Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

w rzeczy samej

Radosne świętowanie tragedii

Paweł Lisicki

Dziwne to czasy, w których rzeczywistość bywa bardziej groteskowa niż to, co może sobie przedstawić wyobraźnia. No bo kto – pytam – mógł sobie pomyśleć jeszcze kilka dni temu, że obecne władze Gdańska, na czele z prezydent Aleksander Dulkiewicz, będą chciały z rocznicy 1 września – dnia, w którym Niemcy napadły na Polskę, dnia, który stał się symbolem późniejszych cierpień, mąk i straszliwego ludobójstwa – uczynić uroczystość radosną i wesołą?

Jak się okazało, w Gdańsku 1 września planowany jest marsz z „gośćmi z Niemiec, którzy chcą wziąć odpowiedzialność za winy swoich przodków”, następnie zorganizowane zostaną „wspólne radosne tańce i degustacja charakterystycznych potraw i wspólne przeżywanie rocznicy”. To się po prostu w głowie nie mieści. Do złudzenia pomysły takie przypominają inne, znane z historii próby radykalnego odwracania znaczeń. W PRL takimi przykładami wielkiego oszustwa były obchody rewolucji październikowej czy manifestu PKWN: w obu przypadkach rewolucja w istocie była puczem bolszewików, a manifest PKWN sprytną agitką moskiewskich komunistów – kłamstwo zostało wyniesione na piedestał. Tyle że to było w czasach, kiedy za fałszem stała siła! Kiedy propaganda opierała się na rosyjskich bagnetach. Kiedy naród był zniewolony. Dlaczego dzisiaj próbuje się tworzyć podobne co do zasady propagandowe kłamstwa? Dlaczego nie spotykają się one z mocnym oporem? Co się stało z Polakami? Albo co się stało przynajmniej z niektórymi Polakami?

„Na godz. 15.00 zaplanowano »marsz życia«, czyli radosny pochód, który rozpocznie się nieopodal Teatru Szekspirowskiego. Stamtąd uczestnicy marszu przejdą pod Bramę Zieloną, gdzie zaplanowano koncert, tańce i wspólne świętowanie” – to komunikat z oficjalnej strony miasta. Po protestach szybko został zmodyfikowany, zniknęło słówko „radosny”. Jednak przecież, u licha, ktoś na ten pomysł wpadł, ktoś ten komunikat napisał. Jak można tragedię i katastrofę świętować radośnie?! To tak, jakby ktoś w czasie pogrzebu urządzał zabawę taneczną lub się cieszył i bawił na wieść o katastrofie albo śmiał się, informując pacjenta o tym, że jego stan jest beznadziejny.

W przypadku władz Gdańska powody takiego zachowania mogą być różne. Po pierwsze, być może za politykę miasta odpowiadają barbarzyńcy, ludzie nieznający polskiego kodu kulturowego. Wydaje się im zatem, że to, co tragiczne, jest radosne. Mylą znaki i symbole. Śmieją się, kiedy się płacze, i płaczą, kiedy należy się śmiać. Po drugie, co bardziej prawdopodobne, być może są to ludzie, którzy nie rozumieją, na czym polegała tragedia późniejszej okupacji. Są Polakami w tym sensie, że znają język, ale zostali wykorzenieni ze wspólnoty kulturowej. Dla nich setki tysięcy, miliony cierpiących wskutek napaści Hitlera Polaków są jakimś obcym, nieznanym ludem. Wreszcie możliwa jest i trzecia przyczyna: chodzi o dostosowanie polskiej pamięci do tego, co urzędnicy gdańscy uważają za europejskie i postępowe. O takie „przepracowanie” polskiej świadomości, żeby zniknęła z niej pamięć o własnych ofiarach, żeby zatarła się pamięć o niemieckich zbrodniach na Polakach, żeby zastąpiła ją nowa, postępowa świadomość. Zgodnie z tym nowym projektem sprawcami zbrodni wojennych nie byli już Niemcy, ale Europejczycy, którzy obecnie razem muszą ową swoją winę przezwyciężyć. Nie było winnych i niewinnych, tych, którzy wojnę wywołali, i tych, którzy zostali – wszystkie narody europejskie były w tej czy innej mierze sprawcami i teraz jako pełnoprawni Europejczycy tworzą nową przyszłość. Takie rozumowanie tłumaczyłoby osobliwe zachowanie wiceprezydenta miasta, który niedawno przypisał współwinę za wybuch wojny Polakom.

Nie wiem, które z tych tłumaczeń jest prawdziwe. Czy bardziej chodzi o brak elementarnej wrażliwości kulturowej czy o świadomy projekt budowy nowej, paneuropejskiej, świadomości, której pierwszą ofiarą musi zostać polska pamięć? Wiem natomiast, że pomysły takie są skrajnie szkodliwe i powinny pociągać za sobą wyrzucenie z pracy ich autorów. © ℗

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań