Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

Podziękowania ojca Rydzyka

Paweł Lisicki

Robicie bardzo dużo dobrego. Dla mnie przykre jest to, że nieraz słyszę ze strony starszych i dorosłych ludzi, mających ambicję bycia w elicie Polski, krytykę tej młodzieży, takie poniewieranie i odbieranie godności tej młodzieży, jest to jakieś nieporozumienie” – to słowa, w których o. Tadeusz Rydzyk podziękował na antenie Radia Maryja Robertowi Winnickiemu, liderowi polskich narodowców. Jak łatwo przewidzieć, ta pochwała za „katolicką i patriotyczną” postawę kilkudziesięciu, może kilkuset młodych ludzi, którzy nie dopuścili do przejścia Parady Równości na błonia Jasnej Góry, odbiła się w mediach liberalnych szerokim echem i została uznana za dowód ksenofobii, nietolerancji i wrogości do innych. Nic bardziej błędnego.

Niezależnie od tego, co sądzi się o różnych akcjach narodowców, w tym przypadku o. Rydzyk miał absolutną rację. To młodzi przeciwnicy Parady ratowali honor Polaków. To oni, nie dopuszczając do bluźnierstwa, a tym byłoby paradowanie ideologów homoseksualnych przed klasztorem, zasłużyli na uznanie. Szkoda, że tylko o. Rydzyk miał dość odwagi, żeby im za to publicznie podziękować.

Parada Równości, która miała dotrzeć pod Jasną Górę, była jednym z wielu aktów antykatolickiej prowokacji. To stały motyw polityki prowadzonej przez aktywistów LGBT we wszystkich państwach Zachodu. Polska nie jest tu wyjątkiem. W maju tego roku irlandzka prasa podała informację o zdjęciu pokazującym profanację jednego z kościołów: para homoseksualistów uprawia seks na ołtarzu.

Niemal co roku grupy feministek, aktywistów homoseksualnych i marksistowskich atakują i bezczeszczą kościoły w Argentynie. Tak było w październiku 2016 r. w Rosario. Jak pisała jedna z konserwatywnych gazet, „półnagie feministki wspierane przez wiele ohydnie poprzebieranych mężczyzn zaatakowały kościół, próbując wedrzeć się do środka. Nie pozwolił na to kordon stworzony przez zebranych wcześniej katolików, wulgarnie obrażanych i fizycznie napastowanych przez wściekły tłum lewackich demonstrantów”. Cztery lata temu tłum aktywistek feministycznych i LGBT wdarł się do katedry w Bolonii. Kilka lat temu cztery półnagie feministki zaatakowały podczas wykładu prymasa Belgii, abp. André--Josepha Léonarda. Hierarchę poniżano, zakrzykiwano, oblewano wodą. Aktywiści LGBT regularnie od lat atakują katedrę św. Patryka w Nowym Jorku czy narodowe sanktuarium Niepokalanej w Waszyngtonie. Czasem wykrzykują wulgarne hasła, czasem pokazują obsceniczne gesty.

Wyszydzanie i wyśmiewanie katolickich symboli jest też częstym elementem demonstracji organizowanych przez feministki i działaczy LGBT. Tak też było 18 lat temu w Rzymie, podczas ogłoszonego przez Jana Pawła II roku świętego. Wtedy to właśnie ulicami Wiecznego Miasta pierwszy raz przeszła tzw. Parada Równości. Oto, co powiedział wówczas papież: „W imieniu Kościoła rzymskiego zmuszony jestem wyrazić rozgoryczenie z powodu zniewagi i obrazy chrześcijańskich wartości. Kościół nie może przemilczać prawdy, gdyż uchybiłby wierności wobec Boga Stwórcy i nie pomagałby w odróżnieniu dobra od zła”.

I

 to jest istota sprawy. Demonstracje, marsze to tylko jeden ze środków nacisku, którymi grupy aktywistów LGBT próbują doprowadzić Kościół do tego, żeby „nie odróżniał dobra i zła” i, przede wszystkim, żeby zrezygnował z nazywania dobra i zła. Wszystkie metody są dobre: szantaż, kampanie oczerniające, zaszczuwanie przeciwników, wreszcie „zniewaga i obraza” symboli katolickich. Powód jest prosty: sprofanowana i poniżona świętość przestaje być świętością. Przestaje być dla wiernych znakiem mocy i siły, źródłem autorytetu. Atak na miejsca święte ma doprowadzić Kościół do kapitulacji i zmiany nauczania. Ma pokazać, mówiąc metaforycznie, kto tu rządzi.

Dobrze, że w Polsce ta strategia spotyka się z oporem. W przypadku ruchu LGBT, tak jak w przypadku każdej rewolucyjnej, globalnej ideologii, brak sprzeciwu jest zachętą do radykalizacji. Uległość rozzuchwala. Pierwszy tęczowy atak na Jasną Górę został odparty. Można być pewnym, że nastąpią kolejne, lepiej zorganizowane, bardziej krzykliwe. Chyba że polscy politycy zdobędą się na odwagę i przygotują skuteczną ustawę broniącą nas przed agresywną propagandą aktywistów LGBT. W przeciwnym razie pozostaje liczyć na mobilizację narodowców. © ℗

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań