Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

REDAKCYJNA SKRZYNKA

Drodzy Czytelnicy,

Zazwyczaj publikujemy w tym miejscu sprostowania dotyczące innych działów, ale dzisiaj musimy przeprosić za niefortunne podpisanie w zeszłym numerze listu w sprawie wyborów prezydenckich. Autorem komentarza „Kłopot z kandydatem” był pan Arkadiusz Zawiślak, a pan M. Robaszewski uczestniczył w dyskusji na temat dostępu do broni palnej. Obu panów przepraszamy, zapraszając wszystkich do lektury dzisiejszej – miejmy nadzieję – bezbłędnej rubryki.

Oddać życie za ojczyznę?

Jakiś czas temu zadano reprezentatywnej grupie pytanie: „Czy byłbyś gotów oddać życie za ojczyznę?”. Nie pamiętam, ile było odpowiedzi pozytywnych, nie za wiele w każdym razie. Często bywa ten sondaż przywoływany – przez siły postępu z satysfakcją, przez redakcję z troską, a nikt nie zauważa, że odpowiedzi na tak postawione pytanie nie świadczą o niczym. Po pierwsze bowiem pytającym chyba nie chodziło o męczeństwo, raczej o walkę, która do oddania życia może oczywiście doprowadzić, ale wcale nie musi. Gdyby zapytać: „Czy byłbyś gotów narażać życie w obronie ojczyzny?”, pewnie wyniki byłyby inne. Założę się, że powstańcy warszawscy, zbiorowy symbol patriotyzmu i poświęcenia, nie mieli en masse w planie oddawania życia za Polskę, raczej mieli nadzieję dożyć defilady w Alejach. Nie szli do powstania, by ginąć za ojczyznę, tylko by zmuszać Niemców, żeby ginęli za swoją ojczyznę. Po wtóre zaś tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono. Nikt nie wie, jak by się zachował w sytuacji, o jaką nawet się nie otarł. Wszystko, co można powiedzieć w miarę wiarygodnie, to „uważam, że powinienem, i mam nadzieję, że bym potrafił”.

Michał Górny

Po nas choćby PiS

W „Do Rzeczy” (34/2014) ukazał się interesujący artykuł p. Rafała A. Ziemkiewicza pt. „Po nas choćby PiS”. Niestety, to, co zostało zawarte w przywołanym artykule, to wierzchołek góry lodowej – jest znacznie gorzej. W artykule p. R.A. Ziemkiewicz pomija całą politykę rolną rządu (PSL) stosowaną wobec dużych gospodarstw rolnych, które dzierżawią państwową ziemię. Od momentu wejścia w życie nowelizacji w 2012 r. Ustawy o gospodarowaniu nieruchomościami rolnymi Skarbu Państwa, głosami PO i PSL, systematycznie likwidowane są duże gospodarstwa rolne, którym nie jest przedłużana dzierżawa. Sprawa ma się następująco: zmuszono polskich dzierżawców (którzy dzierżawią minimum 300 ha) do wyłączenia z dzierżawy 30 proc. areału ziemi – działki, które mają być wyłączone, są arbitralnie wskazywane przez urzędników Agencji Nieruchomości Rolnych. Niesie to ze sobą wiele negatywnych dla polskiej gospodarki konsekwencji, wśród których najważniejszymi wydają się: 1) naruszenie struktury ekonomicznej prowadzonych gospodarstw; 2) brak zgody na wyłączenie ziemi przez dzierżawcę (na 1085 umów dzierżawy na wyłączenia nie zgodziło się 410 dzierżawców) oznacza dla niego de facto likwidację gospodarstwa, gdyż w myśl nowelizacji brak zgody na wyłączenie = brak przedłużenia dzierżawy, i zakup dzierżawionej ziemi […]. W tym miejscu warto zaznaczyć, że tworzone w latach 90. XX w. spółki pracownicze, które dzierżawiły dawne PGR, miały w przyszłości wykupywać ziemię, jednak zanim miało dojść do wykupu ziemi, spółki musiały przejąć wszystkich zatrudnionych pracowników na umowy ZUS-owskie i wykupić dzierżawiony majątek ruchomy. Z tymi pracownikami i majątkiem – bez ziemi – spółki te obecnie pozostają, ponieważ do dziś tylko nielicznym sprzedano ziemię; 3) wyłączenie ziemi doprowadza także do likwidacji miejsc pracy. Łącznie przewidziano do wyłączenia blisko 77,5 tys. ha gruntów (w ramach redukcji areału dzierżawionego gruntu o 30 proc.), co daje ponad 1,9 tys. zlikwidowanych miejsc pracy. Warto tutaj dodać, że dzierżawcy zatrudniają w większości przypadków byłych pracowników PGR, a więc osoby, które w wyniku transformacji zostały najbardziej poszkodowane i zapomniane. Co więcej – dzierżawcy, zatrudniając byłych pracowników PGR, opłacają za nich najczęściej pełne składki ZUS. Rolnik indywidualny w Polsce, nawet ten największy, o ile faktycznie kupi ziemię, raczej nie zatrudni pracowników na stałe na umowę ZUS-owską, lecz jedynie będzie wysługiwał się nimi w okresach spiętrzonych prac gospodarczych, np. podczas żniw. Warto także dodać, że rolnik indywidualny ZUS nie płaci – odprowadza składki do KRUS. To tylko niektóre punkty i zagadnienia, które wiążą się z szukaniem przez rządzących pieniędzy tam, gdzie jest to tylko możliwe, działaniami na łapu-capu i tanią propagandą rządzących, że zabiera się dużym, aby dać małym – nieważne, że kosztem tych, którzy dają pracę, i tych, którzy po raz kolejny tej pracy zostaną pozbawieni. Co ciekawe, powyższe problemy związane z dobrze prosperującymi dużymi popegeerowskimi gospodarstwami rolnymi nie znajdują odzwierciedlenia w dyskusjach, które są toczone w masowych środkach przekazu – zarówno tych prawicowych, jak i lewicowych – dla obu stron z wielu względów niewygodnych.

Z poważaniem Paweł Ratajczak

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań