Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

Kto naprawdę wygra te wybory

PAWEŁ LISICKI

Za tydzień o tej porze wszystko już będzie wiadomo. Zanim jednak zacznie się to, co zawsze, czyli walka zwycięzców, by jeszcze bardziej upokorzyć pokonanych, i walka pokonanych, by ukryć rozmiary porażki, można pokusić się o pokazanie tego, co i dla kogo będzie porażką lub zwycięstwem. W przypadku Platformy sytuacja jest jasna. Każdy wynik równy wynikowi PiS lub lepszy od niego będzie oznaczał sukces Donalda Tuska. Jeszcze kilka miesięcy temu można było sądzić, że jego rządy wreszcie dobiegają końca. Tusk się wypalił i wyczerpał. Od kilku miesięcy zaczęły to potwierdzać sondaże, które wskazywały, że PiS przegonił partię rządzącą. Platformie zaczął grozić los AWS i SLD, czyli powolne osuwanie się w stan wegetacji, a potem być może rozkładu. A tu nagle niczym wybawienie pojawił się kryzys ukraiński i wszystko zaczęło się zmieniać. Właściwie dlaczego? Wielu twierdzi, że w chwilach niepokoju i zawieruchy ludzie instynktownie zwracają się do władzy. Być może. Mnie bardziej przekonuje inny powód. W oczach rosnącej liczby wyborców Platforma zaczęła być postrzegana jako siła, która chroni przed ryzykiem bezpośredniego uwikłania się Polski w konflikt Rosji z Ukrainą. Ten motyw zaczął przeważać nad wcześniejszą, słuszną, negatywną oceną fatalnych rządów Tuska. Ludzie mogli uznać, że bezpieczeństwo jest ważniejsze niż chęć ukarania nieudaczników.

Żeby mówić o sukcesie, PiS powinien wygrać ze sporą przewagą. Jarosław Kaczyński od kilku lat zapowiada, że nie interesują go rządy koalicyjne, bo żeby zmienić Polskę, musi mieć władzę sam. Niewielka wygrana, nie mówiąc o remisie czy przegranej, wskazywałaby, że taka wizja najprawdopodobniej nie spełni się też po wyborach do Sejmu. W zeszłym roku wygrana w Rybniku, potem w Elblągu wskazywała, że partia Kaczyńskiego wreszcie znalazła się na prostej drodze. Wątpliwości mogły pojawić się po przegranym referendum w Warszawie. Od wybuchu konfliktu na Ukrainie karta się odwróciła. Racja stanu sprawiła, że Kaczyński poparł na początku politykę Tuska wobec Moskwy, co musiało przynieść straty polityczne. Po pierwsze, zakwestionowało to dotychczasowy przekaz tej partii, zgodnie z którym Tusk występował w roli niemal rosyjskiego zdrajcy. Po drugie, kryzys ukraiński spowodował wzrost niepokoju wyborców. Trudno uznać, by dotychczasowa polityka PiS wobec katastrofy smoleńskiej – tak częste podkreślanie możliwości zamachu i sugestia, że odpowiadają za niego rosyjskie władze – nie miała negatywnego wpływu na poparcie dla tej partii w nowej sytuacji, w której znacznie wzrosły obawy Polaków przed konfliktem z Moskwą. Co do innych partii, to najciekawsze będą wyniki Nowej Prawicy Janusza Korwin- -Mikkego. Przekroczenie przez nią progu oznaczałoby bowiem, że na scenie pojawił się nowy, nieobliczalny gracz.

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań