Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

A w Warszawie nagła zmiana ról

Paweł Lisicki

Nigdy nie przypuszczałem, że zobaczę polityków PiS krytykujących polityków PO za… zbyt awanturnicze i radykalne stanowisko wobec Moskwy. A wszystko to za sprawą Grzegorza Schetyny, którego zaczęli krytykować – tak, to dzieje się naprawdę – Witold Waszczykowski i Krzysztof Szczerski, bo niepotrzebnie… drażni Rosję i… wywołuje napięcie. Obecny minister spraw zagranicznych najpierw rozzłościł Moskwę, twierdząc, że obóz w Auschwitz został wyzwolony przez Ukraińców. Cała rosyjska machina propagandowa żywi się mitem wielkiej wojny z Hitlerem, kiedy to Rosjanie i Armia Czerwona obronili świat przed faszyzmem. Przypomnienie, że Rosjanie nie mają monopolu na zwycięstwo nad Hitlerem, bo w Armii Czerwonej służyli przedstawiciele wielu narodowości, musiało spotkać się z reakcją. Władcy Kremla zaczęli miotać się z wściekłości. Do tej pory to oni mogli zręcznie grać na instrumencie, który nazywa się pamięcią historyczną. To oni mogli mobilizować opinię świata zachodniego przeciw wybranej przez siebie ofierze, której dowolnie przypisywali a to ciągoty do faszyzmu, a to skłonności antysemickie, a to – w razie braku lepszych pomysłów – rusofobię. Tylko, czego Rosjanie nie zauważyli, nastawienie świata się zmieniło. Zachodnia opinia, która moskiewskie przekazy łykała bez grymaszenia, patrzy teraz na Rosjan, wskutek agresji na Ukrainę, z podejrzliwością. Do obserwatorów, nawet tych najbardziej opornych i ograniczonych, dotarła prawda o brutalności reżimu Władimira Władimirowicza. Dzięki temu otworzyło się pole, żeby ów budowany przez lata mit, który stanowi istotny powód do legitymizacji obecnej władzy na Kremlu, nieco naruszyć. Schetyna jednak nie tylko miał czelność przypomnieć o składzie narodowościowym Armii Czerwonej. Gorzej, bo poparł pomysł organizowania w Gdańsku uroczystości z okazji rocznicy końca wojny. Idea ma swoje wady, główną jest choćby to, że trudno uznać, iż po 1945 r. Polska była państwem zwycięskim. Jednak kto by się o takie drobiazgi kłopotał: ważniejsze, że popierając pomysł prezydenta, Schetyna ściągnął na siebie już nie gniew, ale prawdziwą furię Rosjan. I znowu się okazało, że rosyjska wściekłość i tupanie mało kogo wzrusza. Zachód, który niedawno jeszcze przywołałby tak niesfornego polityka do porządku, tym razem zachowuje wobec okrzyków i protestów Moskwy chłodne milczenie. Nie można nawet wykluczyć, że te wypowiedzi po prostu wpisują się w całą strategię zachodnią wobec Moskwy i są elementem nacisku: Nie chcecie wyjść z Ukrainy? To pamiętajcie, że nic nie jest dane na zawsze i wasze zwycięstwo też może zostać zakwestionowane. Czy ta strategia przyniesie Polsce korzyści, nie wiem. Wiem jedno: krytykując Schetynę za to, że drażni on Rosję, politycy PiS nie brzmią wiarygodnie. Naprawdę, niezbyt im taka retoryka pasuje.

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań