Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

w rzeczy samej

W stanie bezruchu

paweł lisicki

Dziwny ma przebieg obecna kampania sejmowa. Do jej końca został raptem miesiąc, i to niecały, a większość komentatorów uważa, że wynik jest przesądzony. Wszystkie praktycznie sondaże pokazują stałą i dużą przewagę PiS nad największa partią opozycji, czyli nad PO. Podobnie wszystkie wskazują na to, że najprawdopodobniej Zjednoczona Prawica będzie rządzić samodzielnie. Trudno się temu dziwić: od czasu przegranej w wyborach do Parlamentu Europejskiego opozycja nie potrafi się odnaleźć. Zastanawiam się, ile było już wpadek, błędów i groteskowych posunięć po jej stronie. Skąd one wynikają? Dlaczego opozycja jest tak słaba i, co najbardziej uderzające, niczego się nie uczy?

Pierwszą rzeczą, która rzuca się w oczy, jest niemoc programowa. Nie chodzi tylko o to, że tak sam lider, czyli Grzegorz Schetyna, jak jego współpracownicy zostali przyłapani na tym, że nie znają dokładnie punktów własnego programu wyborczego, owej nieszczęsnej „szóstki Schetyny”. Jeszcze większym problemem jest to, że Platforma praktycznie od początku podjęła z PiS walkę na polu, na którym musiała przegrać.

Pomysł, żeby przebić partię rządzącą, oferując większe wsparcie socjalne, niż robił to PiS, był z góry skazany na niepowodzenie. Niektóre pomysły opozycji – takie jak „500+” na każde dziecko czy 13. emerytura – zostały przez rządzących po prostu zręcznie przejęte. Inne, jak dopłata przez państwo stałej sumy gorzej zarabiającym, nie tylko mogłyby okazać się szkodliwe, ale, co gorsza, uniemożliwiłyby opozycji krytykę socjalnych posunięć PiS. Jak można atakować zapowiedź wzrostu pracy minimalnej? Jak można twierdzić, że polityka społeczna PiS polega na rozdawnictwie i zniechęca ludzi do pracy, sama oferując stałe dopłaty z kasy państwa do gorzej zarabiających? To się kupy nie trzyma. Krótko: hasło „Będziemy dawać to samo co PiS, ale jeszcze więcej” było od początku niedorzeczne. Podobnie nic nie dało opozycji wskazywanie na rzekome łamanie przyrzeczeń wyborczych przez PiS. Akurat PO jest ostatnią siłą, która miałaby prawo taki zarzut czynić – to po pierwsze. A po drugie – na tle innych rządów w III RP PiS i tak zrealizował zaskakująco dużo swoich obietnic.

To, że nie da się przeciw rządzącym wykorzystać opowieści o rzekomym zamachu stanu, końcu praworządności czy autorytaryzmie, widać było już od dawna. Powód jest prosty: propaganda, żeby być skuteczną, musi mieć związek z rzeczywistością. Tymczasem rozziew między histerią opozycji, która najmniejszą wpadkę uważała za przejaw dziejowej katastrofy, a odczuciami większości wyborców był na tyle duży, że uniemożliwiał skuteczne zdobycie poparcia. Opozycja od początku dała się skolonizować wąskiej grupce radykałów i celebrytów. Kto nie umie opisać świata, ten nie może go też zmienić. Wreszcie rzecz ostania, czyli personalia. O tym, że Grzegorz Schetyna jest jednym z najbardziej niepopularnych polityków w Polsce, wiadomo było od lat. Jeszcze zanim zaczęła się kampania do PE, a tym bardziej po niej, wiadomo było, że opozycja na czele ze Schetyną szansy na sukces nie ma. Z tego punktu widzenia wystawienie Małgorzaty Kidawy-Błońskiej można byłoby uznać za posunięcie racjonalne. Można byłoby, gdyby nastąpiło znacznie wcześniej, bo obecnie nie będzie miało znaczenia. W tak krótkim czasie nie sposób po prostu wypromować kandydatki. Ponadto, dokonując tego ruchu, należało znaleźć zgrabne wytłumaczenie, dlaczego się to robi. Oczywiście inne niż prawdziwe, czyli niż przyznanie się, że lud Schetyny nie lubi. Takiego opozycja nie znalazła. Jak zatem wyjaśnić swoim wyborcom, że to, co przez lata miało być głównym obciążeniem PiS – fakt, że Jarosław Kaczyński jako prezes partii nie został premierem – w przypadku PO ma być zaletą? Przypatrując się kolejnym ruchom, choć pewnie lepiej byłoby w tym przypadku mówić o bezruchu, liderów opozycji, śmiało można powiedzieć, że PiS nie ma z kim przegrać. © ℗

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań