Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

w rzeczy samej

Mam ich serdecznie dość

paweł lisicki

Presja na Polskę narasta. Wygląda na to, że Unia Europejska na poważnie postanowiła występować w roli żandarma politycznej poprawności i łamiąc wszelkie reguły, podjęła się roli, której nikt dla niej nie przewidział – nauczyciela moralności i wychowawcy państw członkowskich. Pierwszą ofiarą nowych pedagogów mają być polskie miasta, które przyjęły samorządową Kartę praw rodziny i ogłosiły, że są wolne od ideologii LGBT. Są to m.in.: Tuchów, Nowy Sącz, Wilamowice i Wieluń. Te miasta według medialnych doniesień nie otrzymają unijnych grantów w związku z przyjęciem uchwał prorodzinnych. W roli pouczającego polskich samorządowców nauczyciela wystąpiła niejaka Helena Dalli z Malty: „Wartości UE i prawa fundamentalne muszą być przestrzegane przez państwa członkowskie. Z tego powodu sześć wniosków o partnerstwo miast dotyczących polskich władz, które przyjęły uchwały o »strefach wolnych od LGBTI« lub »prawach rodzin« zostało odrzuconych”. Naprawdę, czy pełnienie stanowiska komisarza ds. równości zobowiązuje każdego do wypowiadania idiotyzmów?

Pani Dalli nie kryje nawet, że konkurs w ramach programu unijnego „Partnerstwo miast” – samorządy mogły się w nim ubiegać o środki w wysokości do 25 tys. euro na organizowanie wspólnych projektów z zagranicznymi partnerami – był ustawiony. Tak właśnie: ustawiony! Okazało się bowiem, że o przyznaniu bądź nie środków decydowały kryteria ideologiczne. Z 285 złożonych wniosków w 23 krajach dofinansowanie otrzymało 127 projektów. Dla sześciu polskich miast ze względu na ich opór wobec ideologii LGBT środków ma nie być.

To oczywiście jawny akt bezprawia. Żaden polski samorząd nie zadeklarował, jak mu imputują pani Dalli i inni lewicowi politycy, jakiegokolwiek ograniczenia praw obywatelskich homoseksualistów bądź lesbijek. Po prostu ogłosiły one obronę naturalnych rodzin, złożonych, jak mówi zresztą polska konstytucja, z mężczyzny i kobiety. Na radykałów jednak obrona normalności działa jak płachta na byka. Niezależnie od osobistej głupoty zaprezentowanej przez panią komisarz jej decyzja – nie można się oszukiwać – ma szersze znaczenie. Wskazuje kierunek, w którym podąża cała Unia. Coraz bardziej przekształca się ona w twór ideologiczny, wymuszający na swoich członkach odpowiednio posłuszne postępowanie. Na razie dzieje się to za pomocą marchewki i zręcznie stosowanego szantażu. Jak na to powinna reagować Polska? Na pewno, jeśli taka decyzja zapadnie, polski rząd powinien zaprotestować i użyć właściwych środków, by do złamania prawa nie doszło. W skrajnym przypadku powinien zostać wyasygnowany z budżetu państwa system środków finansowych wynagradzających polskim miastom straty poniesione wskutek presji Unii.

To działania doraźne. Realizm wskazuje, że w dłuższej perspektywie nacisk na Polskę będzie narastał. W różnych organach unijnych coraz większą rolę odgrywają zawodowi aktywiści i ciotki rewolucji. Z tymi ludźmi nie daje się osiągnąć normalnego, pragmatycznego porozumienia. Mimo że usta mają pełne frazesów o różnorodności, faktycznie dążą do pełnej urawniłowki. Nie są w stanie zrozumieć, że w Unii może być miejsce dla państw zarówno takich jak Holandia, jak i Polska. Że to, co dla jednych jest szczytem postępu, dla innych jest zaprzeczeniem ideałów. Nie rozumieją, na czym polega tolerancja dla inności. Wynika z tego, że przed Polską w dłuższym czasie stoją tylko dwie realne możliwości. Pierwszą jest powolne podporządkowanie się. Ot, podążenie drogą pozostałych, złamanych przez ideologów państw. Drugą możliwością jest zaś przygotowanie się do opuszczenia Unii i opracowanie scenariusza wyjścia.

Szczerze mówiąc, mam serdecznie dosyć niedouczonych komisarzy czy polityków o ptasich móżdżkach, którzy mądrzą się na temat polskich praw i próbują mnie pouczać, na czym polega wolność i prawo. Jeśli nie da się inaczej, jeśli raz za razem muszę wysłuchiwać nauk pani Dalli, pani Věry Jurovej czy pana premiera Luxemburga, Xaviera Bettela, którego największym osiągnięciem życiowym jest to, że jest oficjalnym premierem gejem z partnerem, to mówię pas. Po prostu nie jestem w stanie strawić pewnego poziomu kretynizmu. Dlatego zastanawiam się, czy w tej sytuacji ta druga możliwość nie stanie się po prostu czymś nieuchronnym? © ℗

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań