Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

w rzeczy samej

Barbarzyńcy docierają nad Wisłę

Paweł Lisicki

Do tej pory opowieści o walce z symbolami chrześcijańskimi w przestrzeni publicznej docierały do Polski z daleka. Słuchając o tym, jak próbuje się zakazywać budowy bożonarodzeniowych szopek, zmieniać nazwę świąt w taki sposób, by nie miały nic wspólnego z Narodzinami Pana Jezusa, lub usuwać z kartek świątecznych znaki i symbole chrześcijańskie, można się było uśmiechać, wzruszać ramionami, ewentualnie pukać w czoło. Cóż, niechęć do własnego dziedzictwa, wrogość i obojętność wobec tego, co w nim najpiękniejsze i najbardziej chwalebne – do kultury chrześcijańskiej – wydawały się typową chorobą współczesnego Zachodu. To jej skutkiem jest wykorzenienie, które sprawia, że z roku na rok rośnie grupa ludzi nierozumiejących własnego dziedzictwa, własnej historii. Ludzi, którzy nie umieją się utożsamić ani z własnym narodem, ani z przekazem poprzednich pokoleń. Prawdziwych, współczesnych barbarzyńców, dla których przeszłość jawi się jako ograniczenie, a tradycja staje się wyrazem obcej dominacji. Dzisiaj widać, że choroba ta, niestety, nie zatrzymała się na Odrze.

Również w Polsce mamy z nią do czynienia. Również w Polsce pojawiły się środowiska radykalnie laickie, wściekle ateistyczne, nowy typ człowieka uformowany przez postępową, lewicową ideologię, w którym to, co arcypolskie, budzi irytację i złość. To są właśnie cechy prawdziwego barbarzyńcy – wrogość wobec tego, co go przewyższa, czego nie rozumie i co zatem najchętniej by usunął i zniszczył, a także złość na to.

Na krótko przed świętami 12 radnych warszawskiej Koalicji Obywatelskiej podpisało się pod listem napisanym przez radną Agatę Diduszko-Zyglewską, w którym domagali się Wigilii bez księdza, modlitwy i łamania opłatkiem. „Część z nas – w tym ja – startując do rady miasta, zobowiązała się do przestrzegania zasady rozdziału państwa i Kościoła oraz konstytucyjnej zasady bezstronności organów władzy. Naszym zdaniem charakter planowanej uroczystości zaburza ten rozdział” – napisała na Facebooku pani Diduszko-Zyglewska. W liście napisano: „Reprezentujemy wszystkich mieszkańców Warszawy – wyznawców różnych religii, osoby niezwiązane z żadnym Kościołem, kobiety, które walczą o swoje prawo do równego traktowania, osoby ze społeczności LGBT+, niepłodne pary korzystające z zapłodnienia in vitro czy osoby będące w dzieciństwie ofiarami przestępstw seksualnych ze strony duchownych. Publiczne prezentowanie związków radnych Rady m.st. Warszawy z przedstawicielami konkretnych Kościołów i konkretnych wyznań odbiera tym i licznym innym grupom poczucie bezpieczeństwa oraz pewność, że w pełnieniu naszych obowiązków pozostaniemy zgodnie z nakazami konstytucji bezstronni”. Obrzydliwy ten dosyć tekścik, będący swoistym połączeniem donosu (stąd odwołanie do osób „będących w dzieciństwie ofiarami przestępstw seksualnych ze strony duchownych”, co służyć ma napiętnowaniu księży jako grupy szczególnie gotowej dokonywać przestępstw seksualnych) z propagandą feministyczną (stąd słowa o kobietach walczących o swoje prawa) i homoseksualną (osoby ze społeczności LGBT), miał pokazywać rzekomą bezstronność i neutralność pod nim podpisanych. I być może gdyby napisali go na Księżycu lub na Marsie, mogliby opowiadać o tym, że nie chcą pokazywać związków z „konkretnym kościołem”. Jednak w Warszawie? W mieście, gdzie każdy kąt, każda grudka ziemi przesiąknięta jest krwią tych, którzy oddali swoje życie dla ojczyzny i Boga? Oddali życie nie dla jakiejś nieznanej ojczyzny, ale tej właśnie, nie jakiegoś abstrakcyjnego Boga, ale tego właśnie, którego 1050 lat temu przyniósł tu Kościół.

Tego właśnie barbarzyńcy nie rozumieją. Dlatego zamiast w milczeniu okazywać szacunek dla tego, co ich przerasta, wolą to usunąć. Do licha, nie mam nic przeciw temu, żeby owych 12 radnych organizowało sobie spotkania, kiedy i jakie chcą. Na każdą możliwą modłę i na każdy możliwy sposób, z tęczowymi plakacikami lub bez nich – to jest ich sprawa. Niech tylko, proszę bardzo, odczepią się od Wigilii. © ℗

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań