Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

Listy

Drodzy Czytelnicy,

W tym tygodniu krytyka i krytyka… krytyki. Tej „dla zasady”. E-maile do działu listy prosimy kierować na adres: listy@dorzeczy.pl.

„Warszawa – poligon totalnej opozycji”, „DRz” 2/2019

Droga Redakcjo,

jako mieszkaniec Warszawy dziękuję za poruszenie tematu skręcania stolicy w lewo. Odkąd tamto wydanie trafiło do czytelników, pojawiło się kilka nowych pomysłów, które mogą świadczyć o tym, że pytanie postawione w „Do Rzeczy” – „Czy Warszawa obok Poznania będzie tęczową wyspą?” – ma sens.

Jestem zaskoczony ideą utworzenia i finansowania przez miasto „hostelu dla osób »nieheteronormatywnych«” pod płaszczykiem tworzenia „azylu bezpieczeństwa dla osób, które nie mogą go znaleźć gdzie indziej”. Przypomnę, że taki hostel w Warszawie prowadziła jedna z fundacji, ale przestała. A teraz jest pomysł, by płacili za niego warszawiacy. I nie rozumiem, dlaczego osoby „nieheteronormatywne” (jak się chcą definiować) mają być traktowane inaczej/lepiej niż reszta społeczeństwa. Czy nie mogą korzystać z oferowanych przez państwo wszystkim Polakom jednakowo służb i instytucji? Oczywiście nie popieram przemocy ani jakiejkolwiek formy dyskryminacji ludzi ze względu na orientację seksualną, ale jestem też przeciw temu, by orientacja seksualna dawała dodatkowe przywileje, za które jeszcze mam płacić ze swoich podatków. Jeśli takie miejsce jest potrzebne, a osób „nieheteronormatywnych” jest w Polsce tak dużo, jak twierdzą te środowiska, to nie powinno być najmniejszego problemu ze sfinansowaniem takiego miejsca przez te środowiska.

To jednak dopiero początek. Mrozi mnie dążenie postępowych radnych do utworzenia w Warszawie „darmowego całodobowego gabinetu ginekologicznego bez klauzuli sumienia”. Martwi mnie, że marzy im się miejsce, w którym pod osłoną nocy i za pieniądze miasta można poprosić o aborcję. „Nocny ginekolog bez klauzuli sumienia” nasuwa jak najgorsze skojarzenia.

Pozdrawiam czytelników „Do Rzeczy”

Jan z Warszawy

Nie idźmy tą drogą

Szanowna Redakcjo!

Jestem Waszym czytelnikiem „od zawsze”, co oznacza, że tytuł „Uważam Rze” stał mi się obcy od 2012 r. Jestem raczej tylko odbiorcą, ale jedna z kwestii poruszonych w ostatnim numerze 2/2018 m.in. w felietonie Pana Łukasza Warzechy sprowokowała mnie do napisania tego listu.

Słusznie wszyscy nabijamy się z naszych ulubionych ulubieńców z POKO, że zagłosują nawet za własną anihilacją, byle przeciwko PiS-owi, jeżeli ten będzie miał odmienne zdanie. Nie idźmy jednak tą drogą i nie powielajmy tej idiotycznej metody.

Chodzi mi o fajerwerki w okresie okołosylwestrowym i ich wpływ na zwierzęta domowe.

Znaczna część stworzeń, które trzymamy w domach, na co dzień kochamy i których miłości doznajemy, boi się huku. Szaleństwo, które akurat w mojej podwarszawskiej okolicy zaczęło się w święta Bożego Narodzenia i zakończyło ostatecznie dopiero w Trzech Króli, jest dla tych zwierząt niezwykle uciążliwe. Tak się składa, że w mojej rodzinie jest kilka psów, które zostały narażone bezpośrednio na huk petard i wystrzały rakiet. Część zniosła to zgodnie z receptą Pana Redaktora Warzechy – jako psy myśliwskie trochę poszczekały, i po krzyku. W przypadku dwóch – jednego sportowego, rasowego, z sukcesami itd. oraz drugiego wielorasowego podrzutka (dosłownie – suczkę przerzucono przez płot, wychodząc z założenia, że jeśli ktoś ma sześć psów, to i siódmego przyjmie...) – powstał poważny problem. Przez kilka dni po kanonadzie psiaki te bały się wyjść na dwór, co powodowało zrozumiałe kłopoty związane chociażby z codziennymi kwestiami fizjologicznymi.

Nie każdy pomysł tych wstrętnych lewaków i totalsów jest idiotyczny. Nie zachowujmy się jak oni. Zastanówmy się za każdym razem, czy nie da się od każdego ściągnąć czegoś sensownego. I nie krytykujmy w czambuł wszystkiego tylko dlatego, że powiedział to Owsiak czy Trzaskowski. Nie musimy od razu chwalić ani wynosić pod niebiosa. Nie dajmy się jednak wciągnąć w nie najmądrzejsze „nie, bo nie”. Wychodzi bowiem na to, że mamy do zaproponowania to samo co oni. A tak przecież nie jest, czego chyba dowodzi cała pozostała treść numeru.

Piotr Grochulski z Konstancina

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań