Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

Przestroga dla Polski

Paweł Lisicki

Na szczęście to, co dzieje się na odległych obszarach Syrii, Polski bezpośrednio nie dotyczy. Na polskie bezpieczeństwo nie wpłynie ani decyzja prezydenta Donalda Trumpa, żeby wycofać z terenów sąsiadujących z turecką granicą amerykańskich żołnierzy, ani – co nastąpiło zaraz potem – ofensywa wojsk tureckich na Kurdów. Tak, z tego punktu widzenia cała ta historia bezpośrednio Polski nie dotyczy. A jednak powinna ona rządzącym polskim elitom dać wiele do myślenia.

Jak wiadomo, do tej pory Kurdowie byli bliskimi, być może w całym regionie Syrii najbliższymi, sojusznikami USA. To dzięki nim udało się doprowadzić do zniknięcia z powierzchni ziemi Państwa Islamskiego. Wydawać by się zatem mogło, że zarówno za swoje zaangażowanie po stronie Ameryki, jak i za zasługi w zniszczeniu niebezpiecznego islamistycznego reżimu powinna ich czekać nagroda. Podobnie nie jest tajemnicą, że od lat głównym przeciwnikiem Kurdów jest Turcja – ze względu na liczną mniejszość kurdyjską na swoim terenie tępi ogniem i mieczem wszelkie przejawy kurdyjskiej niezależności i upatruje w tym narodzie główne zagrożenie dla swojej spójności państwowej. Jeśli się weźmie to pod uwagę, wówczas było pewne, że zniknięcie amerykańskich żołnierzy z terenów Syrii oznacza wydanie Kurdów na łaskę i niełaskę (niestety, na pewno na tę drugą) najsilniejszego mocarstwa w regionie. Podejmując decyzję o zabraniu wojska, amerykański prezydent musiał liczyć się z tym, że Turcy natychmiast skorzystają z okazji, że zacznie się inwazja, że na masową skalę jej ofiarami staną się Kurdowie.

Dlaczego zatem to zrobił? Był to zapewne klasyczny przykład wąsko rozumianego egoizmu. Być może taki ruch Donaldowi Trumpowi doradzili specjaliści od wizerunku: w końcu w czasie poprzedniej kampanii obiecał zmniejszenie amerykańskiej obecności na terenach ogarniętych wojną i dlatego przed zbliżającą się nową kampanią prezydencką postanowił dotrzymać słowa. Być może są inne motywy, równie egoistyczne i krótkowzroczne. Sam prezydent Trump wyjaśniał swoje postępowanie w sposób wielce osobliwy, odwołując się mianowicie do… braku zaangażowania Kurdów w II wojnie światowej. „Kurdowie walczą o swoją ziemię. Jak napisał dziś ktoś w bardzo mocnym artykule, nie pomogli nam w czasie II wojny światowej, nie pomogli nam np. w Normandii” – słowa te niczego nie tłumaczą, brzmią jak ponury żart.

Jaki z tej historii płynie zatem morał? Niezbyt wesoły. W sytuacji wyboru między własnym egoistycznym interesem, choćby był on tak ograniczony jak dążenie do drugiej kadencji, a losem swoich zewnętrznych przyjaciół amerykański prezydent bez wahania poświęci tych drugich. W przypadku konfliktu interesów wybierze swój, a nie swoich najbliższych, choćby i najbardziej oddanych, sojuszników. To właśnie powinno dać do myślenia tym polskim politykom, którzy sądzą, że ścisła więź ze Stanami Zjednoczonymi jest jedynym sposobem zabezpieczenia polskich interesów. Jak się okazuje, takie przekonanie może okazać się łatwo złudne, ci zaś, którzy mu hołdują, mogą w chwili próby, tak jak Kurdowie, zostać wystawieni do wiatru.

Powie może ktoś, że Polacy to nie Kurdowie i że nie powinno się porównywać sytuacji niepodległego państwa do losów mniejszości narodowej, która na niepodległość się nie wybiła. Naprawdę? Przecież, jak napisałem, Kurdowie byli do tej pory najwierniejszymi sojusznikami Amerykanów, ci zaś, wskutek egoistycznego rozumienia swoich korzyści, wydali ich na pewną śmierć. Dlatego porównywać jak najbardziej wolno. I zastanawiać się, w jaki sposób nie uprawiać polityki bezalternatywnej. © ℗

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań