Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

W rzeczy samej

Wujek dobra rada

Paweł Lisicki

Nadzieja umiera ostatnia – tak chyba można skwitować wysiłki zwolenników opozycji, którzy za wszelką cenę starają się odbudować mit Donalda Tuska, który wróci na białym koniu i pogromi zastępy PiS.

Im bardziej się starają, tym jednak lepiej widać, że – mówiąc kolokwialnie – para idzie w gwizdek. Ani Tusk bowiem nic istotnego nie jest w stanie powiedzieć, ani też nie widać w nim woli i chęci do walki politycznej. Rzeczywiście kilka jego ostatnich wystąpień to ciąg porażek. Wygląda na to, że pobyt w Brukseli całkiem odebrał mu słuch. Nie czuje już polskich spraw, nie rozumie nastrojów. Przywileje, apanaże i karesy brukselskich mędrców zrobiły swoje i doprowadziły do tego, że byłemu już premierowi do Polski, do polskiej polityki wracać się chyba nie chce. Dobrze pokazało to kilka ostatnich zdarzeń.

Być może pierwszym krokiem do powrotu miało być pamiętne majowe wystąpienie Donalda Tuska na Uniwersytecie Warszawskim. Otóż było ono pamiętne głównie ze względu na to, co mówił przed Tuskiem Leszek Jażdżewski. Gdyby nie oszalały atak na Kościół i porównanie katolików do świni tarzającej się w błocie, całe wydarzenie przeszłoby kompletnie bez echa. Nie bardzo wiadomo, na co liczył przewodniczący Rady Europejskiej, opowiadając o konieczności walki z ociepleniem klimatu i snując dość abstrakcyjne wizje Europy – nawet jego sympatycy mieli problem z wytłumaczeniem, dlaczego dość nudne wystąpienie jest znaczące.

Jeszcze gorzej było kilka dni później w Poznaniu, na tamtejszym uniwersytecie. Znowu jedynym stwierdzeniem, które przebiło się do opinii publicznej, była dziwaczna obrona przez Tuska pseudoartystki, specjalistki od domalowywania Matce Boskiej aureoli. Broniąc Elżbiety Podleśnej, Tusk mówił, że informacja o jej przesłuchaniu „nie mieści mu się w głowie”. Powołał się na kompletnie chybiony przykład obrazu Memlinga i dodał, iż „konstytucja mówi, że każdemu zapewnia się wolność twórczości artystycznej, badań naukowych oraz ogłaszania ich wyników, wolność nauczania, a także wolność korzystania z dóbr kultury”. Dawny Tusk miał więcej wyczucia politycznego i potrafił odróżnić barbarzyństwo oraz profanację od sztuki. Albo nawet jeśli nie potrafił, umiał tę ignorancję maskować.

Jeszcze bardziej bezradnie brzmiały słowa byłego premiera w Gdańsku 4 czerwca. Co miał na myśli Tusk, mówiąc, że „Polacy to dumny, europejski naród. Nawet jak nie zawsze mamy szczęście do władzy”? Słowa te pasowałyby może do czasów PRL, kiedy to „władza” była faktycznie narzucona, ale używanie takiej frazy w roku 2019 może być tylko znakiem słabości. Tak samo nietrafione było inne porównanie. „Proszę was, żebyście poszli śladem naszych bohaterów z samorządu terytorialnego, żebyście przekonali, że w wyborach do Senatu możemy im zrobić powtórkę z rozrywki z 1989 roku” – w ten sposób Tusk wezwał, jak można rozumieć, do wspólnego bloku całej opozycji w wyborach do Senatu. Jednak słowa o „powtórce z rozrywki z 1989 roku”, którą to opozycja ma zrobić „im”, czyli PiS, były niedorzeczne. To ciągłe retoryczne przyrównywanie PiS do PZPR w sytuacji, kiedy Koalicja Europejska wprowadziła do Parlamentu Europejskiego Włodzimiera Cimoszewicza, Leszka Millera czy Danutę Hübner, brzmi – dziwne, że Tusk tego nie dostrzega – groteskowo.

Jałowość i pustkę widać też było w innych zaleceniach, które padły z ust szefa Rady Europejskiej. Wystąpił on w klasycznej roli wujka dobrej rady. Jak bowiem na poważnie traktować jego wezwania, by „nie poddawać się, zawsze wierzyć w zwycięstwo i […] pracować na to zwycięstwo” oraz „otwierać się, zapominać o podziałach i nie być antypisem”?

Cóż, opozycja będzie musiała sobie zapewne poszukać innego kandydata na wybawiciela. Ten, który chwilowo przebywa w Brukseli, dawną charyzmę utracił i coraz bardziej niemiłosiernie nudzi. © ℗

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań