Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

W rzeczy samej

Niebezpieczeństwo ekologizmu

Paweł Lisicki

Trudno przewidzieć, jak ostatecznie będzie wyglądała ustawa o ochronie zwierząt i czy zostanie przyjęta w formie, jaką zaproponował PiS. Jej wady prawne są oczywiste i trudno sobie wyobrazić, żeby przynajmniej w części nie zostały one usunięte. Nie interesuje mnie jednak pytanie, jaki był sens polityczny przegłosowania tej ustawy. To wszystko rzeczy ważne, ale mimo wszystko drugoplanowe. Istotą problemu jest to, że ustawa, jak uzasadnienia, jest znakiem daleko idącej uległości wobec ideologii radykalnego ekologizmu, którego naczelną zasadą jest dążenie do zatarcia różnic między człowiekiem a zwierzęciem.

Pokazuje to zarówno uzasadnienie nowego prawa, jak i towarzysząca jego wprowadzeniu debata. Niektórzy politycy prawicy zaczęli mówić o hodowli jako o „niedopuszczalnej przemocy wobec zwierząt”, inni twierdzili, że producenci futer dopuszczają się „bestialstwa”, jeszcze inni utrzymywali, że miarą ludzkiego humanitaryzmu jest stosunek do zwierząt, wreszcie zdarzali się i tacy, którzy mówili o godności zwierząt i o należnych im prawach. Wszystko to jest dość osobliwe i pokazuje, do jakiego stopnia, świadomie czy nie, w głowach polskich polityków – to samo dotyczy też przedstawicieli opozycji – zagnieździła się fałszywa, ideologiczna świadomość.

Otóż, po pierwsze, zwierzę nie ma żadnych praw, bo nie jest istotą moralną. Nie ma żadnych praw, tak jak nie ma żadnych obowiązków, nie ma bowiem ani rozumu, ani wolnej woli. Po drugie, człowiek ma prawo dla własnych potrzeb wykorzystywać zwierzęta i prawa człowieka mają pierwszeństwo przed ochroną zwierząt czy troską o nie. Dlatego żydzi i muzułmanie mają prawo dokonywać uboju rytualnego zgodnie z przepisami swojej religii, a prawodawca, który im tego odmawia, łamie zasady prawa naturalnego. Tak samo postępuje zresztą prawodawca, który przedkłada domniemany dobrostan zwierząt nad ludzkie prawo do własności. Z tego wszystkiego nie wynika, naturalnie, ani zgoda na okrucieństwo, ani na maltretowanie zwierząt, tyle że w żadnym wypadku nie wolno tych określeń odnosić do hodowców zwierząt, do producentów żywności, skór czy futer. Okrucieństwo to bezcelowe znęcanie się, to sycenie się bólem; produkowanie to działalność nastawiona na zaspokojenie potrzeb. Z tego punktu widzenia, po trzecie, nie ma żadnej różnicy moralnej między wykorzystywaniem zwierząt na skóry (paski, buty, teczki, płaszcze, kożuchy) czy na futra.

Żeby pokazać radykalną różnicę między człowiekiem a zwierzęciem, w pewnej dyskusji telewizyjnej posłużyłem się porównaniem, do którego ponownie się odwołam. Wyobraźmy sobie sawannę, pełną dzikich zwierząt. Wyobraźmy sobie pożar, który nagle na niej wybucha i sprawia, że wszystkie one mogą uciekać w jedną tylko stronę, ku górom, za którymi jest kolejna równina. Żeby się na nią przedostać, zwierzęta muszą przebiec przez wąski, skalisty wąwóz. Na jego środku stoi fotel z człowiekiem, tak słabym i chorym, że nie może z niego wstać. Wyobraźmy sobie, że tuż przed tym fotelem jest głęboka bezbrzeżnie przepaść, przecinająca wąski wąwóz, zakryta płytą. I wyobraźmy sobie, że jesteśmy zamknięci w wieżyczce i możemy wykonać tylko jeden ruch: podnieść zapadnię, uratować człowieka i sprawić, żeby w przepaści wylądowały tysiące zwierząt, lub nie, patrzeć spokojnie, jak te gigantyczne masy zdrowych zwierząt tratują samotnego, zapewne wkrótce już odchodzącego na tamten świat człowieka. Otóż nie ma wątpliwości, że naszą powinnością moralną jest podniesienie drążka i uratowanie człowieka. Na tym właśnie polega całkowita nieproporcjonalność, bezwzględna wyższość godności osoby ludzkiej w stosunku do zwie-

rząt. Kto tego nie rozumie, ten nie głosi humanitaryzmu, ale ulega taniemu sentymentalizmowi.

Ma on kilka powodów. Pierwszym jest powszechnie przyjmowany i wpajany od szkoły ewolucjonizm. Drugim jest to coś, co niektórzy słusznie nazywają bambinizmem – we współczesnej kulturze masowej to zwierzęta jawią się jako mądre i rozumne, a człowiek jako uzurpator i zdobywca. Wreszcie zwycięstwo ideologii genderowej sprawiło, że człowiek definiowany jest nie przez swój rozum i wolną wolę, ale przez swoje instynkty, pożądania i pragnienia, czyli przez to, co zwierzęce.

Przyjęcie tej ustawy w dłuższej perspektywie może być początkiem przemiany polskiej prawicy. Dokąd ona prowadzi, łatwo zauważyć, obserwując rozwój na Zachodzie. © ℗

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań