Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

Komentarz

Długie milczenie Tuska

Paweł Lisicki

Są co najmniej dwie teorie w tej sprawie. Według pierwszej ministra Radosława Sikorskiego dopadła pomroczność jasna. Biedak nie mógł się pogodzić z tym, że po siedmiu latach zajmowania się poważnymi sprawami polityki międzynarodowej przyszło mu zarządzać porządkiem obrad w Sejmie. Dlatego postanowił przypomnieć światu o sobie. Wykoncypował opowieść o tym, jak w 2008 r. Władimir Putin złożył premierowi Donaldowi Tuskowi propozycję rozbioru Ukrainy i zaoferował Lwów. Cała opowieść o ofercie była jednak konfabulacją Sikorskiego, chorego na napady próżności. Nie było żadnej oferty, nie było spotkania Tuska i Putina, Sikorski źle zrozumiał, źle usłyszał, źle przekazał. Czy takie wytłumaczenie jest możliwe? Gdyby tak było, co jest prawdopodobne, Sikorski powinien ponieść natychmiast konsekwencje i ustąpić ze stanowiska. Czy jednak możliwe jest, żeby wytrawny polityk aż tak się pomylił? Czy mógł ot, tak z niczego wszystko wymyślić? Nerwowa reakcja, wściekłość na dziennikarzy, zerwanie konferencji prasowej w Sejmie zdają się wskazywać na coś innego. Podobnie jak długie milczenie Donalda Tuska, który dopiero po czterech dniach zaprzeczył słowom Sikorskiego. Tylko że były premier nie jest w tej sprawie bezstronnym świadkiem, w jego interesie jest bowiem, żeby opowieść Sikorskiego okazała się wymysłem.

Możliwa jest zatem druga teoria, według której marszałek Sejmu mówił prawdę. Tyle tylko, że Sikorski, zwiedziony miłością do siebie i chęcią zabłyśnięcia, nie zauważył, co owo ujawnienie prawdy może oznaczać. Gdyby ją przyjąć pojawia się kilka pytań. Po pierwsze, jak to możliwe, że znając intencje Kremla już w 2008 r., przedstawiciele polskiego rządu uparcie twierdzili, że Putin demokratyzuje Rosję i że należy dążyć do resetu z Moskwą? Po drugie, Sikorski stwierdził, że w odpowiedzi na propozycję Putina premier Tusk miał milczeć. Czy takie zachowanie i brak sprzeciwu nie mogły zostać uznane za zachętę? Dlaczego słysząc o planie rozbioru Ukrainy, polski premier nie zaprotestował? Po trzecie, dlaczego o ofercie Putina skierowanej do Tuska nic nie wiedział, co potwierdzają jego współpracownicy, śp. Lech Kaczyński? Czy Tusk owej oferty nie zrozumiał? A jeśli zrozumiał to czy ją przed prezydentem zataił? A jeśli tak, to dlaczego? Po czwarte, wiedza o planach Rosji kazałaby jeszcze surowiej patrzeć na naganną grę, jaką polski rząd podjął z Moskwą, chcąc w 2010 r. obniżyć rangę i znaczenie wizyty prezydenta Kaczyńskiego w Katyniu. I rzecz ostatnia to pytanie o to, czy polski rząd przekazał informacje o zamiarach Moskwy sojusznikom w NATO, szczególnie Amerykanom? Niestety, obecny układ polityczny sprawia, że trudno będzie ustalić, która teoria jest prawdziwa. Dla Polski zaś to kwestia absolutnie kluczowa.

Paweł Lisicki spotka się z Czytelnikami „Do Rzeczy” na profilu naszego tygodnika na Facebooku we wtorek 28 października o godz. 15:
facebook.com/tygodnikdorzeczy

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań