Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

w rzeczy samej

Psychoza i pandemia

paweł lisicki

Trudno powiedzieć, jak wielu Polaków wzięło udział w organizowanej w piątek między innymi przez „Gazetę Wyborczą” akcji upamiętnienia ofiar pandemii. Mam nadzieję, że jak najmniej. Pomysł to bowiem absurdalny i szkodliwy – jego jedynym efektem może być wzrost strachu i histerii, które to są, nie mam wątpliwości, nie mniej groźne, a może i bardziej, niż sama epidemia.

Gdybym jeszcze mógł dostrzec w tej akcji przejaw naiwności lub braku rozsądku, machnąłbym ręką. Tymczasem, co organizatorzy na wszelki wypadek ogłaszają wszem wobec, minuta ciszy ma tyleż służyć wspominaniu zmarłych, rzecz zawsze godna uznania, co atakowi na żywych. Na całkiem konkretnych żywych, to jest na rząd, który to, oczywiście, nie stanął na wysokości zadania. Przeczytałem, że „12 marca minie rok od dnia, w którym Główny Inspektorat Sanitarny potwierdził pierwszy zgon osoby zakażonej koronawirusem. Przez 12 miesięcy choroba kosztowała życie 46 tysięcy Polaków. Śmiertelność w naszym kraju osiągnęła najwyższy od czasów II wojny światowej poziom”. Kto jest temu winny? Oczywiście, rząd PiS. Nie wspomina się tu nic o tym, że te 46 tysięcy Polaków w ogromnej mierze cierpiało też na choroby współtowarzyszące. Podobnie jak nie mówi się nic o tym, że dane o śmiertelności należy podawać zawsze w kontekście i w porównaniu, na przykład z innymi państwami. Nie bada się, czy surowsze ograniczenia nie miałyby jeszcze bardziej negatywnych skutków. Itd., itp.

Cóż, o tym, że rząd postępuje w sprawie pandemii często nielogicznie i bez rozsądku, pisałem i mówiłem wiele razy. Najpierw maseczki są niepotrzebne, potem niezbędne. Trzeba nosić szaliki i przyłbice po to, żeby po kilku miesiącach je porzucić. Wprowadza zakazy, których nikt nie jest w stanie przestrzegać, i obostrzenia, których nikt nie rozumie. Miota się od ściany do ściany. Co gorsza, wiele z tych konkretnych decyzji nie ma żadnego racjonalnego uzasadnienia i nie jest opartych na badaniach, co doskonale pokazuje zmiana podejścia do maseczek.

Jednak nie tylko, a może nie przede wszystkim, rządzący stracili rozum. Nie mniejsze szaleństwo ogarnęło media. Jedynym celem, mam niekiedy wrażenie, ich działalności jest wzbudzenie największego możliwego strachu i paniki. Wszystkie dane muszą być na czerwono lub sino. Informacje o liczbie zakażonych przypominają dane z frontu. Kiedy tylko na chwilę nie można się ekscytować danymi, bo w danym dniu akurat liczba zachorowań jest mniejsza, można opisać rzekome fale – pierwszą, drugą, teraz trzecią. A potem czwartą, piątą i dziesiątą. Kiedy i tego jest za mało, pojawiają się opowieści o skutkach ubocznych choroby (tak jakby przy innych chorobach ich nie było). I wieści o nadciągających, jeszcze groźniejszych mutacjach – „»Potrójny mutant« – nowy szczep odkryty w Niemczech” – to pierwszy lepszy tytuł z największego polskiego portalu. Były mutacje brytyjska i afrykańska, będzie pewnie kanadyjska lub jeszcze inna. Byle dobrze brzmiało. A więc trzeba się bać, a kto się nie boi, ten nic nie rozumie. Jest płaskoziemcem i neandertalczykiem (jak to wdzięcznie zauważył inny bojownik w walce z pandemią, prezydent Biden). Swoją drogą, wygląda na to, że neandertalczycy to teraz jedynie możliwy epitet politycznie poprawny. Dokładnie to samo robi opozycja. Pierwszy lepszy przykład: „Bartosz Arłukowicz: minister zdrowia wydał wyrok śmierci na pacjentów” – to znowu inny tytuł. Im gorzej i straszniej, tym lepiej. Nic przeto dziwnego, że do upamiętnienia ofiar pandemii w Warszawie zachęca, całkiem niepolitycznie i przypadkowo, Rafał Trzaskowski.

Wszyscy staliśmy się – my wszyscy, czyli obywatele – zakładnikami tej gry. Jesteśmy ofiarami systemu masowej, medialnej, internetowej demokracji, w której liczą się jedynie emocje. Dlatego epidemia COVID-19 – jednej z wielu chorób – uległa przekształceniu i stała się apokaliptyczną, ludobójczą, jedyną pandemią. A skoro tak, to rząd, który musi pokazać, że dba o zdrowie i życie Polaków, dwoi się i troi, wydając mniej lub bardziej niedorzeczne decyzje. A skoro tak, to dziennikarze nie muszą już zachowywać krytycyzmu ani dystansu. Mogą krzyczeć i wołać. Media zatem straszą na potęgę i leją krokodyle łzy, a następnie domagają się coraz ostrzejszych i jeszcze dalej idących rozwiązań. Taki radykalizm nic je nie kosztuje, ale dobrze się sprzedaje.

Jedyne, co w tym szaleństwie może pocieszać, to fakt jego powszechności. Ilekroć ogarnia mnie wściekłość na rządzących, od razu przypominam sobie o tych państwach Unii i świata, gdzie restrykcje są jeszcze bardziej powszechne i niszczące. O godzinie policyjnej, o powszechnym lockdownie, o surowych karach. Marna to pociecha, ale w masowej, internetowej demokracji jedyna. © ℗

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań