W rzeczy samej
Młodzi wolą lewicę?
Paweł Lisicki
Czytając tytuły do informacji w mediach liberalnych na temat postaw światopoglądowych młodzieży w oparciu o badanie CBOS, można by dojść do przekonania, że wojna kulturowa właśnie została w Polsce rozstrzygnięta. Sam instytut skomentował swoje badania następująco: „W 2020 roku odsetek młodych Polaków (18–24 lata) o poglądach lewicowych wzrósł w stosunku do poprzedniego roku niemal dwukrotnie, osiągając najwyższy poziom w historii naszych badań (30 proc.). Po raz pierwszy od niemal 20 lat lewicowe sympatie przeważały w tej grupie nad prawicowymi”. Z samego wykresu wynika, że, owszem, od dwóch lat rośnie liczba młodych Polaków deklarujących poparcie dla lewicy, ale rośnie również liczba zwolenników prawicy – różnica jest niewielka i wynosi kilka punktów procentowych. Wyraźnie natomiast spadła liczba młodych ludzi o poglądach centrowych lub nieokreślonych. Czy dane te pozwalają ogłosić zwycięstwo rewolucji ideowej?
Zdaniem „Gazety Wyborczej” sprawa jest jasna: „Wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 22 października zeszłego roku, zaostrzający i tak już rygorystyczną ustawę antyaborcyjną, wyciągnął na ulice tłumy młodych, a zwłaszcza młodych kobiet. Nie chcą takiego prawa, nie chcą takiego rządu, nie chcą PiS-u”. Jedyne, co trzeba, zrobić, to podtrzymać w młodych iskrę sprzeciwu. Jednak sprawa wcale nie jest tak jednoznaczna.
P
o pierwsze, jak wiadomo, tym, co zawsze charakteryzuje młodzież, jest nonkonformizm i sprzeciw wobec tego, co zastane. Nic dziwnego zatem, że im dłużej Polską rządzi prawica – czyli od 2015 r. – tym trudniej jest jej politykom przyciągnąć do siebie młodych wyborców. Wzrost sympatii lewicowych oznacza zatem nie tyle wybór ideologii lewicowej, ile naturalną u młodych niechęć do establishmentu. Deklaracja lewicowości byłaby po prostu przejawem niechęci do dorosłej władzy.
Po drugie, należy pamiętać o szczególnym okresie, w którym te badania przeprowadzono. Od marca 2020 r., walcząc z pandemią, rząd wprowadza kolejne, niezależnie od tego, czy słusznie czy nie, ograniczające wolność przepisy. Akurat przez młodych ludzi, którzy nie mogą spotykać się z rówieśnikami, chodzić do szkół czy studiować, po prostu normalnie żyć, obostrzenia te odczuwane są szczególnie mocno. To zaś pociąga za sobą poszukiwanie czytelnego sztandaru, pod którym można byłoby wyrazić sprzeciw – nawet jeśli nie jest to logiczne. Akurat lewica zawsze wspiera najbardziej restrykcyjne przepisy.
T
rzeci ważny czynnik, który z pewnością miał wpływ na zmianę stanowiska badanych, to narastający kryzys Kościoła. Coraz częściej kojarzy się on nie z Janem Pawłem II lub bohaterami walki z komunizmem, ale, również za sprawą mediów, z aferami pedofilskimi. Dodatkowo czynnikiem rozkładu jest, oględnie to ujmując, chaotyczny i wewnętrznie sprzeczny przekaz pontyfikatu Franciszka. Nic dziwnego, że w takiej sytuacji młodzi ludzie, tak bardzo szukający jednoznaczności, wyrazistości i autentyczności, porzucają katolickie dziedzictwo.
Czwartą rzeczą jest radykalna nierównowaga sił. Szczerze mówiąc, kiedy najpierw usłyszałem o tym badaniu i zobaczyłem jedynie tytuły, myślałem, że wyniki będą znacznie bardziej pesymistyczne. Wystarczy popatrzeć, jak gigantyczne środki finansowe i polityczne przeznaczane są przez różne instytucje unijne, a także szerzej, lewicowe, na zmianę nastawienia młodych Polaków. Polska jest tylko regionalnym poligonem światowej wojny kulturowej, w której gigantyczną przewagę ma lewica. Od lat nieustannie wbija się młodym Polakom do głów, że przyszłość należy do tych, którzy odrzucą katolickie i narodowe dziedzictwo, że państwo narodowe to przeżytek, że przywiązanie do tradycji jest oznaką zapóźnienia, czeka nas roztopienie się w nowym wielokulturowym społeczeństwie, że płynna tożsamość – płciowa, seksualna, religijna, narodowa – stanowi oznakę postępu i dojrzałości. Liczy się tylko otwartość. Wartość ma mieć to, co obce, dziwne, inne. Ten przekaz powielany jest na wszelkie możliwe sposoby – w mediach, książkach, filmach – i nic dziwnego, że wielu młodych po prostu go bezrefleksyjnie kupuje.
N
ie jest łatwo odpowiedzieć na pytanie, co należy zrobić, żeby tę tendencję powstrzymać. Jedno jest pewne – najgorszą odpowiedzią byłyby wycofanie się z pola bitwy i pogoń za mitycznym centrum. Wręcz przeciwnie. Tylko zdecydowana i stanowcza obrona dziedzictwa może przynieść wygraną i odzyskanie poparcia wśród młodych. Kunktatorstwo i tchórzostwo nie popłaca. Z tego punktu widzenia tak fatalną rzeczą była rejterada wielu prawicowych polityków i hierarchów po decyzji Trybunału: zamiast odważnie wytłumaczyć sens prawa do życia, wybrali milczenie. To droga donikąd. Najgorszą rzeczą byłoby mizdrzenie się do „ducha czasów”. Nic się na tym nie zyska, a zasłuży się co najwyżej na lekceważenie. © ℗