Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

w rzeczy samej

Światełko w tunelu

Paweł Lisicki N ie jest dziś łatwo znaleźć dobre informacje. W powodzi doniesień złych i bardzo złych, a wszystkie one związane są z epidemią i reakcjami na nią, udało mi się jednak taką jedną nie najgorszą, a może w ogóle dobrą informację odszukać. Otóż jest całkiem prawdopodobne, że dzięki ostatecznemu rozstaniu Fideszu, partii Viktora Orbána, z Europejską Partią Ludową nastąpi zmiana sił w Parlamencie Europejskim. Optymistyczny scenariusz zakłada, że dojdzie do rozszerzenia formuły działania grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, w której po odejściu brytyjskich torysów pozostali praktycznie tylko europosłowie PiS. Do ugrupowania mogliby wejść europosłowie węgierscy z Fideszu i, co byłoby jeszcze lepszym rozwiązaniem, grupa europosłów z Ligi, włoskiego ugrupowania Matteo Salviniego. Gdyby tak się stało, to w PE pojawiłaby się trzecia siła polityczna, niewiele mniej liczna niż partia socjaldemokratyczna. Miałoby to swoje ogromne zalety. Po pierwsze byłby to znak, że wreszcie różne formacje konserwatywne, w obliczu zagrożenia lewicowo-liberalną dominacją, nauczyły się działać razem. Pojawiłaby się pozycja oparta na trzech filarach PiS-Fidesz-Liga. Zmieniłby się wówczas układ sił: zamiast jak do tej pory stanowić margines, europejscy konserwatyści mogliby odgrywać znacznie większą rolę. Nie chodzi tu tylko o zwiększenie czasu na przemówienia ani większy udział w komisjach PE, choć to też ważne. Takie ugrupowanie stałoby się też naturalnym punktem oporu, zarówno w sensie intelektualnym, jak i politycznym, dla liberalnej lewicy. Być może zagroziłoby ono pozycji najliczniejszej Europejskiej Partii Ludowej. Kto wie, może uchowali się tam jeszcze jacyś prawdziwi konserwatyści? P o drugie, a ma to ogromne znaczenie dla Polski, wzmocniona grupa EKR miałaby znacznie więcej do powiedzenia w przypadku obrad i ich przebiegu. Chociaż nadal trzeba się będzie liczyć z szarżami radykałów, którzy będą opowiadać o końcu polskiej demokracji i panującym nad Wisłą autorytaryzmie, to ich głos będzie brzmiał mniej donośnie. Sam fakt, że przeciw będzie występować zorganizowana i liczna grupa polityczna, składająca się również z włoskich europosłów, czynić będzie tę narrację dodatkowo absurdalną. Po trzecie wreszcie pojawienie się takiej wyraźnej alternatywy, odwołującej się do wartości takich jak suwerenność narodowa, ojczyzna, tradycja zachodnia i chrześcijaństwo, na pewno wzmocniłoby różne antyestablishmentowe ugrupowania w całej Europie i, kto wie, być może w ogóle w przyszłości doprowadziłoby do realnej równowagi w PE. Obecnie bowiem PE występuje w dwóch głównie rolach. Jest, po pierwsze, propagandową szczekaczką oraz silną grupą lobbystyczną na rzecz rewolucji genderowej. Stanowi, po drugie, zaplecze dla europejskiego federalizmu. Parlament to oparcie dla tych, którzy najchętniej pozbyliby się osobnych państw narodowych. G łówną przeszkodą w osiągnięciu porozumienia między europosłami PiS, Fideszu i Ligi może być odmienny stosunek do Rosji. Polscy politycy są pod tym względem znacznie bardziej ostrożni i krytyczni niż Włosi czy Węgrzy. Warszawa wciąż uważa Rosję za największe zagrożenie, dla Włochów i Węgrów jest ona raczej partnerem. Trudno pogodzić te różne wrażliwości. Jednak kto nie podejmuje ryzyka, ten w końcu traci. Obecna sytuacja, skutek praktycznego poddania chadeckiej Europejskiej Partii Ludowej pod mentalną dominację lewicy, sprawia, że polscy prawicowi europosłowie występują wyłącznie w roli chłopca do bicia. Nie ma innego sposobu, by to zmienić, niż połączenie sił. To zaś oznacza zawarcie kompromisu z Węgrami Orbána i w przyszłości z Włochami Salviniego. Jeśli chodzi o stosunek do Rosji, to niech każdy postępuje tak, jak uważa za stosowne. Dla polskich, konserwatywnych europosłów na pierwszym miejscu powinna być obrona polskiej tożsamości kulturowej i narodowej, na którą to właśnie najbardziej nastaje Unia w obecnej swojej postaci. PE odgrywa w tym procesie wyjątkowo niechlubną rolę. Nowe ugrupowanie (nieważne, czy pod starą, czy zmienioną nazwą) mogłoby to zmienić. © ℗
Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań