Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

w rzeczy samej

Partia białej flagi

paweł lisicki

Ledwo tęczowi ekstremiści przypuścili pierwszy szturm na katolickie symbole, a już pojawili się zwolennicy kapitulacji. Właściwie można to było przewidzieć. Rewolucjoniści opanowali ten mechanizm do perfekcji. Wszędzie działają tak samo, z taką samą bezczelnością, zaciekłością i hucpą. No więc dlaczego Polska miałaby się wyłamać? Nie sądzę, by było u nas mniej tchórzy, kunktatorów i ludzi bez charakteru, a to oni zawsze pierwsi wywieszają białą flagę. W istocie kierują nimi strach, służalcze dążenie do podlizania się temu, co podświadomie uznają za dziejową konieczność. Niechętnie się do tego przed sobą przyznają. Większość, co naturalne, woli znajdywać różne usprawiedliwienia i racjonalizacje swojej słabości. Z politycznego punktu widzenia znaczenie ma kilka.

Po pierwsze, można usłyszeć, że cała ta wojna kulturowa jest przejawem niedojrzałości. A jakie to ma znaczenie? Zwolennicy takiego podejścia patrzą z wyższością na obrońców tradycyjnych zasad i mówią z politowaniem: Kogo to obchodzi? My mamy na głowie ważniejsze sprawy. Myślimy o rozwoju, o przyszłości. Nas wasze swary głupie nie interesują, wasze podziały, wasze wojny. Nieważne, czy kultura jest prawicowa, czy lewicowa, byle była dobra. Co ciekawe, wyznawcy takiego podejścia lubią przedstawiać się jako nowa, lepsza, mądrzejsza, bardziej pragmatyczna prawica. W istocie ich konserwatyzm polega na pozie, na wyniosłości. Są uosobieniem pychy i narcyzmu. Udając konserwatystów, są tylko poręcznym narzędziem w rękach tęczowej sekty, której służą do osłabiania woli oporu u obrońców ładu. Ich opowieści o potrzebie pragmatycznego, rozsądnego, nowego podejścia dziwnym trafem skierowane są tylko do prawicowego zaplecza.

Po drugie, przejawem tchórzostwa są głosy różnej maści postępowych katolików, którzy nagle postanowili ogłosić, że właściwie ideologia LGBT i chrześcijaństwo w jednym stały domku. Że Jezus, gdyby żył obecnie, maszerowałby w paradach równości. Że poparcie tęczowego sekciarstwa jest tożsame z miłością bliźniego i troską o słabszych. O ile pierwsza grupa udaje, że ich wojna kulturowa nie dotyczy, o tyle druga aktywnie w niej uczestniczy, tyle że… po drugiej stronie. W Polsce są to zwykle ludzie związani ze środowiskiem „Więzi”, „Znaku” czy „Tygodnika Powszechnego”. Korzystają z katolickiej fasady po to, by do obozu katolickiego wpuścić przeciwnika i rozbroić Kościół. Zamiast po prostu śmiało odrzucić katolicką tradycję, wolą udawać, że łączy się ona doskonale z ideologią postępu. Trochę to perwersyjne, nieprawdaż?

Wreszcie jest i trzecia grupa, być może najliczniejsza. To ludzie, którzy zagrożenie lekceważą. Uważają, że przecież z każdym można dojść do ładu, że walka i ostre sądy są niepotrzebne, bo wszystko się samo jakoś ułoży i ustatkuje. Mówią, że trzeba dialogować i poznawać, tak jakby nie byli w stanie przyjąć, że istnieją nieprzezwyciężone konflikty i niedające się zredukować różnice. Że tęczowa ideologia to nie niewinna idiosynkrazja, ale świadomy, szatański plan wytworzenia nowego człowieka, który sam będzie nazywał dobro i zło. Sądzą, że prawda obroni się sama, a zdecydowanie i stanowczość w starciu z wrogiem przyczyniają się do wzrostu napięcia. To wyznawcy świętego spokoju – zatem radykałowie mogą ich zawsze skutecznie szantażować i powoli przesuwać centrum sporu.

Oczywiście, opisałem tu tylko pewne, powiedzmy, typy idealne. Między tymi grupami znajduje się wiele postaw pośrednich. Na szczęście do tej pory, mimo gigantycznego wsparcia mediów, ich przedstawicielom nie udało się zdominować debaty publicznej. Marna to jednak pociecha. Partia białej flagi na pewno nie zniknie. To właśnie ona potrafiła skutecznie sparaliżować pierwotnie silną wolę oporu normalnego społeczeństwa na Zachodzie. To właśnie jej zwolennicy byli tym koniecznym, pośrednim ogniwem między radykałami a większością. © ℗

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań