Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

w rzeczy samej

Pochód nowej bolszewii

Paweł Lisicki

Profesor Ryszard Legutko miał wygłosić wykład o totalitaryzmie w Middlebury College w stanie Vermont w USA. Część wykładowców i liczna grupa studentów zaczęła jednak protestować i wzywać uczelnię, by do wykładu profesora nie dopuścić. Tak się też stało, szkoła naciskom uległa.

„Na szczęście – mówi prof. Legutko w zamieszczonym na FB nagraniu – znaleźli się studenci i profesorowie, którzy – jak za dawnych czasów – przeprowadzili mnie tylnym wejściem do gmachu uniwersyteckiego. Odbyło się spotkanie w gronie seminaryjnym z tymi, którzy chcieli słuchać i rozmawiać, choć nieco potajemnie. Cała sprawa jest jednak mocno nieprzyjemna i mówi wiele o dzisiejszych czasach”.

Od dawna piszę, co spotyka się czasem ze zrozumieniem, a czasem z niedowierzaniem i ironią, że dzisiejszy Zachód ma coraz mniej wspólnego z tym, który poznaliśmy w drugiej połowie XX w. To nie strefa wolności słowa i otwartej debaty, ale w coraz większym stopniu obszar posuwającego się krok po kroku zamordyzmu.

N

owa bolszewia opanowała najpierw uniwersytety i szkoły wyższe, zaczynając od wydziałów humanistycznych. Sprawa prof. Legutki, tak jak wcześniej protesty przeciw wykładom znanego brytyjskiego filozofa Richarda Swinburne’a czy próba zamknięcia ust Rogerowi Scrutonowi, jest kolejnym smutnym dowodem na to, jak rozumieją wolność wymiany opinii coraz liczniejsi studenci i nauczyciele akademiccy. Mamy tu do czynienia z prawdziwą zdradą klerków, z faktycznym zerwaniem i odrzuceniem najważniejszej zasady, jaka do tej pory kierowała życiem umysłowym: z próbą ograniczenia swobody opinii i podporządkowania wolności słowa różnym modnym dziś ideologiom. Jednym słowem na uniwersytetach zachodnich rządzi coraz potężniej nowa komuna. Nic dziwnego zatem, że – jak pokazały niedawno omawiane przez tygodnik „Do Rzeczy” badania – rośnie liczba Amerykanów i Brytyjczyków, którzy boją się ujawniać swoje poglądy.

Europoseł PiS prof. Ryszard Legutko, który jest także autorem książek na temat współczesnej demokracji, tłumaczem dialogów Platona, wreszcie nauczycielem uniwersyteckim, pojechał do USA z wykładem zatytułowanym „Demony w demokracji: Totalitarne pokusy w wolnym społeczeństwie”. Kto lepiej mógłby o tym powiedzieć niż przenikliwy znawca i komentator myśli najgłębszego krytyka demokracji, którym był zapewne autor „Państwa”, „Praw” czy „Obrony Sokratesa”? Wszystkie zalety w oczach amerykańskich bolszewików niewiele jednak znaczą. Uznali, że prof. Legutko reprezentuje „homofobiczny, ksenofobiczny, rasistowski i mizoginiczny dyskurs” i dlatego słuchać go nie należy. Pomijam to, że wszystkie te określenia w odniesieniu do polskiego profesora to brednie. O jakim rasizmie tu mowa? O jakiej mizoginii? Wszystkie te słowa są częścią współczesnego języka radykałów. Niczym, powtarzam, niczym, nie różnią się oni od wcześniejszych bolszewickich studentów czy aktywistów rewolucji kulturalnej w Chinach. Są tak samo tępi, ograniczeni, tak samo pozbawiono ich zdolności samodzielnego myślenia. Nie umieją mówić i argumentować, wolą krzyczeć i protestować. Do działania pobudzają ich emocje, dzięki czemu występują razem, w stadzie, w masie. Te wszystkie oskarżenia – ksenofobia, rasizm, homofobia – to hasła, które mają wywołać odruch Pawłowa i pobudzić do oburzania się. Na wielu uniwersytetach już się nie myśli, nie rozważa, nie argumentuje, ale właśnie „się oburza”. Lewicowo--feministyczne hordy mają coraz większy wpływ na stan umysłów Amerykanów i zachodnich Europejczyków. Nie jest to niestety przypadłość uniwersytetów, choć to one były wylęgarnią. Ten sam sposób rozumienia debaty – oponenta należy zakrzyczeć, zamknąć mu usta, zdelegitymizować, wykluczyć, pozbawić wpływu, opatrzyć łatką, napiętnować – jest coraz częściej obecny u polityków i publicystów. Lewica skutecznie podbija opinię publiczną Zachodu.

Na tym tle Polska jest prawdziwą oazą wolności. Wprawdzie i na polskich uniwersytetach próbuje się zamykać usta inaczej myślącym, wprawdzie i polskie liberalne media chcą wymusić wprowadzenie ustaw o walce z „mową nienawiści” – żałosny trik, za którym skrywa się próba zniszczenia wolności – ale większość Polaków, dzięki pamięci pokoleniowej i doświadczeniu sowieckiego totalitaryzmu wciąż na te zabiegi pozostaje immunizowana. Oby jak najdłużej. Tak, to Polska jest obecnie w miejscu, gdzie dawniej był Zachód, a Zachód coraz częściej tam, gdzie kiedyś był Wschód. © ℗

następny numer „do rzeczy” ukaże się w poniedziałek 6 maja

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań