Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

w rzeczy samej

Unijna kwadratura koła

Paweł Lisicki

W

 czwartek Parlament Europejski przyją? now? rezolucj?, w?kt?rej pos?owie wzywaj??Komisj? Europejsk? do??dok?adnego przeanalizowania? polskiego KPO. Jednocze?nie stawiaj? wyra?ny warunek: polski plan (ten, kt?rego przyj?ciem od miesi?cy chwali? si? na billboardach rz?d premiera Mateusza Morawieckiego) mo?e zosta? zatwierdzony ?tylko wtedy, gdy zostanie potwierdzone, ?e polskie w?adze wdro?y?y wszystkie orzeczenia TSUE, w?szczeg?lno?ci je?li chodzi o?niezale?no?? s?downictwa, i??e nie doprowadzi to do tego, ?e?bud?et?UE b?dzie aktywnie przyczynia? si? do narusze? praw podstawowych w?Polsce?.

ł nową rezolucję, w której posłowie wzywają Komisję Europejską do „dokładnego przeanalizowania” polskiego KPO. Jednocześnie stawiają wyraźny warunek: polski plan (ten, którego przyjęciem od miesięcy chwalił się na billboardach rząd premiera Mateusza Morawieckiego) może zostać zatwierdzony „tylko wtedy, gdy zostanie potwierdzone, że polskie władze wdrożyły wszystkie orzeczenia TSUE, w szczególności jeśli chodzi o niezależność sądownictwa, i że nie doprowadzi to do tego, że budżet UE będzie aktywnie przyczyniał się do naruszeń praw podstawowych w Polsce”.

Co to są prawa podstawowe? Parlament Europejski odpowiedział na to pytanie wyraźnie dwa dni wcześniej. Proszę bardzo, oto treść rezolucji. Mówi się w niej „o prawach osób LGBTQI” w UE i stwierdza, że „małżeństwa” lub zarejestrowane związki partnerskie zawarte w jednym państwie członkowskim powinny być uznawane we wszystkich państwach członkowskich w jednolity sposób, a „małżonkowie” i partnerzy tej samej płci powinni być traktowani tak samo jak ich odpowiednicy przeciwnej płci.

Cytuję dalej informację: „Rezolucja wzywa również wszystkie kraje UE do uznania osób dorosłych wymienionych w akcie urodzenia dziecka za jego prawnych rodziców. Posłowie chcą, by »tęczowe rodziny« miały takie samo prawo do łączenia rodzin, jak pary przeciwnej płci i ich rodziny”. Teraz przekład na zwykły język. Parlament Europejski zaliczył do praw podstawowych to, co w Polsce, słusznie, uchodzi za dewiację i naruszenie prawa naturalnego. Zgodnie z polską konstytucją, która wiernie idzie tu za głosem sumienia i tradycji chrześcijańskiej, małżeństwem może być tylko para złożona z mężczyzny i kobiety.

Uznając prawo do adopcji dzieci przez pary lesbijek lub homoseksualistów za podstawowe prawo człowieka, Parlament Europejski złamał podstawowe zasady traktatowe. Obie te rezolucje nie są niczym innym jak brutalną próbą ingerencji w sferę, która od początku, od kiedy Polska przystępowała do Unii w 2004 r., była zastrzeżona do wyłącznej kompetencji państw członkowskich.

M

ożna posłużyć się nieco bardziej dosadnym językiem i powiedzieć, że Parlament Europejski próbuje dokonać zamachu stanu i wprowadzić obce polskiemu prawu rozwiązania. Tyle że nie sam parlament. Rezolucja powtarza jedynie wcześniejszą tezę szefowej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen: kto jest rodzicem w jednym państwie Unii, ma być rodzicem w każdym państwie Unii. Inny przykład: 14 września minął czas dany przez KE na odpowiedź pięciu polskim samorządom, które przyjęły Karty praw rodziny. Komisja zagroziła, że jeśli samorządowcy nie zrezygnują z uchwał chroniących przed ideologią LGBT, to utracą miliardy euro wsparcia. Nie ma wątpliwości, że mamy do czynienia z szantażem.

Jak na to reagują polskie władze? Prezes PiS Jarosław Kaczyński: „Nie będzie żadnego polexitu, to wymysł propagandowy, który wielekroć był stosowany wobec nas; chcemy być w UE, ale jednocześnie chcemy pozostać suwerennym państwem”. Podobnie brzmi uchwała PiS, która wyklucza możliwość polexitu i ogłasza, że na przynależności do UE polega polski interes narodowy.

Cóż, problem polega na tym, że w obecnej, dążącej do federacji Unii dla polskiego interesu narodowego i polskiej racji stanu miejsca nie ma. Deklaracja, że nie ma dla Polski życia poza UE, ale UE ma uszanować polską suwerenność, przypomina ogłoszenie, że dokonało się kwadratury koła. Pięknie. Takie rzeczy można mówić, wiadomo, papier wszystko zniesie. Tylko jaki to ma sens?

Sprzeczności można uniknąć na dwa sposoby. Po pierwsze, można robić dobrą minę do złej gry i ogłosić, że kiedy np. TSUE nakazuje Polsce likwidację Izby Dyscyplinarnej, to Polska ją likwiduje, ale nie dlatego, że się słucha rozkazu, tylko dlatego, że sama tak chciała. Taka metoda kamuflażu ma zalety, ponieważ skrywa faktyczną uległość za fasadą stanowczości. Jednak ma wady: można się nią posłużyć jedynie w stosunku do najbardziej naiwnych wyznawców. Po drugie, można zmienić sens słów i powiedzieć, że suwerenność nie obejmuje prawa do decydowania o własnym systemie sprawiedliwości lub, w przyszłości, o własnej konstytucji i jej zasadach. Nie sądzę, na szczęście, żeby obecny rząd był na tego rodzaju redefinicję gotowy. Co zatem pozostaje?

J

ak rozumiem, gra na zwłokę. Może wiara w to, że politycy brukselscy pójdą po rozum do głowy? A może nadzieja, że Unia sama się zmieni, bo dojdą w niej do głosu inne siły, przeciwne obecnym lewicowym elitom? Mało to prawdopodobne. Prędzej czy później Polska stanie przed wyborem: suwerenność czy Unia. Żadne zaklęcia tego nie zmienią. Wishful thinking to nie jest rozwiązanie. © ℗

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań