Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

W RZECZY SAMEJ

Prawda o przyszłości Europy

Paweł Lisicki

Od czasu, kiedy napisałem powiastkę „Epoka Antychrysta”, co rusz bywam zapraszany na różne spotkania z czytelnikami, na których pada sakramentalne pytanie o przyszłość Europy. Niektórzy dopytują, skąd we mnie tyle pesymizmu. Może to wystarczy za odpowiedź…

Kilka dni temu Krajowy Instytut Statystyczny w Madrycie poinformował, że między styczniem a czerwcem 2018 r. przyszła na świat najmniejsza liczba Hiszpanów od 1941 r. Urodziło się tam w tym czasie 179,8 tys. dzieci, czyli o 5,8 proc. mniej niż w podobnym okresie roku 2017. Demografowie zwracają uwagę, że stała tendencja spadkowa występuje tam od połowy lat 70. XX w. Czyli – to już moja uwaga – od końca rządów Franco. Wtedy to jedna kobieta rodziła statystycznie troje dzieci, dziś ten wskaźnik płodności spadł do 1,3 dziecka na kobietę.

Nie lepiej wygląda sytuacja we Włoszech. Według tamtejszej instytucji badającej liczbę urodzeń rok 2017 był najgorszym w dziejach prognoz demograficznych, a kończący się rok 2018 – wszystko na to wskazuje – będzie jeszcze gorszy. W 60-milionowych Włoszech urodziło się w 2017 r. 458 tys. dzieci, w tym roku będzie to zaledwie 440 tys. Średni wskaźnik wynosi 1,32 dziecka na rodzinę. Nie zamierzam tu ciągnąć tej wyliczanki w nieskończoność – kto chce, ten znajdzie potrzebne dane w Internecie. Może tylko dodam, niech będzie to rodzaj podsumowania, kilka wniosków, jakie przed miesiącami już znalazły się w raporcie nt. rodziny, opublikowanym na stronie internetowej przez papieską Dykasterię ds. Świeckich, Rodziny i Życia. Otóż „od 1995 r. w Europie wzrost demograficzny w większym stopniu był wynikiem imigracji niż liczby urodzeń w poszczególnych krajach. W latach 2015 i 2016 wzrost ten był w 100 procentach efektem imigracji, ponieważ łączny przyrost naturalny w krajach UE był ujemny. […] Jeśli chodzi o stosunek liczby narodzin do zgonów, to w 2016 r. w Europie liczba zgonów była wyższa od wskaźnika urodzeń o ponad 15,8 tys.”. Powtarzam, nie chcę zasypywać czytelników liczbami, ale ta garść danych była konieczna, żeby zrozumieć obecną sytuację. Europa wymiera i się starzeje. Rodowite Europejki rodzić dzieci nie chcą i robią to w coraz późniejszym wieku. Co ciekawe, w największym stopniu ten radykalny spadek dotknął krajów o tradycji katolickiej – Hiszpanii, Włoch i Portugalii, gdzie od kilkudziesięciu lat rządzi, z krótkimi przerwami, liberalna lewica.

Nie mniej uderza to, w jaki sposób na tę coraz wyraźniejszą tendencję reagują od lat rządy państw Zachodu. Od końca lat 60. wszystkie państwa wprowadzały systematycznie przepisy liberalizujące ustawy chroniące życie. To, co było stałym elementem prawnej tradycji chrześcijańskiej – sprzeciw wobec zabijania nienarodzonych – zostało praktycznie wyrugowane z systemów prawnych państw Unii. Powszechnej akceptacji aborcji towarzyszył wzrost politycznego znaczenia ruchów feministycznych i coraz bardziej krzykliwa próba zanegowania wartości macierzyństwa. Wreszcie, zjawisko ostatnie, od kilkunastu lat kolejne państwa Unii wprowadzają legalizację związków jednopłciowych, zrównując prawa i przywileje par homoseksualnych, które z natury nie mogą mieć dzieci, z przywilejami, którymi cieszyły się małżeństwa, z których naturalnie rodzą się dzieci. Żeby jeszcze bardziej zatuszować tę naturalną różnicę, kolejne państwa przyznają parom jednopłciowym – rzecz z moralnego punktu widzenia horrendalna – prawo do adopcji dzieci.

Każdy obserwator musi dostrzec w takiej polityce rys samobójczy. Teoretycznie państwo, którego siła zawsze jest pochodną liczby świadomych obywateli, powinno się zachowywać odwrotnie. Za wszelką cenę powinno chronić życie poczęte. Powinno też pilnować, żeby przywileje przyznane naturalnym parom, to jest mężczyźnie i kobiecie, były niewspółmiernie wyższe niż ochrona prawna innych relacji międzyludzkich. Wreszcie powinno troszczyć się o odpowiednie otoczenie kulturowe, w którym to wartość macierzyństwa byłaby nieproporcjonalnie wyższa niż sukces zawodowy.

To wszystko brzmi jednak jak pobożne życzenia. Odpowiedź na pytanie o przyszłość Europy naprawdę nasuwa się zatem sama.  © ℗

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań