Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

W rzeczy samej

Przerzut choroby

Paweł Lisicki

Napaści na kościoły, przerywanie mszy, zachęta do fizycznej agresji – wszystko to są zjawiska w Polsce nowe, niesłychane. Pod tym względem Polska należała długo do chlubnych wyjątków. W wielu innych państwach Zachodu ataki na Kościół, tak symboliczne, czyli profanacje, publiczne bluźnierstwa, wyszydzanie i poniewieranie symboli wiary, jak faktyczne – niszczenie budynków, bicie i obrzucanie wyzwiskami księży, wandalizm, niekiedy inne formy akcji bezpośredniej – nie są niestety niczym niezwykłym. Co jest tego źródłem?

„Człowiek nie przychodzi na świat jako kobieta, człowiek się nią staje. Żadna biologiczna, psychiczna, gospodarcza konieczność nie określa formy, jaką w łonie społeczeństwa przyjmie żeńska istota ludzka” – te słowa Simone de Beauvoir wypowiedziane w latach 50. XX w. to swego rodzaju feministyczne wyznanie wiary. Oznaczają one faktyczne wypowiedzenie wojny ładowi i dziedzictwu. Kobietą człowiek się nie rodzi, to społeczeństwo sprawia, że się nią jest. A skoro tak, to płeć biologiczna, to, że ktoś jest kobietą lub mężczyzną, jest wyłącznie skutkiem presji kulturowej, przemocy, władzy i dominacji. Dokładnie tak słowa te zrozumiały aktywistki rewolucji z 1968 r. Z jednej strony marksistowscy ideologowie uczyli, że całe zachodnie społeczeństwo jest chore, niesprawiedliwe, oparte na przemocy i tyranii, z drugiej okazało się, że pierwotnym źródłem zła jest płeć, podział na to, co męskie i kobiece.

Według Kate Millett najgłębszą strukturą ucisku w społeczeństwie ludzkim nie jest już panowanie klasowe, dominacja burżuazji nad proletariatem, ale patriarchalizm. W jej przyjmowanych jako niemal objawienie od lat 70. XX w. wynurzeniach kapitalizm traktuje się jako owoc patriarchalizmu, a istnienie rodziny opartej na relacji mężczyzny i kobiety staje się podstawowym instrumentem utrzymania niesprawiedliwego reżimu androcentrycznego. Męskość jest niepotrzebna, ba, jest zagrożeniem. Męskość dla feministek jest tym, czym dla komunistów burżuazja – klasą, którą należy pokonać i zniszczyć. Doskonale widać to w pismach Shulamith Firestone, innej „mistrzyni” tego ruchu. Według niej ostatecznym przejawem wyzwolenia powinno być usunięcie cech płciowych. Ideałem byłoby społeczeństwo obojnaków, bowiem już w świecie zwierzęcym widać, że to, co żeńskie, jest podporządkowane temu, co męskie. Źródłem zniewolenia kobiety jest „reprodukcja gatunkowa”, a ciąża i macierzyństwo są tym, czym znamię wypalane niegdyś na twarzy niewolnika. Macierzyństwo, z tego punktu widzenia, oznacza radykalną podległość prawom tego świata, prawom natury, prawom patriachalnym. Nadzieją może być jedynie sztuczne zapłodnienie w probówkach i następnie laboratoryjne wychowywanie potomstwa. To jednak dopiero przed nami, na razie plan minimum to przynajmniej uwolnić kobiety od poddania płciowości i stworzyć maksymalnie uświadomioną komórkę rewolucji, najlepiej złożoną z lesbijek, które programowo odrzucają współżycie z mężczyznami i rodzenie dzieci.

Płeć – dowodzi inna wielka „filozofka” Judith Butler – nie jest niczym stałym, określonym. Tak zwana heteronormatywność (mówiąc po ludzku, podział na płeć męską i żeńską) to efekt przymusu i presji. Emancypacja ma prowadzić do innej przyszłości „Wydaje się, że człowiek musi stać się sobie obcy, a nawet potworny, by sięgnąć po człowieczeństwo na zupełnie innym poziomie. Nowy człowiek... nie będzie posiadać formy ostatecznej, a będzie raczej tym, kto ustawicznie negocjuje różnicę seksualną”. Żeby to osiągnąć, trzeba śmiało korzystać z aktów subwersji, eksperymentować, szukać, przekraczać wszelką normę. I, to jest dla wszystkich radykałek oczywiste, pokonać strażnika patriarchalizmu, źródło przemocy kulturowej, żandarma mocy natury, czyli chrześcijaństwo. Te skrajne grupy feministyczne (skrajne dla Polaków) chętnie nazywają się czarownicami, wiedźmami, lubią też nawiązywać do satanizmu i magii.

Wszystko to nie są zapiski z domu wariatów. Nie, większość tych autorek cieszy się uznaniem i respektem. Gościły na okładkach renomowanych pism, zapraszano je do najbardziej popularnych programów telewizyjnych. Robiły też karierę uniwersytecką. Wychowywały i nauczały. Nic dziwnego, że po tylu latach od odzyskania niepodległości jad marksizmu-lesbianizmu przeniknął do Polski. Ideologia ta ma tu swoje ekspozytury medialne i uniwersyteckie. Szkoda, że polski rząd nie zdobył się na to, co zrobili Węgrzy, i nie zamknął opanowanych przez radykałów kierunków genderowych na uniwersytetach. Z podobną biernością przypatrywał się wspieraniu tej rewolucji z zewnątrz. Najwyższa pora z tym skończyć. © ℗

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań