Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

W RZECZY SAMEJ

Właściwe miejsce religii 

Jak uczy nas Biblia, gdy mędrcy »Weszli do domu i zobaczyli Dziecię z Matką Jego, Maryją; upadli na twarz i oddali Mu pokłon«. Chrześcijanie składają dzięki, że Syn Boży przyszedł na świat, by zbawić ludzkość. Jezus Chrystus inspiruje nas do tego, by kochać się nawzajem, mając serca pełne wielkoduszności i łaski” – nie, nie są to słowa jakiegoś niezbyt oryginalnego kaznodziei, który postanowił zwrócić się do wiernych w czasie Bożego Narodzenia. To cytat z oficjalnego wystąpienia Donalda Trumpa, które wygłosił podczas uroczystości odsłonięcia choinki w Waszyngtonie.

Wyraźnie widać, że prezydent USA nie waha się, używając języka lewicowych publicystów, mieszać religii do spraw polityki. I bardzo dobrze. Jedyne, czego można żałować, to tego, że takich słów nie jest w stanie wypowiedzieć żaden z przywódców ważnych państw Unii. Ani prezydent Francji, ani kanclerz Niemiec, ani premier Hiszpanii, Włoch, Portugalii czy Holandii. Owszem, nie jestem naiwny. Wiem, że słowa niekoniecznie świadczyć muszą o zaangażowaniu i prawdziwych intencjach. W ustach polityków służą tyleż opisowi rzeczywistości i odsłanianiu uczuć, co grze, pozyskiwaniu zwolenników, budowaniu tożsamości swojego obozu. I wiem też, że mówiąc o chrześcijańskiej miłości i czci Dzieciątka, prezydent Trump, podobnie jak jego poprzednik, wciąż wspiera koszmarną propagandę LGBT i nadal czyni z Ameryki promotora ideologii gender. A jednak mimo tych wszystkich zastrzeżeń nie sposób nie zauważyć, że co najmniej w dwóch punktach obecny prezydent USA broni konserwatywnych wartości. Po pierwsze, faktycznie ograniczył finansowanie klinik aborcyjnych w Stanach i po drugie – zakończył wspieranie organizacji propagujących zabijanie nienarodzonych na świecie. Poza tym broni tradycyjnie rozumianej wolności słowa przed zakusami współczesnych zamordystów, którzy szermując hasłem walki z mową nienawiści, próbują zamknąć usta swoim politycznym, ideowym oponentom.

Nie zamierzam tu jednak zastanawiać się nad wadami i zaletami prezydenta Trumpa dla amerykańskich chrześcijan: te pierwsze zdają się przeważać. W coraz bardziej niechrześcijańskim świecie wybór Trumpa pozwoli wspólnotom chrześcijańskim przetrwać i zachować autonomię. Ważniejsze jest co innego: niezależnie od wszystkich błędów, słabości i wahań, tak typowych dla obecnej kadencji w Waszyngtonie, już samo publiczne wspominanie o Bożym Narodzeniu jest czymś ważnym. Gesty i słowa mają same w sobie pewną siłę i moc. Kreują rzeczywistość polityczną. Dlatego warto je doceniać i pokazywać. Tym bardziej że w Polsce coraz częściej można usłyszeć głosy tych, którzy domagają się „dechrystianizacji przestrzeni publicznej”. Jednym nie podoba się krzyż w Sejmie, innym uroczystości państwowe z udziałem biskupów, innym wreszcie przeszkadza opłatek świąteczny w instytucjach publicznych. Wszystko to są przejawy tego samego niebezpiecznego nihilizmu, który tak bardzo spustoszył i wyjałowił ogromne obszary Zachodu, który prowadzi do ograniczenia wolności wyznania i w ostateczności unieważnia zasady prawa naturalnego.

Niezależnie od wszystkiego pewne jest jedno, a mianowicie to, że temu pochodowi nihilizmu nie wolno ulegać. Nie wolno się cofać i rezygnować z obecności chrześcijańskich znaków tam, gdzie jest i było ich miejsce – właśnie w przestrzeni publicznej. Przypominają one, że ów nowo narodzony Jezus nie tylko urodził się w lichej stajence, lecz także że jako prawdziwy Pan świata odebrał pokłon i dary od – reprezentujących moce ziemskie – królów. Czy to się zatem komuś podoba, czy nie, należy o tym przypominać. Obrona obecności religii w przestrzeni publicznej, politycznej, świeckiej jest dla zachowania wiary czymś kluczowym. Religia to kwestia prywatna, ale też publiczna. Skutkiem jej usunięcia z przestrzeni publicznej byłoby po pewnym czasie jej zniknięcie ze sfery prywatnej. © ℗

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań