Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

w rzeczy samej

Nadciąga transczłowiek

paweł lisicki

Dla jednych zagrożenie związane z epidemią koronawirusa to przede wszystkim konkretny problem: jak zapewnić chorym wystarczającą liczbę łóżek w szpitalach. Dla innych to przejaw ludzkiego szaleństwa i ulegania panice, zręcznie podsycanej przez media. Są jednak i tacy, którzy w pojawieniu się pandemii (nieważne, czy realnej, czy wydumanej) widzą wielką szansę dla przyszłej ludzkości. I nie są to wyłącznie nieszkodliwi fantaści, ale ludzie co się zowie praktyczni.

Trudno bowiem nie nazwać tak Billa Gatesa, George’a Sorosa czy też, ostatniej, najnowszej gwiazdy ruchu na rzecz lepszego urządzenia świata, Klausa Schwaba. Pierwsi dwaj pokazali, jak zbić gigantyczny majątek, ten trzeci, założyciel i pomysłodawca spotkań w Davos, z pewnością potrafi zadbać nie tylko o dobry wizerunek Forum Ekonomicznego. Cała trójka jednak, niestety, nie tylko para się gromadzeniem pieniędzy, lecz także ma wyższe, w swoim mniemaniu, aspiracje: chcą zbudować nową, szczęśliwą ludzkość. Biorąc pod uwagę, że za tymi projektami stoją poważne, bardzo poważne pieniądze, a także rosnąca liczba polityków i tzw. liderów religijnych (koszmarne to określenie idealnie pasuje do nowego projektu), to cała koncepcja nie jest aż tak wydumana, jak mogłoby się wydawać. Wszyscy oni mówią o „czwartej rewolucji przemysłowej” (tytuł książki gospodarza z Davos) lub o nowym, globalnym, wielkim, światowym resecie. Nie są to puste słowa.

Każdy, kto wczyta się dokładniej w wystąpienia poszczególnych liderów, dostrzeże zdumiewającą bliskość ich wizji do idei głoszonych przez twórców transhumanizmu. Dokładniej ideologię tę opisali w 1998 r. szwedzki ekonomista Nick Bostrom i Brytyjczyk David Pearce – dzisiaj jej głównym popularyzatorem jest Yuval Noah Harari. Chcą oni wykorzystać technologię w taki sposób, by można było tworzyć nowy typ ludzi. Nowy nadczłowiek (lub transczłowiek) miałby dłużej żyć, mieć wyższą od naszej, obecnej, inteligencję i wreszcie cieszyć się szczęściem (czyli zadowoleniem). Ludzka natura ma zostać przemieniona i zmutowana. Mają w tym pomóc, a jakżeby inaczej, eksperymenty. Dzięki nauce, technologiom, biologii i chemii – na przykład dzięki powszechnemu wszczepianiu czipów, kontroli i dyscyplinie – można będzie wykreować wyższą formę społeczeństwa, w której to albo ograniczy się, albo całkiem wyeliminuje ból i odsunie śmierć. Ludzkie życie wydłuży się do 200–300 lat. Znikną też obecne niedogodności, braki i słabości systemu kapitalistycznego. W tych wizjach nie chodzi już tylko o zmianę otaczającego człowieka środowiska – to ma być jedynie pierwszym krokiem (na przykład nowy zielony ład) w drodze do celu. Tym zaś ma być transformacja tożsamości samego ludzkiego bytu.

Łatwo zauważyć, że to, co ideologowie transhumanizmu nazywają szczęściem, oznacza po prostu dłuższą formę doczesnej wegetacji zadowolonych z siebie ludzkich zwierząt. Ich wizja prowadzi do totalnej relatywizacji wartości ludzkiego życia: dla stworzenia przyszłego, lepszego człowieczeństwa należy raz na zawsze pożegnać się z absolutną godnością osoby i ze stojącym na jej straży Bogiem. Ludzkie życie musi zostać ulepszone. Wszyscy ci wizjonerzy są, to konsekwencja, gorącymi zwolennikami aborcji. Dzięki prawnej i moralnej dopuszczalności aborcji można dokonać redefinicji człowieczeństwa. Jeśli państwo może uznać, że człowiekiem nie jest kilkumiesięczna istota ludzka, to może w przyszłości dowolnie przesuwać tę granicę. Ale nie tylko życie poszczególnej osoby ma zostać zmutowane: to samo ma, ostatecznie, dotyczyć całej ludzkości, całej populacji. Ostatecznie tylko jeden rząd światowy, kiedy wreszcie powstanie, będzie mógł wprowadzać w życie tak wielkie projekty. Marzą oni zatem o wyposażeniu państwa – w ostateczności światowego – w takie prerogatywy i potęgę, jakiej do tej pory żadna ludzka władza nie miała.

Na razie to jeszcze projekt dotyczący odległej, trzeba mieć nadzieję, przyszłości. Jednak skutecznie wykorzystana epidemia/pandemia/panpsychoza może w jego realizacji pomóc. Przerażeni nadciągającą apokalipsą ludzie będą gotowi zrezygnować ze swoich dotychczasowych praw i oddać się całkiem w ręce specjalistów, ekspertów i globalistów, którzy urządzą im życie po nowemu: racjonalnie, bezpiecznie, właściwie.

Straszna to wizja. Groźba globalnego zamordyzmu wcale nie jest tak odległa, jakby się wielu wydawało. © ℗

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań