Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

w rzeczy samej

Dziękuję za odrodzenie

Paweł Lisicki

Emanuel Macron napisał list i opublikował go w 28 państwach Unii. Nie jest to oczywiście zwykły list, ale – jak przeczytałem – prawdziwy manifest pod stosownym do tego bombastycznym, co się zowie, tytułem: „Na rzecz europejskiego odrodzenia”. Niestety, lektura rozczarowuje.

Jak to już nie raz bywało, manifest jest zbiorem ogólnie słusznych sloganów i bliżej nieokreślonych, ale przez to niebezpiecznych pomysłów. Trudno powiedzieć, czy francuski prezydent napisał go po to, żeby zatrzeć złe wrażenie, jakie musiały wywołać masowe protesty „żółtych kamizelek”, czy też naprawdę jest to zarys projektu, który Francja będzie próbowała forsować po majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego. Może to być zapowiedź powołania nowej, „reformatorskiej” frakcji w Parlamencie, która to pomysły prezydenta Francji będzie chciała wprowadzać w życie.

Swój list prezydent Francji zaczyna od stwierdzenia, że „od czasów II wojny światowej Europa nie była tak potrzebna. A jednocześnie tak zagrożona. Nie możemy pozwolić nacjonalistom wykorzystać gniewu narodów”. Nie bardzo wiadomo jednak, na czym dokładnie to zagrożenie Europy polega. Kto je reprezentuje? Twierdzenie, że od 1945 r. Europa nie była tak zagrożona, sugeruje mroczne i strasznie potężne siły piekielne, które z zewnątrz na Europę czyhają. Prezydent Macron nigdzie dokładnie tych mocy zła nie definiuje i nie opisuje. Z kontekstu wynika, że są to ogólnie „nacjonaliści”. Trudno też zrozumieć, skąd się bierze siła owych „nacjonalistów”. Najwyraźniej próbują oni „wykorzystać gniew narodów”. Znowu zagadka: wynika z tych słów, że pojawił się w Europie gniew narodów, którego nacjonaliści nie wywołali, a jedynie próbują wykorzystać. To skąd się on wziął i na co gniewają się narody? Zdrowy rozum podpowiada, że właśnie na taką Unię, jaka jest obecnie. Jednak dziwnym trafem prezydent Macron do takiej konkluzji nie dochodzi.

Dalej dowiaduję się, że „nacjonaliści mylą się, kiedy udają, że wycofaniem się z Europy bronią naszej tożsamości; ponieważ to właśnie cywilizacja europejska nas łączy, nas wyzwala, nas chroni”. Szczerze mówiąc, wszystko to dość bełkotliwe. Jacy nacjonaliści chcą wycofać się z Europy? Jak rozumiem, chociaż to interpretacja, chodzi o tych niedobrych ludzi, którzy chcą się wycofać z Unii – najwyraźniej myśl, że Unia i Europa nie są tym samym, wykracza poza horyzont poznawczy prezydenta Francji. Zamiast tego się dowiaduję, że „cywilizacja europejska nas łączy”. Świetnie. Ale jakich nas i na czym dokładnie to połączenie polega? Nie słyszę odpowiedzi. Podobnie mdło brzmią opowieści o duszy, która rzekomo ożywia Europę. Co za dusza? Chrześcijańska? A może masońska? A może jakaś inna jeszcze?

Najbardziej niebezpieczne jest jednak to, co prezydent Francji proponuje jako antidotum. Otóż mówi on o „wolności, opiece i postępie”. Aż ciarki przechodzą mi po skórze, zwłaszcza jeśli czytam, na czym ma polegać ta postępowa wolność. „Model europejski opiera się na wolności człowieka, różnorodności opinii i tworzeniu” – pisze prezydent Francji. Doskonale. Nie wiem wprawdzie, jak owa pochwała „różnorodności opinii” ma się choćby do przyjętego we Francji prawa zakazującego krytyki aborcji w Internecie, ale może coś przegapiłem. A może w ujęciu prezydenta Francji „różnorodność opinii” to nie faktyczna różnorodność, lecz różnorodność europejska, czyli taka, w której dla niewygodnych opinii miejsca nie ma.

„Naszą fundamentalną wolnością jest demokratyczna wolność wyboru naszych przywódców i to wtedy, podczas każdego głosowania, obce mocarstwa próbują wpływać na nasze głosy. Proponuję utworzenie Europejskiej Agencji Ochrony Demokracji, która zapewni każdemu państwu członkowskiemu europejskich ekspertów dla ochrony procesu wyborczego przed cyberprzestępczością i manipulacjami”. A kto będzie powoływał Europejską Agencję? Kto będzie ją wybierał? I w jaki sposób tajemniczy eksperci będą chronić „proces wyborczy przed manipulacjami”? Kto będzie odróżniał manipulację od informacji niewygodnej dla władzy? Kto będzie kontrolował ekspertów? Z kontekstu wynika, że ich głównym zadaniem ma być to, by nie pozwolili „nacjonalistom” podawać „fałszywych informacji”.

Przypomina to wszystko razem pomysł powołania nowych sowietów, tyle że już nie socjalistycznych, ale europejskich. Cóż, pozostaje mi nadzieja, że cały list był tylko wizerunkową zagrywką. © ℗

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań