Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

w rzeczy samej

Dialog i głodzenie

Paweł Lisicki

Kiedy wydawało się, że swoisty szczyt bezczelności osiągnęła ambasador USA, Georgette Mosbacher, twierdząc, że „Polacy znaleźli się po złej stronie historii”, bo rzekomo prześladują mniejszości seksualne, dwa dni później postanowiła ją przebić wiceszefowa Parlamentu Europejskiego, była minister sprawiedliwości Niemiec Katarina Barley. Miała powiedzieć, że „Polskę i Węgry trzeba finansowo zagłodzić”, ponieważ w Polsce i na Węgrzech drastycznie łamie się praworządność. Taki zapis jej wypowiedzi pojawił się na stronie niemieckiego radia Deutschlandfunk. Ciekawe, że ledwo kilka godzin później na odsiecz niemieckiej polityk ruszyła nieoceniona gazeta.pl.

Portal Agory ogłosił, że słowa o finansowym zagłodzeniu odnosiły się nie do Polski, lecz tylko do Węgier. Chociaż sprawa nie jest tak jednoznaczna, jak chce gazeta.pl.

Niemiecka polityk powiedziała: „Polska i Węgry chcą dostać pieniądze, żyją z pieniędzy europejskich. Jeśli nie uda nam się teraz poruszyć kwestii rządów prawa, kiedy to zrobimy?”. Następnie odnosząc się do Orbána, stwierdziła: „Musimy go zagłodzić finansowo. On też potrzebuje pieniędzy. A jeśli powiemy »nie dostaniesz żadnych pieniędzy«, to myślę, że w końcu będzie musiał ustąpić w takim czy innym momencie”. I znowu: Orbán i Kaczyński „zamieniają swoje kraje w demokracje, które nie mają już nic wspólnego z wartościami UE”. Łatwo zatem dojść do wniosku, że skoro zdaniem pani Barley Polska i Węgry „żyją z pieniędzy europejskich” i „Orbán i Kaczyński zamieniają swoje kraje w demokracje, które nie mają już nic wspólnego z wartościami UE”, to zagłodzenie Orbána odnosi się też do Kaczyńskiego, zagłodzenie finansowe Węgier będzie też zagłodzeniem finansowym Polski i na odwrót. Tak to zrozumieli najwyraźniej redaktorzy Deutschlandfunk i dlatego umieścili w tytule informację o zagłodzeniu Polski i Węgier.

Pocieszna jest ta gazeta.pl. Przecież portal Agory w swej gorliwości o dobre imię niemieckiej polityk… najwyraźniej dopuszcza i akceptuje określenie „zagłodzić” w stosunku do Węgier. I, co nie mniej szokujące, przyjmuje za dobrą monetę opinię niemieckiej polityk, według której w Polsce i na Węgrzech łamie się demokrację. Doprawdy, trudno o bardziej groteskową sytuację, kiedy to medium Agory broni niemieckiej polityk przed zarzutem, że grozi ona zagłodzeniem Węgrów i Polaków, dowodząc, że niemieckiej polityk chodziło o głodzenie tylko Węgrów i Orbána! Po prostu piękne.

Pomijając już kwestie leksykalne, w całej tej sprawie najbardziej wstrząsającą rzeczą jest to, że osoby, które chcą uczyć Polaków praworządności, nie zauważają swoich własnych błędów. Pani Barley nie widzi, że to, co robi, jest szantażem. Nie widzi, że traktuje Polaków i Węgrów jak klientów, że zwraca się do nich z pozycji pana i tyrana. Podobnie nie widzi, że wypowiedzi kolejnych europejskich polityków – tak się dziwnie składa, że często, ale nie tylko, Niemców – właśnie jaskrawo łamią praworządność rozumianą jako szacunek dla prawa. Pokazała to najdobitniej Ursula von der Leyen, która w swoim orędziu, pierwszym, wygłoszonym w roli szefowej Komisji Europejskiej, stwierdziła, że będzie domagać się, by wszystkie państwa Unii zaakceptowały tzw. małżeństwa jednopłciowe i przyznały im prawo do adopcji dzieci. Słowa te były jak do tej pory najbardziej chyba jednoznacznym przykładem łamania reguł praworządności: pani komisarz publicznie przecież ogłosiła, że będzie walczyć z polskim (nie tylko na szczęście) porządkiem konstytucyjnym i że będzie próbować obalić nasz ustrój! Taki byłby przecież efekt spełnienia jej postulatów. Co ciekawe, w tej sprawie nie doczekałem się krytyk, potępień ani oskarżeń o łamanie praworządności. W tej sprawie, kiedy to szefowa Unii narusza podstawowe wartości Unii – wzajemny szacunek państw i narodów – jest cisza.

Coraz wyraźniej widać, że w dyskusji z politykami z Brukseli Warszawa dociera do ściany. Jest dokładnie tak, jak pisałem kilka tygodni temu: radykalizacja elit europejskich sprawia, że pytanie o sens pozostania w Unii staje się coraz bardziej dojmujące. © ℗

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań