnosi się do barwy czarnej albo że ssak jest owadem, albo że zwierzę jest osobą ludzką. W dzisiejszej kulturze, w której wszystko jest arbitralne, ta decyzja nie zaskakuje. Skoro można uznawać, tak jak uczynili to choćby sędziowie Sądu Najwyższego w USA w 1972 r., że nawet dziewięciomiesięczny człowiek nie jest człowiekiem, to również pan może być traktowany jak pani, a pani jak pan.

W oczywisty sposób sędziowie podważyli zasadę suwerenności poszczególnych państw Unii i naruszyli ich prawo do samookreślenia. Władza sądownicza już dawno zmieniła swój charakter. Mimo że sędziowie nie pochodzą z wyborów i nie są poddani demokratycznym procedurom, przypisują sobie coraz częściej przywilej kreowania prawa wiążącego całe społeczeństwo. Udając, że interpretują przepisy, tworzą je od nowa. A niekiedy wręcz, tak jak w tym przypadku, dokonują przewrotu.

Nie na to się z Unią umawialiśmy. Nie tak to miało być. © ℗

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań