Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

w rzeczy samej

Dwie mamy bez taty

Paweł Lisicki

Marzenia radykalnych ideologów spełniają się na naszych oczach. Dzięki projektowi, który przygotował francuski rząd i który ma zostać przyjęty we wrześniu, kolejna granica barbarzyństwa zostanie przekroczona. Nie mam wątpliwości, że tak się stanie. Walec postępu posuwa się nieustannie. Słabi europejscy politycy, którzy muszą stawić czoło własnej nieudolności, mają tylko jeden pomysł na utrzymanie władzy: ciągle przesuwają się na lewo. Tak było wcześniej z prezydentem Hollande’em, tak jest z Emmanuelem Macronem. Prowadząc politykę w istocie skrajną i nieludzką, dzięki poparciu mediów uchodzą za obrońców umiaru.

Tym razem francuscy politycy zamierzają wprowadzić prawo, na mocy którego dzieci poczęte „ze wspomaganiem medycznym” na życzenie par lesbijek będą miały dwie matki. Tak, to nie żart ani nie ponura wyobraźnia prawicowa: szefowa francuskiego resortu sprawiedliwości Nicole Belloubet, która przygotowuje projekt ustawy o bioetyce razem z ministrami zdrowia i nauki, zapowiedziała, że znajdzie się w niej zapis umożliwiający wpisanie do aktu urodzenia dziecka dwóch matek zamiast matki i ojca. Powoli zatem spełniają się marzenia radykalnych feministek, które pierwszy raz pojawiły się w latach 70. XX w. Ojcostwo okazuje się niepotrzebne. Udział mężczyzny w tym akcie został ukryty za zasłoną lewackiej nowomowy, czyli za określeniem „ze wspomaganiem medycznym”. Mężczyzna wciąż jest dostarczycielem spermy, którą zostaje zapłodniona jedna z kobiet, jednak udział tego, co męskie, zostaje zatarty i przykryty pseudonaukowym żargonem. Dwie matki i żadnego ojca. To konieczna konsekwencja wcześniejszego szaleństwa, na mocy którego Francja ogłosiła, że związki homoseksualistów i lesbijek są małżeństwami: jeśli tym, co determinuje pojęcia języka, nie jest natura, ale ludzka wola, ludzka zdolność konstruowania słów, to wszystko jest możliwe. Skoro związek pana i pana lub pani i pani zostaje nazwany małżeństwem, co stanowi gwałt na naturze i rzeczywistości, to równie dobrze można powiedzieć, że dziecko będzie miało dwie matki.

Oczywiście, równie logiczne będzie ogłoszenie, że dziecko ma trzy matki lub więcej, ale na to trzeba jeszcze poczekać. Podobnie – bo przecież nie wolno nikogo dyskryminować – pojawią się rodziny z dwoma ojcami: o wszystkim decyduje przecież wola prawodawcy. Ta zaś będzie odpowiadała zachciankom i widzimisię skrajnych lobby. Skoro człowiek ma prawo do szczęścia i zadowolenia, a dwie panie (lub więcej) chcą być nazywane mamami jednego dziecka, to prawodawca wychodzi ich roszczeniom naprzeciw.

Nie ma znaczenia w tym przypadku dobro dziecka, które, co ciekawe, traktowane jest przez prawodawcę jak przedmiot, a jego przeznaczeniem jest to, że ma ono zaspokoić pragnienie dwóch pań do jednoczesnego macierzyństwa. Niebywałe, ale te rozwiązania często są przyjmowane bez sprzeciwu psychologów, którzy, to się nazywa szczyt hipokryzji, potrafią jednocześnie twierdzić, że obecność ojca i matki służy dobru dziecka. Służy, ale nie służy. Poza tym przecież dwie mamy mogą się umówić, że jedna będzie trochę tatą i już – słowa nie mają związku z rzeczywistością, powtarzam, ale są zawsze dziełem arbitralnej woli. Chorej, egotycznej, skrajnie narcystycznej. Kogo to jednak obchodzi?

W niedługiej przyszłości spodziewam się, że po wprowadzeniu tego prawa rząd francuski zadba o to, żeby uciszyć też jego przeciwników. Tak dokładnie postąpiono z przeciwnikami aborcji, którym odebrano głos w Internecie, powołując się na to, że organizacjom pro-life nie wolno rozpowszechniać informacji mających negatywne skutki na samopoczucie zabijających własne dzieci kobiet. Wkrótce zatem, może za rok, może dwa, kiedy to prezydent Macron znowu będzie potrzebował zmobilizować media, pojawi się ustawa zakazująca krytyki prawa o dwóch matkach. Przecież jeśli się je ocenia, to się im sprawia przykrość. A postępowy rząd nie pozwoli, żeby komuś sprawiać przykrość. Wolność słowa? O tak, wolność słowa jest potrzebna, ale musi być odpowiedzialna. Jak można podważać prawo człowieka, jakim jest prawo kobiety, żeby być nazywaną matką? A poza tym taka krytyka może się odbić na dziecku, a przecież ono ma być szczęśliwe. Jak można pozwolić na to, żeby dziecko dwóch matek czuło się gorzej niż dziecko matki i ojca?

I tak krok po kroku demokracja liberalna zyskuje coraz bardziej mroczne oblicze. Zmienia znaczenie słów, perfidnie manipuluje pojęciami. Jak w tym nie widzieć dzieła diabła? © ℗

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań