Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

W RZECZY SAMEJ

Od liberała do żandarma

PAWEŁ LISICKI

Kiedy tydzień temu napisałem o tekście curiosum niejakiego Stanisława Skarżyńskiego z „Gazety Wyborczej”, który to wyrażał nadzieję na wsadzenie do więzienia osobników pokroju Rafała A. Ziemkiewicza za poglądy, a więc całkiem pokaźnej, mniemam, grupy polskich publicystów, uznałem, że sprawa jest zakończona. Był to, sądziłem, przykład skrajnej głupoty i na tyle jawnego zamordyzmu, że trudno mi było sobie wyobrazić, by znalazł on naśladowców. Pomyliłem się. W poniedziałek przeczytałem bowiem komentarz redaktora naczelnego „Newsweeka”, Tomasza Lisa, i zdrętwiałem. On, wieloletni liberał i obrońca amerykańskiego podejścia do wolności słowa, a takim się przedstawiał i na takiego kreował, wystąpił tak jak Skarżyński w roli żandarma.

Żeby nie było, że zmyślam: „Rafał A. Ziemkiewicz powinien się cieszyć, że jest Polakiem. Gdyby był obywatelem Wielkiej Brytanii, to za swoje wypowiedzi miałby pewnie problemy nie z przekroczeniem bramki kontroli granicznej na londyńskim Heathrow, ale za bramą więzienia odsiadywałby zasłużoną karę.

Nie jest problemem, że Wielka Brytania zwalcza pewne słowa i wypowiedzi. Problemem jest to, że nie zwalcza ich Polska. Więcej, że takie słowa toleruje, a często pomaga propagować. […] Wielka Brytania broni się przed złem. Państwo polskie je wspiera, przytula i poklepuje po ramieniu”.

W tych kilku zdaniach widać, jak dawny liberał – będę walczył o wolność słowa i opinii, nawet jeśli się z nimi nie zgadzam i je odrzucam – przedzierzgnął się w neomarksistę. Jak tradycja liberalna, nawiązująca do Johna Stuarta Milla, została zastąpiona ideologią marskistowską, nawiązującą do Herberta Marcuse’a. Lis pisze dokładnie to, czego domagał się guru lewackich bojowników z 1968 r. W napisanym trzy lata wcześniej eseju o „Tolerancji represywnej” piewca Mao Tse-tunga dowodził, że „wyzwalająca tolerancja (tolerancja represywna) oznaczałaby zatem nietolerancję wobec prawicy i tolerancję dla ruchów lewicowych. Jeśli chodzi o zakres tej tolerancji i nietolerancji, musiałaby się ona rozciągnąć zarówno na płaszczyznę działania, jak i też dyskusji i propagandy, na słowa i czyny [...]. Brak tolerancji dla ruchów reakcyjnych, zanim jeszcze staną się one aktywne, nietolerancja skierowana również przeciw myśleniu, poglądom i słowom (przede wszystkim nietolerancja wobec konserwatystów i politycznej prawicy) – te antydemokratyczne wyobrażenia odpowiadają faktycznemu rozwojowi demokratycznego społeczeństwa, które zniszczyło podstawy dla powszechnej tolerancji”. Piękne, nieprawdaż?

To jest właśnie ten pogląd, który spotkał się przed laty z tak słuszną krytyką Leszka Kołakowskiego, który zauważył niebezpieczną bliskość lewicowej tolerancji represywnej i przyzwolenia dla przemocy. W istocie, zauważał Kołakowski, zgoda na „pozornie niedemokratyczne środki” prowadzi do terroru, który zostaje usprawiedliwiony słusznym celem: wyzwoleniem ludzkości, obroną przed szowinizmem, agresją itd., itp. Strasznie to niebezpieczne myślenie i cały wiek XX usiany jest przykładami pokazującymi, do czego prowadzi przyznanie państwu prawa do stosowania „tolerancji represywnej”.

Nie zamierzam zgłębiać meandrów rozwoju świadomości redaktora „Newsweeka” i pytać o to, w jaki sposób odbył drogę od piewcy wolności słowa do obrońcy pałkarstwa. Uderza mnie jednak pewna niekonsekwencja, która zawarta jest w tym, co piszą on i jemu podobni zwolennicy karania za poglądy. Jeśli Wielka Brytania zasłużenie może wsadzać do więzienia za opinie, które są sprzeczne z jej wartościami, to logiczne jest, że takie prawo przyznają też Polsce. Wprawdzie oni w y o b r a ż a j ą sobie, że takie środki represyjne mogłyby zostać użyte słusznie tylko w przyszłości przeciw konserwatystom, i liczą, że kiedy już będą mieli dość władzy, tak się stanie. Jednak podejście to świadczy jedynie o ograniczeniu horyzontów. W istocie podpisują się oni pod tezą, że skoro ich opinie i poglądy pozostają w sprzeczności z wartościami obecnego polskiego państwa, to zasługują za ich głoszenie na karę. Jest to teza, której nigdy sam nie ośmieliłbym się postawić, i – szczerze mówiąc – nie słyszałem, żeby ktokolwiek z prawicowych polskich publicystów domagał się takiej formy działania ze strony państwa wobec zaprzysięgłych i zajadłych wrogów prawicy z „Newsweeka” czy „GW”.

Dodatkowo zaskakuje mnie, że taki pogląd – wsadzajmy do więzienia przeciwników ideowych – przyjmowany jest bez mrugnięcia okiem przez ogół dziennikarzy i wydawców „Newsweeka” i „Gazety Wyborczej”. Ośmiesza to przecież całą ich wcześniejszą kampanię, w której to starano się przedstawić przygotowane przez rząd zmiany podatkowe jako formę napaści na wolne media. Czy ktoś, kto wzywa do nałożenia kary więzienia na przeciwnika ideowego za to, jakie ten głosi poglądy, ma moralne prawo do występowania w obronie wolności? Pytanie to zostawiam bez odpowiedzi. © ℗nym trzy lata w o „Tolerancji repre Mao Tse-tunga do zwalająca toleranc represywna) ozna nietolerancję wob lerancję dla ruchó

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań