Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

w rzeczy samej

Gra masek

Paweł Lisicki

To najważniejsze wybory od 30 lat – ten slogan, który politycy powtarzają od kilku tygodni, zawiera w sobie jednak sporo prawdy. Rzeczywiście, obecne głosowanie będzie testem dla rządzących. Już nie tylko sondaże i analizy socjologiczne, lecz także sami wyborcy odpowiedzą na proste skądinąd pytanie: czy w Polsce w 2019 r. żyje im się lepiej, bezpieczniej, spokojniej i bardziej dostatnio niż cztery lata wcześniej, czy też nie. Czy mimo różnych wpadek, błędów i potknięć obecnie rządząca formacja spełniła pokładane w niej nadzieje? Czy istnieje dla niej sensowna i wiarygodna alternatywa?

Wbrew coraz częstszym głosom ze strony polityków opozycji i ich propagandowego zaplecza będą to wybory sprawiedliwe i równe. Pierwszy raz zresztą po 1989 r. rządząca prawica, w dużej mierze dzięki mediom publicznym, ma własny kanał, za pośrednictwem którego może docierać do wyborców. Nie zmienia to prostego faktu, że po drugiej stronie są najsilniejsze i największe media prywatne: wielkie portale, największe rozgłośnie radiowe, silna prywatna telewizja, wreszcie większość gazet. Opowieść, że jeśli PiS wygra, to będzie to zwycięstwo nieuczciwe, bo osiągnięte dzięki propagandzie mediów publicznych, funta kłaków nie jest warta. Media publiczne stanowią jedynie część systemu medialnego i dzięki ich postawie można mówić o względnej równowadze. Jeśli PiS wygra, to dlatego, że większość Polaków uzna, że po prostu rządził lepiej niż poprzednicy oraz, co ma takie samo znaczenie, że nikt nie jest w stanie go zastąpić.

To jest sprawa kluczowa. Opozycja nie potrafiła przedstawić żadnego czytelnego planu i projektu. Przez cztery lata główna działalność jej polityków sprowadzała się do nieustannego nakręcania emocji. Raz po raz miało okazać się, że Polska znajduje się na skraju katastrofy, w przededniu upadku, totalnego zniszczenia. Upadała demokracja, narastał faszyzm, rodził się autorytaryzm. Im gorzej, tym lepiej. Mniej lub bardziej rozgarnięci profesorowie publikowali kolejne oszalałe manifesty, a na czele walki o demokrację stawali kolejni jednodniowi bohaterowie. Ciekawe, kto pamięta wielkie międzynarodowe sukcesy Mateusza Kijowskiego? Albo słynne wystąpienie poseł Kamili Gasiuk-Pihowicz? Albo buńczuczne deklaracje Ryszarda Petru? Albo wygłupy okupujących Sejm posłanek PO?

P

od tym względem do dzisiaj nic się nie zmieniło. W „GW” Agnieszka Holland ogłasza, tuż przed wyborami, że w ramach pokuty za dziejowy ucisk kobiet mężczyźni powinni przez trzy następne kadencje stracić prawa wyborcze. Tak, Holland to nie polityk, wolno jej mówić, co jej ślina na język przyniesie. Tylko przypomnę, że do tej pory każda jej mądrość na temat tego, jak straszna jest Polska pod rządami PiS, przyjmowana była przez przedstawicieli opozycji niemal jak Słowo Objawione. Stała się dla nich autorytetem. O ile Holland plecie głupoty na własną rękę, o tyle już nie da się tego powiedzieć o pani Klaudii Jachirze i podobnych jej kandydatach i kandydatkach. Jej szyderstwa, brutalność i agresja idą na konto opozycji, która jednocześnie próbuje przekonać Polaków, że dąży do zażegnania konfliktów. Doprawdy, gra to masek i teatr iluzji. Dotyczy to nie tylko Koalicji Obywatelskiej. Kiedy usłyszałem, jak Władysław Kosiniak-Kamysz opowiada w debacie telewizyjnej o przywiązaniu PSL do wartości chrześcijańskich, nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Przecież polityk ten jeszcze nie tak dawno oklaskiwał Leszka Jażdżewskiego na spotkaniu z Donaldem Tuskiem! Jeszcze nie tak dawno jego partia była częścią Koalicji Europejskiej (a może nadal jest, bo przecież wszyscy startują razem do Senatu).

Rzeczywiście, trudno mi sobie wyobrazić, żeby ktoś, kto kieruje się zdrowym rozsądkiem, mógł oddać głos na przedstawicieli tej krzykliwej, wielobarwnej, skłóconej wewnętrznie, często niedojrzałej czeredy. © ℗

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań