Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

Kukiz – późne przebudzenie

Paweł Lisicki

Łaska wyborców na pstrym koniu jeździ – te słowa przychodzą na myśl, kiedy patrzy się na słabnące poparcie Pawła Kukiza. Chociaż jego sytuację jeszcze trafniej opisuje inna mądrość: natura nie lubi próżni. Kukiz, który zaskoczył zmysłem politycznym, pokazał charyzmę i wizję w czasie wyborów prezydenckich, ostatnie tygodnie i miesiące przespał. Wprawdzie ostatnio udzielił kilku znaczących wywiadów, w tym także tygodnikowi „Do Rzeczy”, ale można mieć wątpliwości, czy w ten sposób uda mu się przejść do kontrataku i odzyskać stracone pole. Jego słabsza pozycja jest skutkiem różnych czynników. Na pierwszy sam rockman wpływu nie miał: otóż o ile w wyborach prezydenckich najważniejszą rolę odgrywały osobowości, barwność przekazu, o tyle w wyborach do Sejmu znacznie bardziej liczą się organizacja, dyscyplina i zaplecze programowe. W tym sensie w walce z wielkimi świata polityki Kukiz od razu był na przegranej pozycji. Jego wielki sukces, trzecie miejsce w wyborach prezydenckich, spadł na niego całkiem nieoczekiwanie. Skuteczna organizacja wymaga czasu, a tego Kukiz nie miał. Do tej obiektywnej trudności dołączyły jednak błędy rockmana. Po pierwsze, zbyt długie milczenie. O ile między pierwszą a drugą turą wyborów prezydenckich Kukiz doskonale się odnalazł i zmusił obu głównych kandydatów, żeby zabiegali o jego poparcie, o tyle po zwycięstwie Andrzeja Dudy po prostu zniknął. Po drugie, a jest to rzecz charakteru, Kukiz niepotrzebnie wdawał się w połajanki i awantury z częścią swojego zaplecza. Zwykle kończyło się to rozstaniem. Nie da się ukryć, że taki sposób działania lidera niewiele miał wspólnego z tyradami Kukiza przeciw zasadzie wodzowskiej. Wreszcie, mimo mijającego czasu, Kukiz nie potrafił powiedzieć, po co właściwie chce zdobyć miejsca w Sejmie. Poza postulatem wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych nie potrafił sformułować szerszej wizji Polski. Więcej, z jego kolejnych wypowiedzi można wnosić, że będzie popierał PiS. Taka deklaracja przed wyborami może sprawić, że jego elektorat się całkiem rozpierzchnie: ci, którym bliżej do partii Jarosława Kaczyńskiego, po prostu zagłosują na PiS; ci, którzy wybrali Kukiza, żeby zaprotestować przeciw całemu systemowi, będą musieli znaleźć sobie kogoś innego. Do tej pory Kukiz równo rozdzielał ciosy między obie wielkie partie; zwrot ku PiS dokonany przed wyborami zdaje się w najwyższym stopniu ryzykowny. Wyborcy zdają sobie sprawę z różnicy między ograniczoną i symboliczną władzą prezydencką a realną władzą powołanego przez Sejm rządu. To, co mogło budzić ich sympatię w czasie wyborów prezydenckich – programowa antyprogramowość Kukiza – w wyborach do Sejmu może okazać się dowodem naiwności. Przed miesiącem pisałem o tym, że Kukiz złapał zadyszkę. Teraz mogę stwierdzić, że jest to stan trwały, a byłemu muzykowi nie udało się nań znaleźć recepty. Czasu zostało mu na to niewiele. Czyżby nadzieja, jaką dał milionom, miała się znowu nie spełnić? © ℗

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań