Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

W RZECZY SAMEJ

Ja, zdrajca Unii 

Paweł Lisicki

Zawsze, kiedy wydaje mi się, że głupiej już nie można, okazuje się, że można. W „Gazecie Wyborczej” przeczytałem wielki tytuł „Kto zdradza Unię, zdradza Polskę”.

Najwyraźniej autor i redakcja nie dostrzegli absurdalności tego stwierdzenia, co zresztą o tyle mnie nie dziwi, że od października 2015 r., kiedy to PiS objął władzę, w ogóle z myśleniem mają kłopoty. Takie zdanie miałoby sens tylko wtedy, gdyby Polska nie była suwerennym państwem narodowym, ze swoją własną tożsamością, z interesami, tradycją i tożsamością, ale unijnym województwem, landem, kantonem. Tak brzmiałoby poprawne zdanie: kto zdradza Polskę, zdradza Śląsk, kto zdradza Niemcy, zdradza Bawarię, kto zdradza Stany Zjednoczone, zdradza Kalifornię. Tak długo jednak, jak Unia państwem nie jest, nie ma rządu, suwerennej, własnej polityki, nie ma narodu, twierdzenie „GW” jest po prostu idiotyczne. Wyszłoby na to, że ponad połowa obywateli Wielkiej Brytanii głosujących za brexitem, zdradzając Unię, zdradziła Wielką Brytanię i zatem, konsekwentnie, należałoby ich pozbawić obywatelstwa, ukarać i wygnać. Podobnie należałoby postąpić z innymi krytykami Unii w innych państwach: są oni z punktu widzenia „GW” faktycznie bezpaństwowcami, bo odrzucając Unię, stają się zdrajcami Włoch, Francji, Hiszpanii itd., itp.

Tak, wiem, logika to najmniejszy problem w tym przypadku. Znacznie większym jest to, że zaprezentowane na łamach lewicowej gazety myślenie zdominowało dużą część polskich elit. Co gorsza, straszak polexitu wymusił nawet na PiS, partii wcześniej znacznie bardziej wobec Unii krytycznej, zmianę retoryki. Od czasów przegranej w drugiej turze wyborów samorządowych w 2018 r. politycy PiS uparli się, żeby za każdym razem, w dzień i w nocy, w południe i o północy, przekonywać kogo się da, jak bardzo Unię kochają, jak bardzo są do niej przywiązani. Pięknie. Ilekolwiek by jednak słów wypowiedzieli i ilekolwiek kolejnych niedorzecznych tytułów pojawiłoby się w „GW” lub innych mediach lewicy, wciąż nie uda się przejść do porządku dziennego nad jednym: interes polskiego państwa i interes Unii, rozumianej jako grupa państw, nie tylko pokrywać się nie musi, lecz także czasem mogą one pozostawać do siebie w opozycji. Interes Unii jest ważny tylko wówczas, kiedy pokrywa się z interesem Polski. Możemy chcieć, by tak było, ale roztropny polityk musi też myśleć o czarnym scenariuszu, kiedy takie ujednolicenie interesów możliwe nie jest i nie będzie. Kto tego nie dostrzega, ten wyrzeka się obrony interesu narodowego i zdradza Polskę na rzecz Unii. Czyli coś rzeczywistego na rzecz bytu pozornego. Tak, to właśnie jest coraz większym zagrożeniem dla Polski i doskonale widać to po działalności znaczącej grupy polityków opozycji. Nie tylko przenoszą oni spory z Warszawy do Brukseli, lecz także stają się, coraz wyraźniej, zakładnikami Unii. Za pomocą Unii, za pomocą różnych europejskich instytucji chcą odzyskać władzę w Polsce, nie rozumiejąc, że stają się coraz bardziej zakładnikami.

Zabawne, że zwolennicy Unii powołują się przy tym na rzekome zagrożenie demokracji w Polsce. Jak pisała „GW”: „im więcej Unii w państwie, tym trudniej zabijać demokrację”. Teza ta pod względem niedorzeczności niemal dorównuje tytułowi. Niezależnie bowiem od całego gadulstwa i propagandy Unia cierpi na nieporównanie większy deficyt demokracji niż poszczególne państwa członkowskie. Wystarczy sprawdzić, które z istotnych funkcji politycznych w Unii pochodzą z wyboru. W przypadku przewodniczącego Rady Europejskiej nie sposób nawet ustalić, czy istnieje jakikolwiek tryb wyboru! Podobnie w przypadku Komisji Europejskiej – najważniejsze decyzje zapadają w kuluarach.

Unii, inaczej niż Polski, nie można zdradzić. „Zdrada” to mocne słowo. Zawsze wskazuje ono na naruszenie pewnej głębokiej, niewzruszonej lojalności. Na więź krwią i życiem znaczoną. Za Unię nikt jeszcze nie umarł, nie przelał krwi. Nikt nie cierpiał ani nie ponosił ofiar. To, że ktoś tego nie zauważa i próbuje stawiać odrzucenie Unii na równi ze zdradą Polski, świadczy jedynie o stopniu wyobcowania i nihilizmie. © ℗

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań