Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

w rzeczy samej

Kto kogo ograł

Paweł Lisicki

Na pierwszy rzut oka sprawa jest jasna. To premier Mateusz Morawiecki, a może raczej stojący za nim prezes Jarosław Kaczyński, odnieśli wielki sukces.

Trudno inaczej patrzeć na ogłoszony przez szefa rządu plan porozumienia z lewicą, dzięki któremu Sejm zapewne przyjmie wynegocjowaną w Brukseli umowę i Polska będzie mogła skorzystać z 770 mld zł. Wprawdzie partia Biedronia i Czarzastego osiągnęła aprobatę dla swoich postulatów – m.in. dla budowy 75 tys. tanich mieszkań na wynajem oraz przeznaczenie 2,2 mld zł na szpitale powiatowe – ale politycznie najwięcej, może się wydawać, zyskuje premier.

Faktycznie, nakłonienie lewicy do poparcia wynegocjowanej w Brukseli umowy to swego rodzaju majstersztyk. Ci, którzy do niedawna atakowali wszelkie posunięcia władzy, nagle stali się gwarantami jej prawomocności. Nic lepiej nie obrazuje tego stanu wewnętrznego rozbicia niż dramatyczne wpisy Joanny Szczepkowskiej: „Je.ać PiS? Lewico, jeśli to jest jeb.nie, to nic nie wiesz o seksie”. Nie mniej histerycznie zareagowały liderki Strajku Kobiet, na czele z Martą Lempart: „Ogłaszamy krótko: wóz albo przewóz. Doba na ogarnięcie się albo zaczynamy ogólnopolską akcję wybijania głupoty z głowy Lewicy”. Nie wiem do końca, na czym ogólnopolska akcja wybijania będzie polegać, ale same już groźby i szantaże godne są uwagi. Zagubiona jest też główna siła opozycyjna, czyli Koalicja Obywatelska. Borys Budka robi wrażenie, jakby uszło z niego powietrze, i miota się od ściany do ściany, to oskarżając Lewicę o zdradę, to atakując ślepo (nic nowego pod słońcem) rząd. Gdyby miarą, która wystarcza do oceny skuteczności działań politycznych, były emocje opozycji, porozumienie PiS z Lewicą byłoby ruchem mistrzowskim. Są wkurzeni i rozbici. Czego więcej potrzeba do szczęścia?

Tyle że stan uczuć opozycji to miara niewystarczająca. Żeby ocenić należycie, kto kogo ograł, należy sięgnąć do podstawowych założeń obu ugrupowań z przeszłości. Otóż nie da się ukryć, że w 2015 r. to PiS obiecywał obronę suwerenności Polski i to Zjednoczona Prawica twierdziła, że będzie sprzeciwiać się dalszej federalizacji Europy, podczas gdy to Lewica była i jest najbardziej profederacyjną siłą w Sejmie. Kto zatem pozostał na swoim stanowisku, a kto je zmienił? Przyjmując Fundusz Odbudowy Unii, Polska zgadza się na to, że nasze państwo będzie gwarantem długów zaciągniętych przez całą Unię. Nie jest to niczym innym jak właśnie wprowadzanym tylnymi drzwiami systemem europejskiego państwa federalnego.

Podobnie jeszcze w zeszłym roku to politycy rządzącej większości twierdzili, że nie wolno zgodzić się na zasadę „pieniądze za praworządność”, bo jej przyjęcie, co oczywiste, w niedługim czasie doprowadzi do praktycznej likwidacji polskiej suwerenności. Tymczasem to lewica, łącznie z innymi partiami opozycyjnymi, domagała się wówczas wprowadzenia tej zasady, słusznie uważając, że jej akceptacja otwiera drogę do szybkiej rewolucji kulturowej w Polsce. Bez jasnej definicji „praworządność” będzie tym, za co uznają ją brukselscy komisarze. Mając w ręku tak silne narzędzie nacisku – możliwość wstrzymywania funduszy w zależności od tego, czy Polska będzie, czy też nie realizować zasady „praworządności” – Komisja Europejska będzie zatem mogła wpływać na zmianę polskiego prawa, tożsamości kulturowej i obyczajowości. O tym, że tak będzie, mówili przedstawiciele Unii, a przewodnicząca Komisji Ursula von der Leyen wyraźnie powiedziała, jaki jest jej plan: „Kto jest rodzicem w jednym państwie Unii, będzie rodzicem w każdym innym”, co oznacza uznanie „małżeństw” homoseksualnych i praw par jednopłciowych do adopcji dzieci – horrendum, przed którym na razie Polska skutecznie się broniła.

Dlatego mimo szczerych chęci nie jestem się w stanie cieszyć. W tej sprawie rację zdają się mieć raczej ci, którzy – tak jak lider Solidarnej Polski Zbigniew Ziobro – wskazują na zagrożenia. Niezależnie od tego, czy owe 770 mld zł (w ciągu kilku lat) to złote góry, jak to przedstawia rząd, czy też bardziej zabieg księgowy, jak twierdzą niektórzy krytycy, efektem przyjęcia Funduszu będzie osłabienie polskiej suwerenności. Od tej pory każdy następny polski rząd będzie miał jeszcze bardziej skrępowane ręce i jeszcze trudniej będzie mu bronić interesów polskiego narodu w zderzeniu z Brukselą. © ℗

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań