Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

LISTY

Drodzy Czytelnicy!

Przypominamy nasz adres e-mailowy – listy@dorzeczy.pl – i zachęcamy do przesyłania listów do naszej rubryki.

Pancerniak, nie esesman

Dzień dobry,

[…] opublikowali Państwo [„DRz” 20/2021 – przyp. red.] na str. 65 zdjęcie ilustrujące notkę o emeryturach dla holenderskich esesmanów – fotka gustowna, tyle że nie przedstawia ona esesmana, a niemieckiego pancerniaka, najprawdopodobniej z artylerii samobieżnej. Żołnierz ów (oficer młodszy, prawdopodobnie porucznik, ale szczegółów pagonów nie widać) ma na głowie wojskową czapkę oficerską w kolorze feldgrau, z wojskowym „bączkiem” – Waffen-SS miała czapki innego kroju, a w miejscu „bączka” charakterystyczną trupią czaszkę (innego wzoru niż na patkach, o czym za chwilę). Żołnierz ma na sobie typową czarną kurtkę broni pancernej. Jej dwa pagony także znamionują Wehrmacht – gdyby to był oficer SS, miałby tylko lewy pagon. Patki z trupią czaszką są zaś typowym niemieckim emblematem związanym z kawalerią (tzw. czarnymi huzarami), przejętym przez jednostki broni pancernej.

W rzeczywistości czarny mundur tzw. Allgemeine SS (czyli wydzielonej części „ogólnej” SS, bez Waffen-SS i załóg obozów koncentracyjnych) był używany wyłącznie wewnątrz terytorium III Rzeszy, np. przez jednostki wartownicze i jako ubiór galowy. SS poza granicami Rzeszy nosiło szarozielone mundury, podobne do wojskowych, choć odmienne w szczegółach, z runami SS na patce i czaszką na czapce garnizonowej (choć często używano furażerek i czapek polowych, bez czaszki). Zaś gestapo, jako policja TAJNA, najczęściej chodziło po cywilnemu. Znane nam jak najgorzej z ulic Generalnej Guberni oddziały niemieckie, uczestniczące w akcjach przeciwko ludności, to było najczęściej SD, umundurowane podobnie jak reszta SS na szarozielono (choć z innymi oznaczeniami na mundurach).

Jarosław Lewandowski,

redaktor naczelny miesięcznika „STRZAŁ.pl”

Myśl prof. Dąbrowskiego

Szanowni Państwo,

[…] Cieszę się, że podjęli Państwo temat skandalicznego doboru lektur w jednym z warszawskich liceów („Do Rzeczy” nr 22/427). [...] Niepokój budzi jednak również powiązanie wymaganych na egzaminie treści z myślą prof. K. Dąbrowskiego. Profesor nie żyje od ponad 40 lat, zatem nie może się bronić. Mimo wielkich dokonań nigdy nie zdobył większej popularności, nie stał się swego rodzaju ikoną psychologii (jak np. prof. A. Kępiński). Kto wie, czy swego rodzaju zapomnienie Dąbrowskiego nie jest związane również z faktem, że był kontrowersyjny – szczególnie dla marksistów – w latach 50. ubiegłego wieku. Konstruując teorię dezintegracji pozytywnej, prof. Dąbrowski brał pod uwagę biografie ludzi zasłużonych dla kultury, sztuki, ale w centrum jego zainteresowań był przede wszystkim człowiek niezaradny życiowo, nieprzystosowany, pełen empatii, ciepła, zdradzający zdolności twórcze [...]. Ten człowiek nadwrażliwy, o którego Dąbrowski walczył stał w opozycji wobec psychopatów, ludzi, którzy niejednokrotnie odnieśli tzw. sukces w życiu, zawodowym, towarzyskim. Nie wiem, na jakiej podstawie red. Ł. Zboralski nazywa teorię Dąbrowskiego „nieprzejrzystą” i „niejasną”. [...] Naprawdę szkoda, że myśl Kazimierza Dąbrowskiego jest tak mało znana. Może jednak powstanie jego ciekawa i rzetelna biografia?

Paweł Taras

Odpowiedź autora:

Szanowny Panie, myślę, że jednym z dowodów na to, jakie znaczenie ma teoria prof. Dąbrowskiego, jest jej... zapomnienie. Natomiast podtrzymuję, że implementowanie tej teorii do edukacji niesie ze sobą niejasność i kontrowersje – nauczyciel to nie wykwalifikowany psychoterapeuta. Łukasz Zboralski

Wyjaśnienie

W poprzednim wydaniu tygodnika „Do Rzeczy” (nr 23/428) do tekstu Łukasza Warzechy pt. „Pieniądze to nie wszystko” wkradł się błąd. Jedno ze zdań powinno brzmieć: „Jeżeli weźmiemy 10 osób, z których dziewięć zarabia 100, a jedna 1 tys., to średnia wyjdzie nam 190 – prawie dwukrotnie więcej, niż zarabia 90 proc. z tej grupy”. Błąd pojawił się na etapie korekty tekstu.

Za zaistniałą sytuację najmocniej przepraszamy zarówno autora tekstu Łukasza Warzechę, jak i Czytelników. Korekta „Do Rzeczy”

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań