Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

W rzeczy samej

Nie idźmy drogą Macrona

Paweł Lisicki

Nie wiem, czy decydując się na wystąpienie tuż przed 14 lipca – kolejną rocznicą zburzenia Bastylii i dniem święta narodowego Francji – prezydent Emanuel Macron celowo wybrał tę datę. Niezależnie od tego, jakie były jego motywy, trudno nie zauważyć swoistej przełomowości, chciałoby się powiedzieć – rewolucyjności jego słów.

Francuski prezydent ogłosił, że osoby niezaszczepione (o ile nie są ozdrowieńcami) nie będą mogły udać się do restauracji, centrum handlowego, placówki medycznej, nie będą mogły także jeździć pociągami, korzystać z parków rozrywki oraz ośrodków kultury. W tym samym wystąpieniu prezydent Macron ogłosił wprowadzenie obowiązku szczepień pracowników systemu ochrony zdrowia. Jest to jak do tej pory najdalej idąca próba wymuszenia powszechnych szczepień w państwie Unii Europejskiej. Zresztą wprowadzenia takiego obowiązku w przyszłości francuska głowa państwa nie wykluczyła.

Oświadczenie prezydenta Macrona pozostaje w jaskrawej sprzeczności z jego wcześniejszymi wypowiedziami z listopada i grudnia 2020 r., kiedy to przyrzekał, że „szczepienia nie będą obowiązkowe”. Dokonując zwrotu, prezydent powołał się na rosnące zagrożenie, wynikające z szerzenia się wirusa Delta. Według niego dostępne we Francji szczepionki (Pfizer, Moderna, AstraZeneca i Janssen) są całkiem skuteczne i chronią Francuzów przed wzrostem zakażeń i hospitalizacją. Jak można przeczytać, bezpośrednim efektem słów prezydenta była rejestracja miliona Francuzów, którzy postanowili się zaszczepić.

Czy to sukces? Nie wiem. Wiem natomiast, że prezydent Macron przekroczył bardzo niebezpieczną granicę. Prawa i wolności obywatelskie nigdy nie były tak zagrożone jak wskutek tej decyzji. Wiem też, że wielu w Polsce chętnie poszłoby jego drogą. Warto zatem podzielić się kilkoma wątpliwościami.

P

o pierwsze, czy była to decyzja racjonalna? Zdaniem prezydenta powszechność szczepień ma uchronić ludzi przed nowymi wariantami wirusa, w tym przed mutacją Delta. Jak to jednak możliwe, skoro dwa państwa, w których statystycznie zaszczepiono największą liczbę obywateli – Izrael i Wielka Brytania – notują w ostatnim okresie największy wzrost liczby zakażeń? To pierwsze zastanawia się nawet nad przywróceniem wszystkich wcześniejszych obostrzeń oraz wprowadziło obowiązkową kwarantannę również dla zaszczepionych.

Po drugie, sami przedstawiciele firmy Pfizer twierdzą, że dla pełnej skuteczności potrzebna będzie zapewne trzecia dawka, tzw. przypominająca. Oznacza to, że osoby, które zaszczepiły się w styczniu, lutym czy marcu, będą musiały wkrótce znowu poddać się zabiegowi. A potem zapewne kolejnym. Jest to, przypominam, sprzeczne z wcześniejszymi zapowiedziami przedstawicieli tych koncernów i wspierających je rządów. Jakie zatem można mieć zaufanie do ich innych obietnic?

Po trzecie, nie bardzo wiadomo, dlaczego, jak to wynika ze słów zwolenników powszechnych szczepień, osoby niezaszczepione stanowią dla zaszczepionych tak wielkie zagrożenie, że tym drugim odmawia się prawa do korzystania ze wspólnej przestrzeni publicznej?

Po czwarte, jak wiadomo, medycyna nie jest i nie była nauką ścisłą, zawsze jest sztuką. Dlatego często chorzy udają się z prośbą o konsultację do różnych lekarzy. Oznacza to, że również w przypadku wirusa covidowego mogą znaleźć się przypadki ludzi, dla których konkretna forma szczepienia jest niebezpieczna. Pobieżne wcześniejsze konsultacje w tej sprawie to za mało.

D

latego po piąte, i jest to najważniejsze, powstaje pytanie o moralne prawo państwa do nakładania na dorosłych obywateli tego typu powszechnego obowiązku. Nawet zwolennicy powszechnej akcji szczepionkowej przyznają, że obecne w użyciu lekarstwa nie zostały w pełni przebadane i ich dopuszczenie do obrotu ma charakter eksperymentalny. Więcej – zgadzają się oni, że w pewnej liczbie przypadków, chociaż wyjątkowo małej, szczepionka może być przyczyną niedogodności, choroby, a nawet, w skrajnej postaci, śmierci.

Oznacza to zatem, że zobowiązując wszystkich członków danej grupy do przyjęcia szczepionki, abstrahując od ich indywidualnego stanu zdrowia i osobistej sytuacji, państwo aprobuje sytuację, w której jakaś grupa obywateli musi w imię wyższego dobra stracić własne zdrowie, a może i życie. Niech to będzie nawet kilkanaście, kilkaset czy kilka tysięcy przypadków – czy państwo demokratyczne ma do tego prawo? Czy może wymuszać na wszystkich zachowanie, które w niektórych, choćby nielicznych przypadkach, może prowadzić do katastrofalnych dla danej osoby skutków? Czy godząc się na to, nie otwieramy prawdziwej puszki Pandory i nie godzimy się na przekraczanie dalszych granic, które zawsze będzie można uzasadnić troską o ogół? To bardzo, bardzo niebezpieczna ścieżka.

Cóż, widząc falę psychozy, nie sądzę, żeby te wątpliwości zahamowały proces „szczepienia całego świata”. Trzeba jednak o nich wspominać. © ℗

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań