Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

w rzeczy samej

Sanitaryzm jako nowa religia

paweł lisicki

Mniej więcej rok temu większość rządów państw, które zmagają się z epidemią koronawirusa, ogłosiła, że dzięki masowym szczepieniom choroba zostanie opanowana, a wcześniejsza polityka przymusowych lockdownów i ograniczenia praw obywatelskich się skończy. Dziś widać, że wszystkie te zapowiedzi były nieprawdziwe. Panpsychoza szaleje dalej.

W najbardziej skrajnej formie ujawniła się w Austrii, gdzie wskutek decyzji władz osoby niezaszczepione zostały skazane na życie w roli pariasów i obywateli drugiej kategorii. Nie mogą praktycznie opuszczać domów, nie mogą pracować, nie mogą normalnie funkcjonować. Ten sanitarystyczny zamach na podstawowe prawa człowieka jest podyktowany rzekomą troską o ogół społeczeństwa. Tyle że nie ma on podstaw rozumowych. Wszelkie dostępne badania pokazują, że osoby zaszczepione również mogą zarażać, chorować, a nawet, niestety, umierać wskutek epidemii. Wystarczy sięgnąć do danych statystycznych na przykład w Portugalii czy Holandii. W tym pierwszym kraju zaszczepionych zostało 87 proc. obywateli! Teoretycznie, zgodnie z zapowiedziami specjalistów, a przynajmniej tych, którzy za specjalistów uchodzą, tak wysoki poziom „wyszczepienia” powinien dawać odporność zbiorową. Jak wygląda ona w praktyce? „W kraju wzbiera kolejna fala koronawirusa. Jak poinformował w komunikacie resort zdrowia, minionej doby przekroczono 2,5 tys. zakażeń, a na 100 tys. mieszkańców przypada już 175 zachorowań na COVID-19”. To się nazywa obecnie odpornością stadną!

Podobnie wygląda sytuacja w Holandii, gdzie premier Mark Rutte kilka dni temu ogłosił: „Nieunikniony jest powrót do obostrzeń, które znamy z wcześniejszych etapów pandemii”. Również w Polsce coraz wyraźniej widać, że mimo kuglowania statystykami przez Ministerstwo Zdrowia rośnie liczba chorych i zgonów wśród zaszczepionych. Podobnie jak neguje się ograniczony, powiem to eufemistycznie, efekt stosowania masowych szczepień, tak odrzuca się wszelkie wątpliwości co do ich możliwej, w niektórych przypadkach, szkodliwości.

Mimo tego, że wcześniejsza obietnica nie została dotrzymana, powszechny przekaz polityków i mediów jest ciągle taki sam: szczepmy się, ani kroku wstecz. Przeciwnie: im wyraźniej widać nieskuteczność dotychczasowych działań, tym bardziej… należy je kontynuować. Jaka jest zatem przyczyna tego histerycznego sanitaryzmu? Dlaczego zamiast rzucić wszystkie środki do walki o znalezienie nowych, skutecznych terapii i lekarstw (już przecież częściowo dostępnych), władze wolą dokonywać segregacji i używają wobec społeczeństwa szantażu?

Powodów może być kilka. Pierwszy jest oczywisty: przyznanie się teraz do błędu nie wchodzi w rachubę. Zbyt wiele politycy i instytucje światowe, takie jak WHO, zainwestowały w przekonanie obywateli, że znaleziono skuteczny sposób walki z epidemią, żeby teraz ogłosić, że jednak się pomyliły. Co najwyżej mogą wspominać półgębkiem, że były zbyt optymistyczne, że nie doceniły uwarunkowań. Szczepionka musi być dobra, być może nie aż tak dobra, ale na pewno bardziej dobra niż zła. Jeśli nie widać tego teraz, to zobaczy się to po przyjęciu trzeciej, czwartej, dziesiątej, setnej dawki. Żeby taką opowieść sprzedać, potrzebny jest kozioł ofiarny, na którego władze mogą przerzucić odpowiedzialność za niepowodzenia. W tej roli występują niezaszczepieni. Niczym w przeszłości wrogowie ludu lub agenci imperializmu mają oni ponosić winę za to, że jedynie słuszne decyzje sanitarystyczne nadal nie przynoszą efektów.

Drugi powód też jest łatwy do ustalenia. Są to interesy i korzyści farmaceutycznych gigantów. Biorąc pod uwagę prosty fakt, że przychody tych koncernów są większe niż budżety wielu państw narodowych, możliwości presji są nieograniczone. Odpowiednio przygotowana kampania marketingowa, system grantów, nacisk finansowy robią swoje. Z tego też powodu, jak można przypuszczać, tak niewiele wiadomo oficjalnie o konkretnych warunkach umów, które państwa podpisały z farmaceutycznymi molochami.

Jednak, moim zdaniem, najważniejszym źródłem sanitaryzmu i swoistego kultu szczepionek jest motyw… religijny. Szczepionka przestała być dla wielu środkiem i medykamentem, którego jakość podlega normalnej ocenie. Stała się totemem, świętym znakiem. Nie wolno o nim dyskutować, bo wątpliwości stają się tym, czym profanacja relikwii. Szczepionka stała się symbolem scjentystycznej wiary w wielkość i nieomylność nauki. Nauka zaś przestała być sposobem metodycznego dochodzenia drogą prób i błędów do prawdopodobnych tez, ale przekształciła się w nowe objawienie, tyle że nie Boga, ale boga człowieka. Nauce trzeba wierzyć, nawet jeśli się myli. © ℗

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań