Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

w rzeczy samej

Opozycja na deskach

Paweł Lisicki

Politycznych zalet Polskiego Ładu nie należy mylić z korzyściami gospodarczymi, są oczywiste. O ile 4 maja, zawierając umowę z Lewicą, prezes PiS i premier zadali Platformie Obywatelskiej poważny cios (powiedzmy knock-out), o tyle teraz wydaje się, że dokończyli dzieła. Patrząc na kolejne wygibasy Borysa Budki i na powolny rozpad Platformy, aż chciałoby się powiedzieć za Kmicicem „Kończ waść, wstydu oszczędź”. PiS wyprowadził w stronę opozycji dwa prawdziwie mordercze ciosy. Złamał jej jedność i doprowadził do wzajemnej wojny (piękne są te połajanki obrońców demokracji, którzy teraz sobie nawzajem zarzucają autorytaryzm).

Skoro używam języka sportowego, to przypomnę jeszcze jedną mądrość: gra się tak, jak przeciwnik pozwala. A tu trzeba przyznać, że Borys Budka i kierownictwo PO pozwolili naprawdę na dużo. Szczerze mówiąc, dawno już nie widziałem takiego nagromadzenia absurdów, błędów, potknięć i kompromitacji. Jeśli szukałbym jednego powodu, który by to tłumaczył, to jest nim oszalała wręcz wiara liderów opozycji we własną propagandę. Oni naprawdę sądzili, że PiS zamierza wyprowadzić Polskę z Unii, że w Polsce szaleje autorytaryzm, że w związku z tym nikt uczciwy z Jarosławem Kaczyńskim nie może się porozumieć, że są wreszcie jedynymi pośrednikami w relacjach między Warszawą i Brukselą. Byli przekonani, że Polacy niczym kania dżdżu oczekują upadku powszechnie znienawidzonego reżimu. W ten sposób popełnili dwa kardynalne błędy.

Pierwszym była wiara w powstanie rządu technicznego (cokolwiek by to miało znaczyć), który zjednoczy całą opozycję, od Lewicy do Konfederacji, i jeszcze dodatkowo będzie miał wsparcie części rządzącej prawicy, z Jarosławem Gowinem na czele. Ktoś, kto wymyślił ten plan, musiał być, powiem to wprost, niespełna rozumu. Jaki to niby interes miałyby poszczególne partie, żeby tworzyć wbrew własnym elektoratom hybrydowy, skazany na wewnętrzne rozdarcie, pozbawiony programu i celu rząd? Co miałoby go spajać? W jaki sposób uchroniłby się on przed starciem z prezydentem? Dlaczego do opozycji miałby dołączyć Jarosław Gowin, który musiałby porzucić Zjednoczoną Prawicę, zaprzeczyć wszystkiemu, co robił i mówił, a nadto jeszcze wystawić się na mordercze ataki? Powtarzam: taka myśl mogła pojawić się jedynie w głowie tych, którzy swoje idiosynkrazje i uprzedzenia biorą za rzeczywistość

Ta wiara we własną propagandę była przyczyną drugiej katastrofy – braku poparcia dla Funduszu Odbudowy Unii. Nigdy wcześniej chyba żadna partia nie zachowała się tak całkiem sprzecznie z nastrojami i oczekiwaniami własnego elektoratu. Od chwili, kiedy premier Mateusz Morawiecki podpisał umowę z Brukselą, PO powinna być pierwsza w wyrażaniu zachwytów i udzielaniu poparcia. No, może z delikatnym przymrużeniem oka: „Cieszymy się, że PiS udało się osiągnąć prawie tyle, co my byśmy dostali”. Zamiast tego liderzy PO próbowali szantażować, grozili głosowaniem przeciw Funduszowi, udawali, że mogą zablokować przyjęcie planu. Partia euroentuzjastów zachowała się tak, jakby reprezentowała eurosceptyków.

Rozgromienie PO nie musi jednak wcale, to paradoks, oznaczać łatwego i bezspornego zwycięstwa PiS w wyborach. Po pierwsze, istnieje bardzo poważny problem relacji z UE, który rzuca się cieniem na przyszłość. W końcu część prawicowego elektoratu pamięta mocne i stanowcze słowa liderów PiS o budowaniu „Europy ojczyzn”. Pamięta sprzeciw wobec idei Unii jako państwa federalnego, a przyjęcie Funduszu takie niebezpieczeństwo w sobie niesie. Tak samo można przypomnieć, co PiS mówił o zagrożeniu dla suwerenności, które wynika z zaakceptowanego przez rząd mechanizmu „pieniądze za praworządność”. Wątpliwości jest więcej. Polski Ład, inaczej niż obietnice z roku 2015 (chodzi o program „500+” i powrót do dawnego wieku emerytalnego), nie ma wyłącznie charakteru pozytywnego. O ile poprawia sytuację emerytów i ogólnie mniej zarabiających, o tyle z pewnością uderza w interesy wielu milionów małych przedsiębiorców i ludzi lepiej zarabiających, niekoniecznie przecież wcześniej przeciwników PiS. Dzisiaj nie będą oni mieli innego wyjścia niż poszukanie sobie nowego obrońcy swoich interesów. Statystycznie to grupa mniej liczna niż ta, do której skierowany jest Polski Ład, jednak kto wie, czy nie będzie ona bardziej zmobilizowana i zdeterminowana? © ℗

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań