Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

W RZECZY SAMEJ

Razem do Senatu!

Paweł Lisicki

Przez ostatnie cztery lata żyłem w przeświadczeniu, że z dnia na dzień, ba, z godziny na godzinę Polska chyli się ku upadkowi. Groza narastała, niebo ciemniało, pioruny biły, strach za gardło chwytał. Jedyne, co pozostawało niepewne, to skala zniszczeń i rozpadu, jaką państwu przyniosło zwycięstwo PiS w październiku 2015 r.

Jedni twierdzili, że współczesna Polska przypomina Republikę Weimarską z początku lat 30., inni wskazywali na początek rządów Hitlera, jeszcze inni dostrzegali podobieństwa między nadwiślańskim reżimem a dawnym PRL, wreszcie byli i tacy, którzy mądre miny robiąc, co dzień od nowa głosili, że hydra faszyzmu w Polsce się odradza. Nic dziwnego, że w takiej sytuacji cała opozycja musiała razem stanąć do boju i powołać coś w rodzaju niegdysiejszych frontów antyfaszystowskich, czyli Koalicję Europejską. Skoro demokracja się chwieje, upada, ginie, pora porzucić niesnaski i spory. Trzeba było ramię w ramię stanąć przeciw wspólnemu wrogowi. Niestety, trud ten i wysiłek wielki ograniczone przyniósł owoce i polski naród, czy to z powodu ignorancji, czy też przekupstwa, wielkiej idei walki o demokrację nie pojął i w wyborach do PE wygrał PiS.

Zwycięstwo to powinno, gdyby kierować się logiką, doprowadzić do zacieśnienia współpracy różnych partii opozycyjnych. Co więcej, powinno też doprowadzić do poszerzenia bloku opozycyjnego. No bo skoro niebezpieczeństwo stało się tak wielkie, że obywatele przestali je dostrzegać, należało wzmóc wysiłki. Tymczasem stało się dokładnie odwrotnie. Okazało się rychło, że owa zjednoczona opozycja, która w imię obrony przed zagrożeniem dyktaturą poszła do wyborów do Parlamentu Europejskiego razem, teraz, kiedy chodziło o kampanię do Sejmu, jedność porzuciła.

Jak to możliwe, pytam zatem, że kiedy chodziło o wybory do odległej i abstrakcyjnej dość instytucji, jaką jest PE, moralną powinnością była jedność, a teraz, kiedy rzecz dotyczy wyborów z polskiego punktu widzenia ważniejszych, bo do Sejmu, wyborów, które mogą przynieść zmianę polityczną, ważniejsza od jedności stała się różnorodność? I to przy ordynacji wyborczej, która premiuje jedność. Dziwne, nieprawdaż? Poza tym wielkim zdziwieniem były też mniejsze wydarzenia, jak choćby to, że Robert Biedroń, nowa twarz polskiej polityki, nadzieja młodych i otwartych, człowiek przyszłości i tęczy, ten, który niósł sztandar zmiany, po staremu wystawił swoich zwolenników do wiatru i zamiast, jak to publicznie obiecał, porzucić brukselskie wygody i w domowe pielesze wrócić, ustępując miejsca prof. Płatek, zasłużonej weterance walk o pokój i demokrację, bezwstydnie wszystkiego się wyparł i jakby nigdy nic do kraju udręczonego dyktaturą powrócić nie zamierza.

Jednak niech żywi nie tracą nadziei! Oto usłyszałem, że opozycja nie całkiem podzielona i że trwają negocjacje, które mają doprowadzić do powstania jednej opozycyjnej listy do Senatu. Naprawdę niezłe. Jak to możliwe, że w wyborach do Sejmu różne siły opozycyjne będą konkurować ze sobą, na programy walczyć, o miejsca zabiegać – PO przeciw SLD, SLD kontra PO, PO przeciw SLD i przeciw PSL/Kukiz’15 – a do Senatu wystawią wspólnych kandydatów? To znaczy są razem czy osobno? Spierają się naprawdę czy tylko udają? Te różnice między lewicą, PO i PSL to prawdziwe czy tylko udawane? Jeśli bowiem kandydaci do Senatu są wspólni, to znaczy, że i ich reprezentacja będzie wspólna i decyzje wspólne. To po co mydlić oczy wyborcom osobnym startem do Sejmu?

Naprawdę, patrząc na łamańce i wygibasy opozycji, trudno się nie śmiać. I trudno nie zauważyć podstawowego fałszerstwa, na którym wszystkie inne są oparte: opowieści o zagrożeniu dla demokracji. © ℗

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań