Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

w rzeczy samej

Błędy się mszczą

paweł lisicki

Azatem stało się. PO idzie do wyborów bez SLD i PSL, za to z Nowoczesną i Inicjatywą Barbary Nowackiej. Gdyby sprawa tego była warta, można byłoby nawet powiedzieć: kości zostały rzucone. Ale cóż, ten nieco wyświechtany zwrot nie do końca pasuje do sytuacji: naprawdę mimo najlepszych chęci nie sposób dostrzec w Grzegorzu Schetynie Juliusza Cezara. Tak samo decyzja ta – o samodzielnym starcie – jest raczej efektem wcześniejszych błędów niż śmiałym i zaskakującym posunięciem. W efekcie naprzeciw PiS pójdą co najmniej trzy formacje opozycyjne, co może oznaczać, że rządzący faktycznie zdobędą większość konstytucyjną. Wystarczy, by zarówno PSL, jak i SLD nie przekroczyły pięcioprocentowego progu. Dlaczego tak się stało? Wydaje się, że to owoc wcześniejszych błędów i słabości. Podczas wyborów do Parlamentu Europejskiego Grzegorz Schetyna uwierzył, że wystarczy połączyć wszystkie siły opozycyjne i zwycięstwo nad PiS jest murowane. Teza ta, tak mocno wspierana przez lewicowe i liberalne media, okazała się nieprawdziwa. Wbrew propagandzie większość Polaków ani nie boi się PiS, ani nie obawia się o podstawowe prawa obywatelskie i demokrację. Dlatego samo hasło: „kupą, mości panowie i panie” nie mogło wystarczyć. Lider PO tego nie zrozumiał i dlatego płaci teraz rachunek. Jedynym usprawiedliwieniem jest to, że decyzję o powstaniu koalicji w wyborach do PE podjął nie całkiem samodzielnie – była ona wymuszona obawą przed powrotem do gry Donalda Tuska. Co nie zmienia faktu, że był to błąd. Gdyby Schetyna poczekał, gdyby nie klecił na siłę owego dziwacznego konglomeratu od Sasa do Lasa, od wielkomiejskich zielonych po chłopów, dzisiaj byłby w całkiem innej pozycji. Byłby jak Jarosław Kaczyński sprzed kilku lat, kiedy to lider PiS dyktował warunki Solidarnej Polsce i partii Jarosława Gowina. Tak jednak się nie stało i dlatego dziś opozycja może podejmować tylko złe wybory. PO lub, jak kto woli, PO-KO nie ma żadnych szans na wygraną. Jedyne, na co może liczyć, to zdobycie niewielu więcej niż 20 proc. głosów. Zmusza ją to zresztą do walki na śmierć i życie

z lewicą, z SLD i Wiosną Biedronia. Jeśli je rozbije i przejmie ich elektorat, zyska kilka procent, ale jednocześnie polepszy wynik PiS. Im słabsza lewica, tym mocniejsza będzie PO-KO, choć nie na tyle silna, by zagrozić hegemonii rządzących. Skoro PO przygarnęła już wcześniej Nowoczesną i przyjęła Barbarę Nowacką, skoro jej twarzami stali się Rafał Trzaskowski, Paweł Rabiej czy Aleksandra Dulkiewicz, to musi walczyć o elektorat lewicowy. Dokładnie o ten sam, który głosował w części na Wiosnę, a w części na SLD. Z kolei to Sojusz najwięcej zyskał na koalicji z PO w wyborach do PE, jednak teraz sukces ów może się okazać ­pyrrusowym zwycięstwem: najbardziej rozpoznawane postacie SLD są już w Parlamencie Europejskim. Na kim miałby się zatem teraz oprzeć Włodzimierz Czarzasty? Podobnie w stanie rozkładu jest Wiosna: okazało się, że, ujmijmy to tak, Robert Biedroń wystawił swoją formację do wiatru. Skądinąd zabawne jest wysłuchiwanie obecnych żalów jego zwolenników i zwolenniczek, którzy wierzyli, że wszystko, co Biedroń mówi, jest naprawdę.

Wniewiele lepszej sytuacji niż lewica jest PSL. Po tym, jak Władysław Kosiniak- -Kamysz uczestniczył w słynnym wykładzie Leszka Jażdżewskiego i firmował szaleństwa innych lewicowców z Koalicji Europejskiej, budowanie przez niego centrowo-konserwatywnej partii zdaje się dość groteskowe. Wszystkie formacje opozycyjne cierpią na trzy przypadłości. Po pierwsze, brakuje im programu, po drugie – wiarygodności, po trzecie zaś wykazały się kompletnym brakiem słuchu. Lata prowadzenia negatywnej kampanii, przekonanie, że antypisizm wystarczy do zwycięstwa, mszczą się boleśnie. Opozycja przegrała swoją szansę. © ℗

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań