Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

LISTY

Drodzy Czytelnicy

Powracamy do postaci przywołanego niedawno w jednym z felietonów Gustawa Morcinka. Przypominamy nasz adres e-mailowy: listy@dorzeczy.pl.

„Tu stacja Stalinogród”,

Joanna Siedlecka, „DRz” 11/2019

Szanowna Redakcjo,

w felietonie Joanny Siedleckiej można przeczytać:

[Morcinek] „Miał willę, jako jeden z pierwszych na Śląsku prywatny wóz, wartburga, przywieziony z Moskwy kolorowy telewizor”.

Nie wiem, skąd Autorka czerpała wiedzę na temat stanu posiadania Gustawa Morcinka w kwietniu 1953 r.

Willę w Skoczowie faktycznie miał. Wybudował ją za nagrodę literacką i honoraria w 1933 r. Wymienianie jej więc w kontekście „przywilejów”, z których jakoby korzystał Morcinek, wydaje się niestosowne. Nie znalazłem nigdzie informacji o jego wartburgu i (powojennych) podróżach na Zachód. Jednak zupełnie absurdalna jest informacja o kolorowym telewizorze pisarza.

Pierwsze audycje telewizyjne w wymiarze 0,5–1 godz. tygodniowo zaczęto nadawać w Polsce z początkiem 1953 r. i były odbierane wyłącznie na terenie Warszawy. Jeszcze w 1956 r. sygnał telewizyjny odbierany był w promieniu 55 km od Pałacu Kultury. Można więc wątpić, że mieszkający na Śląsku Morcinek, w kwietniu 1953 r., miał jakikolwiek telewizor.

Gustaw Morcinek zmarł w roku 1963. W Europie pierwsze transmisje programu TV w kolorze miały miejsce w 1967 r. w Niemczech, w Polsce – w grudniu 1971 r.

Z poważaniem

Wojciech Mikołajec

Od autorki:

Wyznaczony do roli głównego „piewcy górniczego trudu” Gustaw Morcinek miał duże nakłady, trafił do szkolnych lektur (nieszczęsny „Łysek z pokładu Idy”), był też posłem na Sejm, działaczem wielu PRL-owskich „tworów” w rodzaju Ogólnopolskiego Komitetu Frontu Jedności Narodu, jego stan posiadania oraz liczne przywileje były więc znaczne. Rzeczywiście, willę w Skoczowie zbudował już przed wojną, bo zawsze dużo pisał, ale po wojnie nie oddano jej kwaterunkowi, nie nasłano mu tabunu lokatorów. Pozwolono mieszkać wyłącznie z siostrą, co było wtedy przywilejem. Jest faktem ogólnie znanym, że kochał samochody, często się w nich fotografował i jako pierwszy, i długo jedyny w Skoczowie, miał prywatny wóz. W 1947 r. jako honorarium za drukowaną tam powieść otrzymał od śląskiej „Trybuny Robotniczej” starą hansę, a potem miał ifę i wartburga. Rzeczywiście też jako pierwszy i jedyny miał telewizor, choć nie udało mi się ustalić dokładnie od kiedy i żadnej daty w moim felietonie nie podawałam. Przywiózł go sobie z Moskwy, gdzie za tłumaczone książki i wieczory autorskie nie płacono pisarzom w rublach, ale – jak pisał Tyrmand – „pozwalano fechtować telewizory i lodówki z GUM-u”. Oczywiście na prawdziwy kolorowy telewizor było wtedy jeszcze za wcześnie, ale w pewnym sensie też go miał, podczas swoich licznych podróży kupił sobie bowiem kolorową nakładkę na ekran, później bardzo w PRL popularną. Chociaż bowiem pisze się o nim często jako o prostaczku, odbył wiele podróży nie tylko po Europie, lecz także całym świecie jako tzw. pokojowiec, członek Rady Obrońców Pokoju, przezywanym PAX Sowietica, maskował bowiem sowieckie zbrojenia. Był to przywilej z najwyższej półki, członkiem PAX Sowietica byli m.in. sam Jarosław Iwaszkiewicz, Leon Kruczkowski i wielu tzw. pożytecznych idiotów ze wszystkich demoludów. Nie dziwię się, że o zagranicznych podróżach Morcinka nic Panu nie wiadomo. Nigdy o nich nie pisał, bo „roztomili ludkowie” ze Śląska, jak ich nazywał, rozjeżdżać się po świecie wtedy nie mogli. Wojaże „pokojowców”, a zwłaszcza urządzane dla nich bankiety ze spisami menu zrelacjonował po latach w swoich „Dziennikach” Jarosław Iwaszkiewicz, których lekturę polecam. Ówczesna władza wiele Morcinkowi dała, dlatego też zażądała od niego podżyrowania „akcji Stalinogrodu”, za co ciężko zapłacił, i to głównie chciałam pokazać.

Joanna Siedlecka

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań