Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

W RZECZY SAMEJ

Pytania o niepodległość i wyobraźnia  

Paweł Lisicki

Z jednej strony nie ma lepszego czasu, żeby debatować nad znaczeniem i granicami niepodległości Polski niż właśnie teraz, w setną rocznicę jej odzyskania. Z drugiej strony ostatnie wybory pokazały, jakie konsekwencje polityczne ma opowieść o wyprowadzaniu Polski z UE – to dzięki niej opozycji udało się zmobilizować elektorat wielkich miast i wygrać tam wybory.

Szantaż polexitem, a do tego właściwie sprowadza się antypisowska strategia, okazał się nad wyraz skuteczny. Ten szantaż nie byłby tak skuteczny, gdyby nie zachowanie samej Unii i jej przedstawicieli, którzy coraz bezwzględniej ingerują w sprawy Polski. Doskonałym przykładem tego szokującego wręcz przekroczenia granic była wypowiedź przewodniczącego Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej Koena Laenartsa, który stwierdził, komentując zachowanie rządu po ogłoszeniu wyroku TSUE, że „państwo, które nie jest gotowe do dalszego podporządkowywania się orzeczeniom TSUE, wpisuje się w proces podobny do brexitowego, w proces wyjścia”. Niewiele różnią się te słowa od tych, które można usłyszeć wśród publicystów, prawników i polityków opozycji. Ba, w ogóle się nie różnią i gdyby trzymać się reguł i norm, w imieniu których tak często chce występować Unia, należałoby uznać, że są ich rażącym przekroczeniem. Tak czy inaczej strofowanie rządu państwa członkowskiego to nie jest postawa bezstronnego sędziego.

Można się na to zżymać i można przeciw temu protestować. Tylko co z tego? Właśnie, co z tego? Co z tego, jeśli tak zdecydowana większość polskiego społeczeństwa i, co za tym idzie, elit politycznych, życia poza Unią sobie nie wyobraża? Przy takim podejściu rzeczywiście pola do manewru być nie może. Zamiast się zatem stawiać, należałoby położyć uszy po sobie. Zamiast podskakiwać, należałoby po cichutku wykonywać rozkazy mądrzejszych i silniejszych. Tylko czy naprawdę nie ma innej alternatywy?

Tutaj właśnie powinno się pojawić podstawowe pytanie o niepodległość Polski i jej stosunek do Unii. Która wartość jest ważniejsza? Czy ostateczną formą, którą nadaje sobie naród polski, jest jego państwo czy też polskie państwo jest formą przejściową i tymczasową, która przez Unię zostanie wchłonięta? Czy państwo narodowe się zużyło? Czy polski patriotyzm musi być zawsze tożsamy z przywiązaniem do Unii? Kolejne pytania nasuwają się same. Co zrobić w sytuacji konfliktu? Czy gdyby dla tożsamości kulturowej i narodowej Polaków pozostawanie w Unii było zagrożeniem, nie warto by się zastanawiać nad scenariuszem jej opuszczenia? Dlaczego rozważanie takiego projektu, jako jednego z możliwych, miałoby być myślozbrodnią?

Jeśli myśl o polexicie jest herezją, dziwactwem i niebezpiecznym majaczeniem, a nie jednym z dopuszczalnych scenariuszy przyszłości, polska państwowość traci rację bycia. Ci, dla których polexit jest tak strasznym i niewyobrażalnym złem, mentalnie już polskiej państwowości się wyrzekli. Sami zrezygnowali z podmiotowej zdolności samookreślenia swojego polskiego losu. Uznali, że o wspólnym polskim losie ma decydować ktoś inny. Wprost oczywiście tego jeszcze nie powiedzą. Przeciwnie, nawet ci, którzy coraz głośniej odwołują się do Unii, powołują się na pobudki patriotyczne. Ta retoryka nie zmienia jednak sytuacji. Nie unieważnia podstawowego pytania o to, która wartość jest ostateczna.

Można, co zrozumiałe, przed takim stawianiem sprawy – stawianiem na ostrzu noża – uciekać. To zrozumiałe. Można mówić, że przecież Unia też ulega zmianie i że takiego konfliktu między interesem państwa i projektem Unii być nie musi. Owszem, nie musi. Co jednak w sytuacji, kiedy on występuje? Co w sytuacji, kiedy np. ceną pozostania w Unii będzie akceptacja coraz bardziej dominującej tam lewicowej, postępowej ideologii? Nie można sobie tego wyobrazić? Ależ można! Co w sytuacji, kiedy ceną za trwanie w Unii będzie rezygnacja z ważnych elementów polskiej narodowej tożsamości?

To trudne pytania i jeszcze trudniejsze będą na nie odpowiedzi. Jedno jednak nie może budzić wątpliwości: kto poważnie traktuje polską niepodległość, ten nie może od nich uciekać. Musi być sobie w stanie wyobrazić życie Polski poza Unią, nawet jeśli teraz nie jest to korzystne. © ℗

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań