Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

W RZECZY SAMEJ

Letnia ironia losu  

Paweł Lisicki

Chociaż do wyborów parlamentarnych pozostały trzy miesiące, można odnieść wrażenie, że wszystko już zostało rozstrzygnięte. Nawet najwięksi przeciwnicy PiS przyznają, że szanse na zwycięstwo mają niewielkie, a jedyna niewiadoma to skala zwycięstwa partii Jarosława Kaczyńskiego. Rzeczywiście, nigdy jeszcze chyba rządzący nie byli w tak komfortowej sytuacji: po katastrofie, którą dla opozycji okazała się kampania do Parlamentu Europejskiego, PiS ma wszystkie karty w ręku.

Opozycja przypomina nieco boksera, który zaliczył potężny cios i z trudem próbuje utrzymać się w ringu, unikając następnego nokautującego uderzenia. Nie ma, co widać doskonale w wypowiedziach Grzegorza Schetyny i pozostałych liderów, żadnego pomysłu na odzyskanie inicjatywy. Żadnej świeżej myśli i nowej idei. Wiadomo już, że dotychczasowa kampania, w dużej mierze oparta na wierze w to, że wyborcy sami odrzucą PiS, jeśli tylko będzie się im mówić o upadku praworządności, zakończyła się klapą. Ile razy, zastanawiam się, można powtarzać slogany o końcu demokracji? Podobne efekty miała rozpoczęta przez Rafała Trzaskowskiego i Pawła Rabieja wojna kulturowa oraz próba implementowania w Polsce ideologii LGBT. Cóż, obecnie już chyba tylko sekta z Czerskiej nadal wierzy, że w Polsce można wygrać wybory dzięki odwoływaniu się do programu niemieckich Zielonych. Dodatkowym problemem opozycji jest to, że nie udaje się jej przedstawić siebie jako siły modernizującej: tutaj na drodze do sukcesu stoi premier Mateusz Morawiecki i jego wizerunek nowoczesnego, zmieniającego państwo administratora oraz człowieka z wizją.

Brak programu najlepiej widoczny jest podczas spotkań liderów PO z ludźmi. Znowu kryją się za tym naśladownictwo PiS i wiara, że głównymi problemami opozycji są niemożność dotarcia do elektoratu i jego mobilizacja. Tak jakby PO utraciła zdolność rozumienia, że zanim się kogoś do czegoś zmobilizuje, trzeba jeszcze wiedzieć do czego i po co. A na to pytanie, mimo mijającego czasu, nie sposób znaleźć odpowiedzi. Do obalenia „reżimu kaczystowskiego” najwyraźniej bowiem brakuje chętnych. Zresztą groteskowość tych wielkich haseł i dramatycznych gestów najlepiej ujawniają sami liderzy opozycji. Tak jak Ryszard Petru skompromitował walkę z zamordyzmem, wyjeżdżając w kluczowym momencie protestów w Sejmie na Maderę, tak teraz podobne zadanie wykonał Robert Biedroń, korzystając ze zdobytego mandatu do PE. Można się tylko śmiać, obserwując działaczy i aktywistów Wiosny, którym tyle czasu zajęło zrozumienie dość prostego faktu, że cały ich wysiłek miał tylko jeden cel – załatwienie panu Biedroniowi synekury na najbliższe pięć lat.

Co ciekawe, ta wielka smuta po stronie opozycji totalnej najwyraźniej zapanowała także w szeregach Kukiz’15 oraz Konfederacji. Z politycznego punktu widzenia oznacza to tylko jedno – PiS rzeczywiście ma szansę zgarnąć pełną pulę, a być może nawet zdobyć większość konstytucyjną. Ma to zresztą jeszcze jeden, paradoksalny skutek: wzrost osobistej władzy samego Jarosława Kaczyńskiego. Tak jakby było mu jej mało! Poparcie bliskie 50 proc. albo i większe oznacza, że prezes niedługo będzie mógł rządzić nawet bez wsparcia Solidarnej Polski czy Porozumienia. Oczywiście nie znaczy to, że nie będzie chciał korzystać z ich poparcia, ale na pewno oznacza to zmianę układu sił w obrębie obozu prawicy.

To się nazywa ironia losu: najważniejszym politycznym efektem wieloletniej kampanii dyfamacyjnej wobec Jarosława Kaczyńskiego może się okazać jeszcze większy wzrost jego potęgi politycznej. Jak to przeżyją radykałowie opozycyjni, trudno powiedzieć. Ale nie będzie im łatwo. W ich oczach to gorsze niż najstraszniejsze upały, a na razie robią, co tylko mogą, nieświadomie zapewne, by tak się właśnie stało. © ℗

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań