Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Orle Pióro Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

listy

Drodzy Czytelnicy,

pocztę elektroniczną prosimy kierować na adres: listy@dorzeczy.pl.

„Jakże piękna korona!”,

Krzysztof Masłoń, „DRz” 8/2020

W swoim niedawnym artykule pan redaktor Krzysztof Masłoń zwrócił uwagę na bardzo ważny problem, czyli świadomość historyczną Polaków. Przez wiele lat dzieje ojczyste były deprecjonowane ze wszystkich sił, najpierw przez moskiewskich namiestników spod znaku PRL, a następnie przez „elity” III RP. W obecnych czasach skala tego zjawiska wcale nie maleje, a może nawet wzrasta. [...] Efekt [...] jest łatwy do przewidzenia – Polacy nie cenią własnej przeszłości. Historia naszego kraju postrzegana jest jako pasmo klęsk, niepowodzeń i upokorzeń. Na pierwszy plan zawsze wysuwane są samowola szlachecka, przegrane powstania lub czasy niewoli i okupacji.

[...] Oczywiście nie neguję sensu ani konieczności wspominania tragicznych wydarzeń. Niemniej jednak uważam, że obrońcy Głogowa, rycerstwo spod Płowiec i Grunwaldu oraz husarze spod Kircholmu i Kłuszyna zasługują na naszą pamięć równie mocno co powstańcy warszawscy i obrońcy Westerplatte.

Jak słusznie zauważył autor artykułu, historia Polski jest fascynująca i pełna wspaniałych wydarzeń. Nasi przodkowie potrafili zbudować sprawny organizm państwowy, który wzbudził podziw samego cesarza Ottona III. Udało się zjednoczyć państwo polskie mimo wielu lat rozbicia dzielnicowego i problemów zewnętrznych. Dzieło Władysława Łokietka było wyczynem równie godnym uznania co odbudowa niepodległości w 1918 r. W czasach Kazimierza Wielkiego postawiliśmy pierwsze kroki ku mocarstwowości, do której doprowadzili nas potomkowie Władysława Jagiełły. Dynastia Jagiellonów urosła do miana jednej z najpotężniejszych na kontynencie, a jej przedstawiciele zasiadali na tronach Polski, Litwy, Czech i Węgier. W kolejnych latach po raz pierwszy w historii udało nam się stworzyć coś, co dzisiaj nieudolnie próbuje odtworzyć Unia Europejska – zjednoczyliśmy pod jednym berłem trwałą wspólnotę wielu kultur i narodów, opartą na wzajemnym szacunku i poszanowaniu wszelkich różnic. Rzeczpospolita Obojga Narodów była pierwszoligowym graczem politycznym w Europie. Mówiąc kolokwialnie, to my rozdawaliśmy karty w tej części świata. Kultura i tolerancja wyznaniowa ojczyzny obojga narodów przewyższały ówczesne dokonania „cywilizowanego” Zachodu, gdzie innowiercy płonęli na stosach. Hetmani koronni i litewscy zwyciężali na terenie „od morza do morza”, czyli od Inflant do Mołdawii. Polska sztuka wojenna o kilka długości wyprzedzała wówczas możliwości militarne Wschodu i Zachodu. Jan Karol Chodkiewicz, zwycięzca spod Kircholmu, otrzymał gratulacje od króla Anglii i szacha Persji. Stanisław Koniecpolski wielokrotnie pokonał Gustawa Adolfa, szwedzkiego króla, który był wówczas uznawany za najwybitniejszego wodza w Europie. Wreszcie przed królami Polski klękać musieli mistrz zakonu krzyżackiego w 1525 r. oraz moskiewski car w 1611 r. Nie ustrzegliśmy się błędów i zapłaciliśmy za nie cenę najwyższą – nasze państwo przestało istnieć. Spadliśmy jednak z wysokiego piedestału, na który uprzednio weszliśmy własnymi siłami.

Właśnie dlatego jestem pełen uznania dla obecnych władz TVP za stworzenie serialu „Korona królów”. Można różnie oceniać tę produkcję pod kątem czysto filmowym. Być może nie jest to dzieło najwyższych lotów – choć nie można zaprzeczyć temu, że obecna trzecia seria jest znacznie lepsza od początków tego serialu. Poziom kinematografii nie jest tu jednak najważniejszy. Taka produkcja oczywiście nie nauczy nikogo historii, ale być może rozbudzi zainteresowanie ojczystymi dziejami. [...]

Załączam wyrazy uznania i pozdrowienia dla całej redakcji.

Bartłomiej Wójcik

Wyjaśnienie

W artykule „Michael Willmann, czyli śląski Rembrandt” („Do Rzeczy” 9/2020) pomyliłem imię pani Grażyny Bastek, która w tekście pojawiła się jako Barbara Bastek. Za błąd przepraszam.

Piotr Semka

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań