Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

w rzeczy samej

Z ręką w nocniku

Paweł Lisicki

Chociaż niektórzy polscy politycy do końca powtarzali, że mają nadzieję na to, że Donald Trump nie podpisze ustawy Just Act 447 w sprawie zwrotu mienia żydowskiego, stało się inaczej. Prezydent USA bez mrugnięcia okiem złożył swój podpis pod dokumentem. Biały Dom wydał z tej okazji krótki komunikat: „»Sprawiedliwość dla ocalonych, którzy nie otrzymali zadośćuczynienia«, która nakłada obowiązek składania raportu o działaniach niektórych państw obcych w odniesieniu do mienia pochodzącego z epoki Holokaustu”. W przełożeniu na ludzki język oznacza to tyle,

że od tej pory Departament Stanu będzie mógł wspierać politycznie organizacje żydowskie, które ubiegają się o odzyskanie majątków żydowskich właścicieli – obywateli polskich, którzy nie zostawili po II wojnie światowej spadkobierców. Co więcej, amerykański Departament Stanu będzie mógł sprawdzać, jak rozdysponowane jest mienie po Holokauście.

Niestety, w tym przypadku słowo „sprawiedliwość” nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Raczej użyłbym określenia „granda” lub „bezczelność”. Rzecz dotyczy bowiem tzw. mienia bezspadkowego. Na całym świecie taki majątek przechodzi na skarb państwa. Na całym świecie i zawsze, tylko nie w tym jednym przypadku. W tym jednym przypadku organizacje zrzeszające współcześnie żyjących Żydów chcą uzyskać prawo do spadku po żydowskich ofiarach niemieckiej akcji ludobójstwa w Polsce, mimo że nie można wykazać więzi pokrewieństwa między zgłaszającymi roszczenia a zabitymi. Jest to czysty przykład prawa kaduka. Żeby uzasadnić takie roszczenia, należałoby odwołać się do rasy – przynależność do rasy okazałaby się ważniejsza niż obywatelstwo, państwowość i wszystko inne. Tak faktycznie rozumują przedstawiciele części organizacji żydowskich: uważają, że mają prawo do występowania w imieniu ofiar, mimo że nie łączy ich z nimi ani obywatelstwo, ani państwowość, ani religia (w większości są ateistami lub agnostykami), ani bezpośrednie więzi krwi. Przedstawiciele organizacji zakładają po prostu, że gdyby ofiary Holokaustu mogły, to zapisałyby im swój majątek! A cały świat powinien się na to zgodzić, bo zgodnie z podstawowym dogmatem holokaustianizmu nie ma zbrodni nad Holokaust, a organizacje żydowskie (najlepiej z USA) są jedynym właściwym jej interpretatorem. Skoro ta zbrodnia jest tak absolutna, że wymyka się prawom logiki, to i zapłata za nią nie podlega żadnym uniwersalnym regułom. Można się na to zżymać, można wykazywać niedorzeczność takiej fikcji prawnej – nie zmienia to faktu, że organizacje żydowskie są na tyle silne, że – jak pokazała przeszłość – potrafiły już zmusić różne państwa do sowitych wypłat. W przypadku Polski Światowa Organizacja ds. Restytucji Mienia Żydowskiego w Nowym Jorku wspomina o sumie 360 mld dol.

W praktyce będzie to wyglądać tak, że amerykańscy dyplomaci od tej pory przy okazji różnych spotkań i negocjacji – czy to bezpieczeństwa gazowego, czy zakupu broni, czy sprzedaży technologii – będą rozmawiać z polskimi politykami, ministrami, dyplomatami i będą dawać im do zrozumienia, że Polska musi zapłacić odpowiednie sumy. Przypominać to będzie trochę rozmowy z firmą ochroniarską o haraczu – jeśli chcecie mieć spokój, to płaćcie. A jeśli nie? A jeśli nie, to poza utrudnieniami we wzajemnych relacjach czeka was, przykro to powiedzieć, sporo upokorzeń i kłopotów.

Najciekawsze i najsmutniejsze jest w tym wszystkim to, że skala zagrożenia w ogóle zdaje się do wielu polskich polityków nie docierać. Nie wiem do końca dlaczego. Może chodzi o to, że wielu z nich nie jest w stanie sobie wyobrazić, że ta ukochana i wyśniona Ameryka może być tak skrajnie niewdzięczna. A może chodzi o to, że skoro cała polska polityka bezpieczeństwa była oparta na sojuszu z USA, to teraz polska klasa polityczna została z ręką w… nocniku. No bo co teraz zrobić? Specjalne więzi z USA miały być fundamentem bezpieczeństwa Polski. Teraz okazuje się, że amerykański Senat, Kongres i prezydent mają to, mówiąc eufemistycznie, w głębokim poważaniu, bo dla nich znacznie ważniejsze są dobre relacje z silnym lobby żydowskim.

Nic przeto dziwnego, w sensie psychologicznym, że niektórzy polscy politycy w tym samym czasie, kiedy prezydent USA podpisywał tę ustawę, domagali się… większej amerykańskiej obecności w Polsce. Jeśli rzeczywistość zbyt odbiega od naszych wyobrażeń o niej, to ludzie mają skłonność wypierać wiedzę na jej temat. Naprawdę przypomina to wołanie karpi chcących przyspieszyć Wigilię. Przecież oczywista reakcja powinna być odwrotna: jeśli wy, Amerykanie, tak nas traktujecie, to musimy wyciągnąć z tego wnioski. Jeśli dla was sojusz z Polską jest tak mało ważny, to spróbujemy zmienić naszą politykę. Nie możemy wszystkiego stawiać na jedną kartę. Tylko czy polscy politycy są w stanie tak rozumować?

Bardzo jestem ciekaw, co będzie się działo dalej. Znając dotychczasowe reakcje polskiej klasy politycznej, spodziewam się, że zacznie się teraz proces bagatelizowania niebezpieczeństwa. Wkrótce usłyszę: O co właściwie chodzi? Jeśli za kilkaset miliardów dolarów można sobie kupić bezpieczeństwo, to trzeba płacić… © ℗

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań